Mark Rutte osiągnął szczyt samoupokorzenia podczas wtorkowo-środowego (szczytu NATO, zamieniając go w zbiorowy hołd wobec Donalda Trumpa, pisze redaktor naczelny EURACTIV.com Matthew Karnitschnig.
Sztuczna inteligencja wciąż nie opracowała narzędzia do pomiaru godności. Dla sekretarza generalnego NATO Marka Ruttego to prawdopodobnie powód do ulgi.
Były premier Holandii, który objął stanowisko sekretarza generalnego NATO w październiku ubiegłego roku, osiągnął szczyt uniżoności podczas wtorkowo-środowego (24-25 czerwca) szczytu NATO, zamieniając go w zbiorowy hołd wobec Donalda Trumpa.
Kulminacja nastąpiła podczas wspólnego wystąpienia Ruttego z Trumpem, kiedy to holenderski polityk nazwał amerykańskiego prezydenta „tatusiem” — co wywołało lawinę memów.
Zapytany później, czy postrzega europejskich przywódców jako swoje dzieci, pogodny Trump — wciąż rozpromieniony po spotkaniu z holenderskim królem i królową (których nazwał „pięknymi ludźmi”) — odparł, iż Rutte najwyraźniej go polubił. — Myślę, iż mnie lubi! — powiedział.
— A jeżeli nie… to wrócę i mu z całej siły dołożę — dodał, żartobliwie. Na co rozległy się uprzejme (i nerwowe) śmiechy.
Westchnienie ulgi, jakie po tym serdecznym spotkaniu rozległo się w Europie — od Hagi po Ateny — było głośne i wyraźne. Choć bez wątpienia dobrze, iż szczyt nie wymknął się spod kontroli, jak to miało miejsce przy wcześniejszych spotkaniach z Trumpem, warto pamiętać, iż pochlebstwa nie są strategią.
Ostatecznie samoupokorzenie Ruttego kilka dało Europie poza odrobiną czasu. Jak dużo — trudno przewidzieć. Mimo iż państwa NATO uzgodniły ambitne nowe cele wydatków na obronność, by skuteczniej przeciwdziałać zagrożeniu ze strony Rosji, nie mają pojęcia, jak je osiągnąć.
Ostatnie lata pokazują, iż przy pierwszych oznakach osłabienia amerykańskiego zaangażowania w NATO (vide administracja Bidena), europejscy przywódcy natychmiast zaczynają zaciskać pasa. W obecnej sytuacji gospodarczej i przy tym stanie finansów publicznych to zaciskanie będzie jeszcze mocniejsze..
Zaniechanie realizacji obietnic dotyczących zwiększenia wydatków na obronność byłoby poważnym błędem. Niezależnie od tego, co Trump zrobi w przyszłości, lekcją z jego kadencji jest to, iż Europa nie może już bezwarunkowo liczyć na amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa.
Zmierzenie się z tą rzeczywistością nie będzie łatwe, ale Europa powinna to przyjąć z podniesioną głową. Choćby po to, by odzyskać swoją godność.