

- Prokuratura Kielce-Zachód prowadzi postępowanie dotyczące „nieprawidłowości przy rozliczaniu kosztów funkcjonowania biura poselskiego i rozliczaniu wyjazdów służbowych, tzw. kilometrówek, jednego z posłów na Sejm RP w toku IX i X kadencji”. Jak ustaliła „Wyborcza” chodzi o Andrzeja Szejnę
- Śledztwo rozpoczęto po anonimowym donosie, w którym zarzucono posłowi Szejnie fikcyjne podróże służbowe
- Kwestia kilometrówek to nie jedyne zarzuty, które pod adresem Szejny kierują m.in. byli współpracownicy z kieleckiej Lewicy
- Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Śledztwo rozpoczęto po anonimowym donosie, w którym zarzucono posłowi Szejnie fikcyjne podróże służbowe. Przesłuchani świadkowie twierdzą, iż problem z kilometrówkami to nie jedyna nieprawidłowość w działalności parlamentarzysty.
Posłowie otrzymują miesięcznie 23 tys. zł na prowadzenie biur oraz służbowe podróże samochodem. Każdy wyjazd powinni dokumentować dla Kancelarii Sejmu w specjalnym segregatorze, który powinien być przechowywany w głównym biurze poselskim.
Tomasz, były asystent posła Szejny, przyznaje, iż w biurze nigdy nie widział takiego segregatora, mimo iż pracował tam przez pięć lat. Zwraca uwagę na prostotę formularza rozliczeniowego, który jego zdaniem zachęca do nadużyć. Wystarczy zadeklarować liczbę przejechanych kilometrów w miesiącu, a limit wynosi 3,5 tys. km.
Kancelaria Sejmu podkreśla, iż w świetle obowiązujących przepisów nie ma możliwości prawnej weryfikacji prawdziwości podawanych przez posłów informacji. Może jedynie sprawdzić poprawność i kompletność wypełnionych dokumentów. Tomasz uważa, iż brak kontroli umożliwia parlamentarzystom wpisywanie dowolnych danych i sugeruje wprowadzenie zmian w przepisach.
Wątpliwości współpracowników
W pierwszej kadencji poseł Szejna często wykorzystywał maksymalny limit kilometrówek. Jednak w okręgu świętokrzyskim jego współpracownicy rzadko widywali go za kierownicą. Małgorzata była dyrektorka biura poselskiego, przyznaje, iż nigdy nie widziała posła prowadzącego samochód. Opowiada, iż często odbierała go z dworca własnym autem, woziła do hotelu i na spotkania w regionie, nie domagając się zwrotu kosztów paliwa. – Woziłam go za swoje, bo myślałam, iż przysługuję się Polsce — wspomina w rozmowie z „Wyborczą”.
Jak wskazuje „GW”, Andrzej Szejna zapewnia, iż wszystkie kwestie związane z kilometrówkami rozliczył zgodnie z obowiązującymi przepisami Kancelarii Sejmu i nigdy nie było wątpliwości co do schematy tych rozliczeń.
Tłumaczy, iż dysponuje limitem 3,5 tys. km, który może wykorzystać zarówno w swoim okręgu wyborczym, jak i w całym kraju. Dodaje, iż podróżował samodzielnie po Warszawie i Polsce, ale również korzystał z pomocy współpracowników w transporcie. Przyznaje, iż zdarzało mu się przekraczać miesięczny limit kilometrów, a wtedy pokrywał koszty z własnych środków.
Kilometrówki to „kropla w morzu”
W lutym 2022 r. poseł Szejna spędzał urlop z rodziną w Zakopanem, gdzie zaginęła wypożyczona przez niego deska snowboardowa. Maciej Stawarski, właściciel wypożyczalni sprzętu zimowego, oskarża posła o to, iż nie uregulował należności za zgubiony sprzęt w wysokości 1,2 tys. zł, podkreślając, iż klient jest odpowiedzialny za wypożyczone mienie — informuje „GW”.
Małgorzata wskazuje również na problemy z dostępem do rachunku bankowego biura poselskiego, co jest standardem w innych biurach. Przedstawia korespondencję, w której poseł Szejna deklaruje, iż nie zamierza zwracać niewykorzystanych środków przeznaczonych na funkcjonowanie biura i kilometrówki. W ostatnich latach poseł pozostawiał niewielkie kwoty do zwrotu, często zbliżone do zera — informuje „Wyborcza”.
Dwa wnioski o ukaranie Andrzeja Szejny
Łukasz Michnik, rzecznik Nowej Lewicy, informuje w rozmowie z „GW”, iż Andrzej Szejna sam zgłosił się do kierownictwa partii, aby wyjaśnić sprawę. Podkreśla, iż minister deklarował, iż rozliczył kilometrówki zgodnie z przepisami kancelarii i jest gotów współpracować z prokuraturą w celu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości. Dodaje, iż jest za wcześnie, aby komentować wnioski o ukaranie posła Szejny, które wpłynęły do sądu partyjnego.
W marcu do przewodniczącego sądu partyjnego Nowej Lewicy wpłynęły dwa wnioski o ukaranie Andrzeja Szejny, wysłane z okręgu kieleckiego. Pierwszy dotyczy niezwoływania przez posła posiedzeń Rady Wojewódzkiej oraz Zarządu Wojewódzkiego, o co zabiegał m.in. przewodniczący lewicy w Jędrzejowie Artur Grela. Drugi wniosek związany jest z publikacją i zdjęciami „Faktu”, który donosił, iż poseł Szejna opuścił obrady Sejmu, by udać się do kawiarni na wino w towarzystwie nieznanego mężczyzny, zamiast uczestniczyć w debacie o zdrowiu publicznym.