Donald Trump w piątek po raz kolejny odniósł się do tragicznego wypadku w Waszyngtonie, gdzie lądujący samolot pasażerski zderzył się ze śmigłowcem wojskowym. Nikt nie przeżył katastrofy.
„Śmigłowiec Blackhawk leciał zdecydowanie za wysoko. Znacznie powyżej limitu 200 stóp (61 metrów). To nie jest zbyt skomplikowane do zrozumienia, prawda?” – napisał w mediach społecznościowych, niejako wskazując na winę pilotów tej maszyny.
USA. Wojskowy śmigłowiec winny katastrofy? Trump ma swoją teorię
Trump już w czwartek poruszył kwestię nieprawidłowej wysokości, na jakiej znajdował się wojskowy śmigłowiec. – Z jakiegoś powodu obie maszyny były na tej samej wysokości, to wszystko będzie analizowane – wskazywał amerykański prezydent. – Doszło do zbiegu różnych złych decyzji – podsumował wówczas.
Nie wiadomo, na czym Trump opiera swoje obliczenia. W czwartek wieczorem czasu polskiego, podczas spotkania z dziennikarzami w Gabinecie Owalnym, podawał bowiem inne liczby.
– Śmigłowiec powinien być 1000-500 stóp (300-150m) nad nim (samolotem pasażerskim – red.) albo pod nim. Samolot był na wysokości 300-400 stóp – podkreślał wówczas przywódca USA.
Katastrofa lotnicza w USA. Trump nie zostawił suchej nitki na Bidenie
W czwartek Donald Trump wykorzystał konferencją prasową poświęconą katastrofie jako okazję, aby uderzyć w demokratów. Dostało się Barackowi Obamie oraz Joe Bidenowi.
– Mieliśmy najlepszych kontrolerów ruchu lotniczego. Przed objęciem przeze mnie stanowiska w 2016 roku te standardy nie były wysokie. (…) Kiedy Biden przejął władzę, znowu obniżył standardy do najniższego poziomu – mówił, atakując przeciwników politycznych.
Trump zarzucał demokratom, iż odrzucili w rekrutacjach „osoby inteligentne”, za to promowali inkluzywność, zatrudniając niewykwalifikowanych pracowników. Wskazywał, iż chodzi o osoby z problemami psychiatrycznymi, padaczką czy słabym wzrokiem. – To miało być częścią tego programu różnorodności – podkreślił.
Zatrzymanie Zbigniewa Ziobry/Polsat News/Polsat News