Nie ulega już żadnej wątpliwości: Karol Nawrocki to polityczny uzurpator. Człowiek, który ogłosił się prezydentem bez ważnego potwierdzenia Sądu Najwyższego, a więc bez podstawy prawnej. Do dziś nie ma decyzji stwierdzającej jego wygraną, a coraz więcej głosów wskazuje, iż wynik wyborów był co najmniej wątpliwy. Mimo to Nawrocki paraduje po pałacu jak samozwańczy monarcha, wydaje oświadczenia, próbuje wetować decyzje legalnego rządu i zachowuje się tak, jakby Polska była jego prywatnym folwarkiem.
Nie mając konstytucyjnych narzędzi ani społecznego mandatu, sięga po metody dobrze znane z Kremla: kłamstwo, dezinformację i destabilizację. Propaganda zamiast polityki, insynuacje zamiast argumentów – to jego codzienny arsenał. Ostatni przykład? Odmowa podpisania awansów oficerów służb specjalnych. Niby drobny gest, a w rzeczywistości – poważny cios w bezpieczeństwo państwa. Bo w świecie, w którym rosyjski wywiad tylko czeka na najmniejsze pęknięcie, taki sabotaż to prezent dla Moskwy.
Nawrocki gra z ogniem. Osłabia morale służb, podważa zaufanie do instytucji, kompromituje Polskę na arenie międzynarodowej. To nie prezydent – to polityczny szkodnik w prezydenckim fotelu. Jego celem nie jest jedność, ale chaos. Nie współpraca, ale konfrontacja. Nie przyszłość Polski, ale zemsta za utratę wpływów PiS-u.
Na szczęście są ludzie, którzy nie boją się prawdy. Minister Waldemar Żurek z determinacją odsłania kulisy wyborczego oszustwa i domaga się przeliczenia głosów. I bardzo dobrze – bo tylko wtedy dowiemy się, kto naprawdę wygrał wybory.
Karol Nawrocki musi odejść. Dla dobra państwa, dla bezpieczeństwa obywateli, dla przywrócenia elementarnego porządku konstytucyjnego. Polska nie może być zakładnikiem politycznego uzurpatora, który próbuje rozbić kraj od środka.

7 godzin temu











