Karol Skorek – prezes SPiR SWOJAK i autor ostrych diagnoz społeczno-gospodarczych – tym razem bierze na celownik system emerytalny w Polsce.
Jego zdaniem, to nie kwestia „czy” system padnie, tylko „kiedy” i „z jakim hukiem”. Już we wstępie uderza w oficjalny przekaz:
Wielu ekspertów zapewnia nas, iż w Polsce jest fajnie i sympatycznie. Cały nasz kraj powinien być uśmiechnięty. Nie musimy się martwić o nasze pieniądze w ZUS-ie. Ja jednak, pomimo tych solennych zapewnień, nie śpię spokojnie.
Skorek wskazuje na najważniejszy problem demograficzny – proporcja osób starszych do młodych nieubłaganie się pogarsza. I nie ma się kto składać na przyszłe emerytury:
Pracownicy będą wściekli, gdyż będą musieli płacić horrendalne składki. A emeryci będą wściekli, gdyż ich emerytury będą głodowe.
Kpi z naiwnych wizji o tym, iż wszystko załatwią roboty i sztuczna inteligencja:
Takie kocopoły opowiadają ludzie, którzy są humanistami i nigdy nie pracowali w przemyśle. Fabrykę to oni widzieli co najwyżej na zdjęciu.
Wyjaśnia, iż automatyzacja to nie magia, a zaawansowane zakłady potrzebują kapitału i wysoko wykwalifikowanych ludzi:
Zaawansowane fabryki do swojego działania potrzebują rozbudowanych służb utrzymania ruchu, czyli dobrze opłacanych fachowców.
Ale jeżeli fiskalnie dusi się obywateli, nie ma mowy o żadnych inwestycjach. Polska gospodarka – jak twierdzi – zmierza ku deindustrializacji.
W kontrze do optymizmu niektórych polityków wskazujących na imigrację jako wybawienie, Skorek odpowiada:
Czy płonące samochody w Paryżu to przykład udanej asymilacji imigrantów? Czy wybuchające bomby w Szwecji to udany przykład? Czy gwałty w Niemczech?
Choć nie wyklucza możliwości asymilacji, stawia jeden warunek:
Trzeba mieć silną i atrakcyjną kulturę. A my znajdujemy się w czasach kryzysu wartości, kryzysu cywilizacyjnego Europy.
Skorek przyznaje, iż w jego idealnym świecie nie byłoby w ogóle przymusowego systemu emerytalnego:
Uważam, iż to jedna z zasadniczych przyczyn, które powodują spadek dzietności w państwach rozwiniętych.
Ale mając świadomość politycznej nierealności takich zmian, proponuje coś bardziej możliwego: emeryturę obywatelską:
Wszyscy płacą tyle samo w formie ryczałtu i otrzymują tyle samo. To postulat, który może zdobyć szersze poparcie.
Najmocniejsze słowa zostawia na ocenę 13. i 14. emerytury:
To forma grabieży międzypokoleniowej, gdzie starsze osoby dokonują rozboju na młodych Polakach oraz osobach, które jeszcze się nie narodziły.
I podkreśla ekonomiczny absurd:
Dodatkowe wynagrodzenie w gospodarce prywatnej to premia za zysk. Gdzie jest ten zysk w przypadku 13. i 14. emerytury?
Nie ma – więc trzeba się zadłużać. A to grozi katastrofą, którą Karol Skorek widzi jasno:
Boję się, iż kiedyś stracimy płynność finansową. Że przyjdą banksterzy i powiedzą: dawajcie kasę, a jak nie, to dawajcie srebra narodowe, jak na przykład lasy.
I przypomina sceny z Grecji: wyspy wystawione na sprzedaż, hasła o licytacji Akropolu.
Czy mamy pewność, iż sami nie będziemy obiektem licytacji, tak jak ci nieszczęśni Grecy?