Kłopot Błaszczaka. Nikt go nie traktuje serio

14 godzin temu
Zdjęcie: Błaszczak


Mariusz Błaszczak w roli ministra obrony narodowej był zawsze symbolem twardej linii PiS. Jednak najnowszy sondaż SW Research pokazuje jednoznacznie, iż ten wizerunek legł w gruzach — i to nie tylko w oczach przeciwników politycznych.

Polacy częściej wskazują Władysława Kosiniaka-Kamysza jako lepszego szefa MON (28 proc.) niż Błaszczaka (16,7 proc.). Aż 32,1 proc. ankietowanych uznało, iż żaden z nich się nie sprawdził. To wymowne — choćby w opozycji Błaszczak nie potrafi przekonać społeczeństwa, iż ma coś do powiedzenia w sprawach bezpieczeństwa.

Opozycja, jak wiadomo, to nie władza. I tu zaczyna się prawdziwy dramat Błaszczaka. W Sejmie komentuje naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony i apeluje, by „każda tego typu maszyna została zestrzelona”. Brzmi groźnie i efektownie, ale czy ktoś w opozycji naprawdę ma narzędzia, by coś takiego wprowadzić? Chyba iż traktujemy to jako program telewizyjny pod tytułem „Błaszczak kontra drony”.

I tak naprawdę to jest problem całej partii. PiS w opozycji wygląda teraz jak drużyna komentatorów, którzy ciągle krzyczą „to źle!”, ale nie mają żadnej władzy, by pokazać, iż robią coś lepszego. Błaszczak proponuje polski system antydronowy — świetnie, tylko kto za to zapłaci, kto go uruchomi i jak będzie funkcjonował? Te pytania nie padają, bo w opozycji wystarczy krzyk i gesty.

Sondaż ujawnia też, kto faktycznie wciąż wierzy w Błaszczaka: praktycznie nikt. Kosiniaka-Kamysza częściej wskazują mężczyźni, osoby po pięćdziesiątce i mieszkańcy średnich miast — czyli ludzie, dla których bezpieczeństwo jest kluczowe. Tymczasem Błaszczak pozostaje postacią, której wypowiedzi w opozycji brzmią jak echo dawnych lat, a nie konkretna propozycja.

Można powiedzieć, iż to tylko wizerunkowa wpadka. Ale to w opozycji widać najlepiej — polityk, który przez lata budował sobie opinię twardego ministra, dziś pozostaje na marginesie. Jego apele o zestrzeliwanie dronów czy korzystanie z antydronowego systemu przypominają sceny z kabaretu politycznego: dużo hałasu, efektowne słowa, zero realnych działań.

I tu pojawia się pytanie: czy PiS w opozycji w ogóle wie, co robi? Czy Błaszczak i jego koledzy mają jakikolwiek plan, jak przekonać społeczeństwo, iż są zdolni do rządzenia w przyszłości? Na razie wygląda to raczej jak festiwal retoryki — pełen gestów, symboliki i dramatycznych słów — bez podstawy merytorycznej.

Nie chodzi choćby o to, iż Błaszczak jest w opozycji. Chodzi o to, iż nie potrafi znaleźć swojej roli w tej sytuacji. Jego wizerunek ulega erozji, a sondaż jasno pokazuje: Polacy przestają traktować go poważnie. choćby najwierniejsi wyborcy PiS widzą, iż były minister obrony stał się przede wszystkim postacią medialną, która wygłasza patetyczne oświadczenia, zamiast przedstawiać realne rozwiązania.

Podsumowując: Błaszczak w opozycji jest przykładem polityka, którego wizerunek nie wytrzymuje próby czasu i zmiany sytuacji. PiS zamiast zbudować wiarygodną narrację o bezpieczeństwie, skupia się na spektaklu i komentarzach. A obywatele patrzą na to z rosnącym sceptycyzmem.

Wizerunkowa porażka Błaszczaka nie jest wypadkiem przy pracy — to sygnał dla całej partii: w opozycji nie wystarczy głośno krzyczeć, trzeba mieć pomysł, kompetencje i przekonujący plan. I tego Błaszczak na razie nie oferuje.

Idź do oryginalnego materiału