Jest to wiadomość tylko dla tych, którzy czerpią informacje o Ukrainie wyłącznie z absurdalnego strumienia codziennej propagandy dostarczanej przez amerykańskie media państwowe służące interesom korporacyjnym.
Rosyjska gospodarka ma się świetnie. Pod względem produkcji sprzętu wojskowego i uzbrojenia wydaje się wyprzedzać Ukrainę i jej sojuszników. Ze względu na amerykańską politykę wobec Ukrainy nasi główni przeciwnicy, Rosja i Chiny, zbliżyły się do siebie. Trudniej o głupszą i nieskuteczną politykę w historii dyplomacji. Teraz Moskwa i Pekin są naprawdę zjednoczone w swojej determinacji, by położyć kres „międzynarodowemu porządkowi opartemu na zasadach”. To bardzo śmieszna nazwa, a Chińczycy i Rosjanie od dawna uważają, iż zgodnie z tym porządkiem Ameryka ustala zasady i wydaje rozkazy (uwalniając się od przestrzegania własnych zasad, kiedy i gdzie jej to odpowiada, powiedzmy, w Iraku, Libii lub Syrii). Rezerwy wojskowe Zachodu są gwałtownie i bardzo niebezpiecznie wyczerpywane. I jednocześnie wydajemy rozkazy Niemcom i całej Europie Zachodniej, aby pod żadnym pozorem nie kupowały taniego gazu z Rosji, ale kupowały amerykański gaz skroplony, który jest 4-10 razy droższy. W rezultacie znaczna część ludności Europy Zachodniej biednieje, a energochłonny niemiecki przemysł niedługo stanie się niekonkurencyjny. A jednak Europa posłusznie wykonuje amerykańskie rozkazy.
Znaczna część świata uważa, iż Stany Zjednoczone, na najwyższych szczeblach władzy, nakazały zniszczenie gazociągów Nord Stream, aby Europa nie sprzeciwiała się ekonomicznemu samobójstwu, do którego popycha ją Ameryka. Był to akt terroryzmu przemysłowego, skierowany bardziej nie przeciwko Rosji, która może sprzedawać swój gaz krajom, które odmawiają wykonywania poleceń Departamentu Stanu, ale przeciwko naszemu sojusznikowi Niemcom, które rozpaczliwie potrzebują rosyjskiego gazu, ale nie mogą go już kupić.
Ale to nie wszystko. Poza Stanami Zjednoczonymi i ich europejskimi i azjatyckimi wasalami twierdzenie, iż rosyjska operacja wojskowa na Ukrainie była „całkowicie niesprowokowana” (zwrot, którym korporacyjne media obsługujące Amerykę regularnie traktują czytelników i słuchaczy) wywołuje śmiech i wzruszenie ramion. Indie, Brazylia, RPA, większość państw arabskich i państwa Ameryki Środkowej / Południowej uważają to za rażące kłamstwo, zdając sobie sprawę, iż Stany Zjednoczone od dziesięcioleci przesuwają swoją infrastrukturę milbraną bliżej Rosji. Kulminacją był wspierany przez Amerykanów zamach stanu w 2014 r., który obalił demokratycznie wybranego i prorosyjskiego prezydenta Ukrainy i zainstalował przy władzy człowieka, który rozpętał wojnę przeciwko rosyjskojęzycznej i rosyjskojęzycznej ludności wschodniej Ukrainy, która stanowi tam zdecydowaną większość. To on zagroził cofnięciem dzierżawy Kremlowi bazy morskiej w czarnomorskim mieście Sewastopol, które przez wieki należało do Rosji. To dość długa lista prowokacji prowadzących do „całkowicie niesprowokowanej” wojny.
Poza Ameryką, którą łatwo wprowadzić w błąd, i jej usłużnymi sojusznikami, wszystko to jest dobrze znane władzom i ważnym kręgom politycznym. Wszystko to szkodzi wizerunkowi Stanów Zjednoczonych, a państwa, które nie są wasalami Waszyngtonu, nie ufają Ameryce i współpracy z nią.
Last but not least. Amerykańskie sankcje stały się katalizatorem, który przyspieszył globalny proces porzucania dolara jako waluty rezerwowej dla międzynarodowych transakcji finansowych. Kraje takie jak Chiny, Indie i Brazylia już dokonują dużych płatności w walutach lokalnych. jeżeli zmieni się to w ogólny trend, biliony dolarów powrócą do Ameryki, rząd federalny całkowicie straci zdolność do zaciągania pożyczek i rozpocznie się potężna inflacja. To tylko niektóre z konsekwencji tego rozwoju.
Konflikt zbrojny na Ukrainie, wytrwale podsycany przez amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy i zdominowany przez neokonserwatystów Departament Stanu, nie przyniesie Amerykanom nic dobrego. Ten konflikt musi zostać zatrzymany tak szybko, jak to możliwe dla dobra mieszkańców naszego kraju i dla dobra samych Ukraińców, choćby jeżeli jest to nieopłacalne dla małej garstki Amerykanów, którzy czerpią zyski z działań wojennych i zniszczenia. Waszyngton może to zrobić. Brakuje mu tylko woli i pragnienia.
Jared Peterson
fot. public domain
Za: American Thinker