Kircholm zatrzymał pochód wojującego protestantyzmu na Rzeczpospolitą

2 tygodni temu

420 lat temu, dowodzone przez hetmana Jana Karola Chodkiewicza, wojska polsko-litewskie zadały pod Kircholmem druzgocącą klęskę trzykrotnie liczniejszej armii szwedzkiej. Była to wspaniała wiktoria Rzeczypospolitej. Na długie lata odsunęła od nas „potop” wojującego protestantyzmu – niszczącego, grabiącego kościoły i mordującego księży.

Już na początku XVII wieku Rzeczpospolita miała poważny problem ze Szwedami, którzy chcieli zagarnąć nasze Inflanty. Prowadzili tam, używając dzisiejszego określenia, pełnoskalową inwazję. Najeźdźcy dysponowali o wiele liczniejszą armią niż Rzeczpospolita, gdyż ich Sejm uchwalił wysokie podatki na wojsko. Z kolei na to samo nie potrafił się zdobyć polski parlament. Na domiar złego wojenny skarb Szwecji wsparł niemałą sumą car Rosji Borys Godunow. Zrobił to żeby odciągnąć nasze zbrojne oddziały z Kresów, które zamierzał zaatakować.

Tak jak smutną tutejszą tradycją jest nieumiejętne korzystanie z demokracji, tak naszym szczęściem są mężowie opatrznościowi, którzy Ojczyznę, raz po raz, wydobywają z opresji. W tamtym czasie kimś takim był dla Rzeczypospolitej hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz.

Szwedzi postanowili zagarnąć Inflanty, tak aby Morze Bałtyckie było ich wewnętrznym akwenem, przez co mogliby bardzo się bogacić i rozszerzać swoją ekspansję, głównie na Rzeczpospolitą. Na szeroką skalę rządzący w skandynawskim kraju król Karol IX Sudermański zaczął realizować te plany latem 1604 roku. Około 9 tysięcy żołnierzy agresora zostało podzielonych na dwie grupy. Pierwsza z nich przypłynęła okrętami do Rygi, druga do Estonii. We wrześniu do estońskiej grupy szwedzkiego wojska dołączył sam monarcha z pięcioma tysiącami zbrojnych. Następnie cała armia połączyła się pod Rygą i przeszła na pola Kircholmu, leżącego około 15 kilometrów od Rygi. Tam czekało już na nich wojsko polskie, dowodzone przez hetmana Jana Karola Chodkiewicza.

Do bitwy doszło 27 września 1605 roku. Przewaga liczebna najeźdźców była bardzo wyraźna. W czterech szykach stanęło około 11 tysięcy Szwedów, zaś Polaków i Litwinów było najwyżej 3 700. I stało się coś nieprawdopodobnego, oczywiście z dużym udziałem geniuszu naszego hetmana i wielkiej siły polskiej husarii. Armia szwedzka została rozbita w puch. Król Karol Sudermański ledwo uszedł z życiem, ratując się ucieczką – wraz z kilkuset ocalałymi żołnierzami – galeonami, drogą morską.

To była ogromna wiktoria Rzeczpospolitej, która sprawiła, iż Szwedzi nie byli zdolni zmierzyć się z naszymi wojskami przez kilkanaście następnych lat. Ich zastępy wylądowały na inflanckiej ziemi dopiero w roku 1621, wszczynając kolejną wojnę z Polską.

Podczas wszystkich konfrontacji z Rzeczpospolitą Szwedom nie chodziło tylko o zajęcie naszych ziem. Ich agresywne działania podyktowane były również nienawiścią do religii katolickiej. To stało się głównym powodem usunięcia z tronu szwedzkiego (rok 1599) Zygmunta III Wazy, który był też królem Polski, a zarazem gorliwym katolikiem. Dlatego bez trudu przyszło jego stryjowi – Karolowi IX Sudermańskiemu zbuntowanie protestanckich Szwedów przeciwko prawowitemu władcy. Uzurpator sam zajął potem nienależny mu tron.

Gdyby nie wspaniała wiktoria wojsk polskich pod Kircholmem, wroga armia splądrowałaby Rzeczpospolitą, tak jak zrobiła to podczas „potopu” w latach 1655 – 1660. Wówczas na masową skalę Szwedzi grabili i niszczyli kościoły oraz klasztory – co zresztą wcześniej czynili już na Inflantach. Prowadzili systematyczne prześladowania katolików, łącznie z torturami i mordowaniem. Heretyccy żołdacy profanowali katolickie świętości, rabowali przedmioty liturgiczne, dzieła sztuki i cenne księgi, traktując nasze świątynie jako źródło łatwego łupu. W roku 1655 w Katedrze Wawelskiej zrabowano naczynia liturgiczne i dzieła sztuki renesansowej. Szwedzi splądrowali też w Krakowie kościół Dominikanów i zniszczyli obraz Matki Boskiej Różańcowej.

Te wszystkie zbrodnie, dewastacje, kradzieże i profanacje zatrzymała dopiero skuteczna obrona klasztoru paulinów w Częstochowie. Zwróćmy tu uwagę na fakt, iż w roku 1605, czyli podczas pierwszego najazdu Szwedów na Rzeczpospolitą, nie byłaby możliwa tak skuteczna obrona tego szczególnego dla polskich katolików miejsca. Z prostego powodu – Jasna Góra nie była jeszcze wtedy fortecą. Z rozkazu króla Zygmunta III Wazy – za którego panowania miała miejsce wspaniała wiktoria pod Kircholmem – została obwarowana dopiero w roku 1616, a poprawianie umocnień trwało aż do roku 1630. Opatrzność Boża i Matka Najświętsza zawsze nad nami czuwają. Niech i dzisiaj błogosławią obrońców naszych granic.

Adam Białous

Idź do oryginalnego materiału