Kiedy riposta nie wystarcza. Nawrocki poległ, próbując zaatakować Tuska

2 dni temu
Zdjęcie: Nawrocki


Polska polityka nie od dziś żyje krótkimi, emocjonalnymi wpisami, które mają udowodnić siłę, humor, przewagę lub choćby zdolność do błyskotliwej riposty. Czasem jednak próba odwetu kończy się odwrotnym efektem – i dokładnie to spotkało prezydenta Karola Nawrockiego po jego reakcji na wpis Donalda Tuska. Prezydent chciał zaatakować premiera, ale zamiast kontruderzenia wyszła komunikacyjna wpadka, która bardziej obnażyła jego polityczną nieporadność niż siłę.

Punktem zapalnym była krótka, uszczypliwa uwaga szefa rządu, który napisał na X: „Kochają psy i Polskę. Na łańcuchu. PiS, Nawrocki, Konfederacja”. Wpis celny, ostry i oczywiście wymierzony politycznie. Tusk od lat posługuje się formą publicystycznego skrótu, który trafia do jego wyborców jak dobrze znany refren.

Prezydent Karol Nawrocki postanowił nie pozostawiać ataku bez odpowiedzi – i to właśnie był błąd. Jego reakcja, zamiast zneutralizować przekaz Tuska, jedynie go uwypukliła. Nawrocki napisał: „Panie Premierze, psy z łańcuchów uwolnimy – w Sejmie leży projekt mojej ustawy. Do dzieła!”. Po czym dodał: „Chciałbym też, żeby symboliczny ‘łańcuch’ ściągnięto w końcu Panu Premierowi – wspieram jak mogę, ale bez dobrej woli Panu Premierowi może się nie udać”.

To miała być prawdopodobnie riposta, może choćby próba obrócenia metafory Tuska przeciwko niemu. Problem w tym, iż prezydent napisał to językiem, który bardziej przypomina internetowy komentarz niż odpowiedź głowy państwa. Ton protekcjonalny, zbyt osobisty, zbyt zaczepny – a przede wszystkim pozbawiony ciężaru, który powinna mieć wypowiedź prezydencka. Nawrocki chciał wejść na ring retoryczny z Tuskiem, ale zapomniał, iż to szef rządu jest u siebie w tej stylistyce, a jego przeciwnik – nie.

Jeszcze słabiej wybrzmiała końcówka: „A o mojej miłości do Polski proszę się uprzejmie nie wypowiadać – nie wypada Panu Premierowi. Miłego dnia.”. Ten rodzaj obrażonej elegancji może działać w komunikacji medialnej, ale nie wtedy, gdy ma być dowodem siły. W efekcie prezydent wypadł jak polityk, który próbuje zagrać w grę, której zasad nie rozumie.

Co najważniejsze – ta reakcja po prostu nie trafiła. Zamiast zadać celną kontrę, Nawrocki sam stał się bohaterem memów, a jego wpis zaczął krążyć jako przykład, jak nie odpowiadać przeciwnikowi, który ma większe wyczucie języka i ironii. Premier Tusk od lat buduje swój styl komunikacji w social mediach; Nawrocki, wchodząc na to pole, wszedł jak amator w okolice zawodowca.

Co więcej, cała sytuacja odsłania słabość szerszą niż tylko wpadka w social mediach: brak politycznej pewności siebie u prezydenta. Odpowiedź na zaczepkę była reakcją nerwową, a nie przemyślaną. Widać, iż Nawrocki próbował jednocześnie pokazać twardość wobec premiera i ideową lojalność wobec własnego obozu. Efekt? Wiadomość rozmyta i pozbawiona przekonującej siły.

Narracja medialnych komentatorów również była dla prezydenta miażdżąca – pojawiły się opinie, iż „kłamstwa i manipulacje Donalda Tuska nie pozostały bez odpowiedzi”, ale pytanie brzmi: czy warto odpowiadać w sposób, który bardziej kompromituje autora niż adresata?

Z perspektywy politycznej cała wymiana pokazuje jeszcze jedno: opozycja wobec Tuska nie potrafi znaleźć skutecznego języka krytyki. Gdy szef rządu stosuje skrót retoryczny, przeciwnicy próbują literalnej obrony lub przesadnej dosadności. I za każdym razem wychodzą na emocjonalnych, nieporadnych i spóźnionych.

Karol Nawrocki chciał pokazać, iż potrafi uderzyć równie mocno jak premier. Chciał, by jego odpowiedź brzmiała jak mocne wejście w debatę publiczną. Ale rzeczywistość jest inna: zamiast politycznego ciosu wyszedł nieudany komentarz – a zamiast wzmocnienia własnej pozycji prezydent zyskał reputację kogoś, kto próbuje grać w ligowej czołówce, choć wciąż jest na trybunach.

Idź do oryginalnego materiału