W piątek (24.03.2023) obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką, ustanowiony z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy w 2017 roku w rocznicę śmierci rodziny Ulmów z Markowej zamordowanych 24 marca 1944. W wyniku donosu niemieccy żandarmi rozstrzelali całą rodzinę, czyli ciężarną Wiktorię i jej męża Józefa oraz ich sześcioro dzieci. Niemcy rozstrzelali też ośmioro ukrywanych przez nich Żydów. Tak wyglądała „wyższa kultura” niemiecka w praktyce.
O tym, iż rodzina Ulmów ukrywa Żydów, prawdopodobnie doniósł Niemcom granatowy policjant z Łańcuta, Włodzimierz Leś. Kim był i dlaczego złożył donos, którego rezultatem była śmierć 17 osób? Według informacji opublikowanych przez IPN, Leś był uważany za Ukraińca, tak jak jego dziadkowie, którzy przybyli na Rzeszowszczyznę z Galicji Wschodniej. Zanim ukrywani przez Ulmów Żydzi trafili do Markowej, Leś pomagał kilku z nim ukrywać się przed Niemcami. Dlaczego ich wydał? Najprawdopodobniej poszło o majątek, który Żydzi ukryli u Lesia, a którego on nie zamierzał im zwracać. jeżeli faktycznie tak było, to niedługo cieszył się zagrabionym mieniem. 10 września 1944 roku żołnierze polskiego podziemia wykonali na nim wyrok. Leś został zastrzelony w Łańcucie. Natomiast dowódca posterunku żandarmerii niemieckiej, porucznik Eilert Dieken, który wydał rozkaz zamordowania Ulmów oraz ukrywanych przez nich Żydów, nigdy nie został osądzony i skazany za tę zbrodnię. Po wojnie pracował w policji zachodnioniemieckiej. Zmarł w 1960 roku w wieku 62 lat.
W 1995 roku Wiktoria i Józef Ulmowie zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Ale nie powstał o nich hollywoodzki film, który – gdyby powstał – z pewnością byłby kandydatem do Oscara. Dlaczego więc nie powstał? Bo taki film pokazałby całemu światu, iż ceną, jaką Polacy płacili za ratowanie Żydów, była śmierć całej rodziny. A przecież obowiązująca narracja mówi, iż Polacy za mało zrobili dla ratowania Żydów i dlatego są współodpowiedzialni za Holokaust. Mało tego, według narracji budowanej przez takich „historyków” jak Jan T. Gross i Jan Grabowski (Abrahamer) Polacy byli głównie zajęci mordowaniem Żydów, a jeżeli ich nie mordowali to wydawali w niemieckie ręce. Otwarcie muzeum w Markowej w 2016 roku spotkało się z chłodną reakcją Instytutu Jad Waszem. Dyrektor tego instytutu, Irena Steinfeldt, oświadczyła wtedy, iż choć liczba Polaków odznaczonych medalem Sprawiedliwi wśród Narodów świata jest najwyższa w porównaniu z innymi krajami, to jednak w obliczu trzech milionów żydowskich ofiar jest ona raczej niska. – W końcu chodzi o mniejszość – stwierdziła.
Otwarcie muzeum w Markowej nie spodobało się też Janowi Grabowskiemu, który skoncentrował się na osobie policjanta Lesia wskazując, iż był to Polak-donosiciel. To miałoby dowodzić jego tezy, iż w relacjach polsko-żydowskich dominowało wydawanie Żydów Niemcom, a jeżeli Polak ukrywał Żyda, to robił to dla pieniędzy, a nie z przyczyn humanitarnych. W historii rodziny Ulmów najważniejszy dla Grabowskiego jest więc nie ten, kto ratował Żydów, ale ten, kto wydał Żydów, przy czym to właśnie donosiciel miałby być reprezentatywnym Polakiem.
Pomijając już to, czy Leś był Polakiem, czy Ukraińcem i czy to on doniósł na ukrywających Żydów Ulmów, faktem pozostaje, iż polskie podziemie wydało na niego wyrok, który został wykonany. W tym miejscu warto przypomnieć, iż 18 marca 1943 roku podziemne Kierownictwo Walki Cywilnej ogłosiło, iż „każdy Polak, który współdziała z ich [Niemców – przyp. KTS] morderczą akcją czy to szantażując, czy denuncjując Żydów, czy to wyzyskując ich okrutne położenie lub uczestnicząc w grabieży, popełnia ciężką zbrodnię wobec praw Rzeczypospolitej Polskiej i będzie niezwłocznie ukarany”. Karą był wyrok śmierci, ale wykonanie takiego wyroku w warunkach okupacyjnych wiązało się z bardzo poważnym ryzykiem. jeżeli zatem zarzutem pod adresem Polaków jest dziś to, iż nie wykonali zbyt wielu wyroków na szmalcownikach, to mamy kolejny przykład celowej, antypolskiej narracji, dzięki której Polacy mają trafić z kategorii ofiar do kategorii katów.
Tematem tabu jest natomiast to, iż szmalcownikami byli również Żydzi. I chociaż nie da się ukryć tego faktu, to próbuje się takich Żydów usprawiedliwić. Jan Grabowski robi to pisząc, iż działalność żydowskich szmalcowników była „próbą kupienia w ten sposób własnego życia lub życia swoich najbliższych”. – Nie jest moim zadaniem poddawanie ich postawy ocenie moralnej, ale na pewno nie można tych ludzi stawiać w jednym rzędzie z „aryjskimi” szmalcownikami, dla których wyłapywanie ukrywających się Żydów było po prostu zajęciem, takim jak inne – pisze Grabowski w artykule „Szantażowanie Żydów: casus Warszawy 1939-1945” opublikowanym w Przeglądzie Historycznym w 2008 roku.
Tak właśnie wygląda wybielanie żydowskich win. Żyd-szmalcownik nie może być poddany ocenie moralnej, bo przecież próbował ratować swoje życie. Ale gdy ratujący Żyda Polak narażał własne życie, to trzeba od razu przypomnieć, iż wśród Polaków byli szmalcownicy, którzy żyli z żydowskiej krzywdy. Chodzi o to, żeby w narracji o Polakach plusy nie przesłoniły minusów, a w narracji o Żydach – żeby minusy usprawiedliwić. Żydowski argument o „próbie kupienia własnego życia” ma usprawiedliwić wszystko i nie można go poddać ocenie moralnej. Ale adekwatnie dlaczego nie można? Czy moralnym jest, aby próbując ratować własne życie wydać na śmierć ludzi, którzy wcześniej udzielili pomocy temu, który ich wydał? Oto historia, o której przypomniał IPN, organizując wczoraj uroczystości upamiętniające rodziny Kucharskich i Książków zamordowanych przez Niemców za pomaganie Żydom. Oto opis tej zbrodni:
Rodziny Kucharskich i Książków wraz z kilkoma innymi pomagały Żydom ukrywającym się we wsiach Wierzbica i Wolica. W styczniu 1943 r. jeden z ukrywanych pochwycony przez Niemców zgodził się wskazać niemieckiej ekspedycji karnej wszystkie gospodarstwa, które udzielały pomocy ludności żydowskiej. 29 stycznia 1943 r. uzbrojeni funkcjonariusze służb niemieckich pod dowództwem volksdeutscha Kazimierza Nowaka szli kolejno do wskazywanych domów i mordowali wszystkich zastanych tam ludzi.
W Wolicy zastrzelili Jana Gądka, jego żonę Władysławę oraz teściową Balbinę Bielawską. W Wierzbicy, w domu rodziny Książków, zamordowali dwoje ukrywanych tam Żydów oraz Piotra Książka, jego synów Jana i Zygmunta i żonę Julię Książek. W domu Nowaków zamordowali gospodarza i jego kilkuletnią córkę. W gospodarstwie Kucharskich strzelali kolejno do ośmiu osób, które w tym czasie przebywały w domu. Zamordowani zostali: Anna Kucharska wraz z 14-letnim Mieczysławem i mającymi po kilka lat Bolesławem oraz bliźniakami Józefem i Stefanem. Zastrzelona została także ich babcia Julianna Ostrowska. Cudem uratowali się, choć zostali ciężko ranni – ojciec rodziny Izydor Kucharski (okaleczony na całe życie) i jego syn Bronisław Kucharski (stracił wzrok). Na koniec niemiecka ekspedycja karna zamordowała Żyda, który wskazał gospodarstwa, a także napotkanego po drodze Polaka – Stanisława Tochowicza.
Już w 1943 r. Armia Krajowa dokonała w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej udanego zamachu na volksdeutscha Nowaka, odpowiedzialnego za liczne zbrodnie na Polakach, Żydach i Romach. Został on śmiertelnie ranny i zmarł w szpitalu w Miechowie.
Reasumując: Polacy ukrywali Żydów, a Żyd wydał ich wszystkich na śmierć. I swojego życia tym nie kupił. Nie wiem, czy faktycznie uwierzył, iż przeżyje, jeżeli wskaże Niemcom Polaków ukrywających Żydów. Ale musiał wiedzieć, iż wydaje ich na śmierć. I zrobił to. A nie był to jedyny przypadek, gdy schwytany przez Niemców Żyd wydawał tych, którzy go wcześniej ukrywali. Rezultat zawsze był ten sam, czyli śmierć wskazanych przez niego Polaków i ukrywanych przez nich Żydów. I z tym Żydzi nie mają problemu. Natomiast bez problemu oskarżają Polaków o to, iż nie uratowali ich od Zagłady. Oto jak dr Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego odpowiedziała na pytanie „Za śmierć ilu Żydów są według Pani odpowiedzialni Polacy?”:
W pewnym sensie za śmierć wszystkich – 3 milionów. Bo ludzie ci zostali skoncentrowani w gettach, wywiezieni do obozów i wymordowani przy bierności polskich sąsiadów. (…) Zgadzam się, iż okoliczna ludność nie zawsze mogła coś zrobić. Ale tu chodzi o ocenę moralną. Polacy jako naród nie zdali egzaminu. Polscy sąsiedzi zachowywali się biernie w swojej masie, czym w bardzo dużym stopniu ułatwili Niemcom zadanie. Obliczanie, ilu Żydów i tak nie dałoby się uratować, nie ma sensu.
Jak widzicie, Polacy nie zdali egzaminu moralnego, ponieważ nie uratowali 3 milionów Żydów, chociaż za pomoc Żydom groziła Polakom kara śmierci. Natomiast Żydów, którzy wydawali na śmierć ukrywających się Żydów i ukrywających ich Polaków, nie można poddawać ocenie moralnej, ponieważ usiłowali ratować własne życie. Gdyby Polacy przyjęli takie rozumienie moralności, jak zaprezentowała Alina Cała i Jan Grabowski, to żaden Żyd nie znalazłby schronienia pod polskim dachem. W myśl takiego rozumienia moralności, Ulmowie powinni wydać Żydów Niemcom, a nie ich ukrywać. Przecież w ten sposób uratowaliby swoje życie i życie swoich dzieci. A przecież według wykładni moralności, zaprezentowanej przez Całą i Grabowskiego, próba ratowania swojego życia usprawiedliwia wszystko. Polskie rodziny, które ukrywały Żydów, i które zostały wymordowane na skutek wskazania ich Niemcom przez Żydów próbujących ratować własne życie, to ofiara takiej właśnie moralności. Warto o tym przypomnieć w Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, iż to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Katarzyna TS: Brunatna Księga, czyli zapis antypolskiej obsesji