Nie oszukujmy się – Polacy mają swoje wady, ale jedną zaletę niezbywalną: kiedy naprawdę trzeba, potrafią zachować zdrowy rozsądek. I dlatego Karol Nawrocki nigdy nie zostanie prezydentem Rzeczypospolitej. Choćby nie wiem jak się wyginał w świetle fleszy, choćby nie wiem jak mocno nadmuchały go partyjne tuby propagandowe, choćby codziennie recytował modlitwy przed kamerami – Polacy tego numeru nie kupią.
W ostatnich tygodniach kampanii robi się nerwowo. Kandydat, który miał być „czystą kartą”, okazał się raczej pogniecionym karteluszkiem z ciemnych notesów półświatka. Bo nie było jeszcze w historii III RP kandydata, wokół którego krążyłyby tak ponure opowieści – o luksusowych apartamentach, o „stosunkach” (podobno międzynarodowych), o towarzystwie, które do polityki wchodzi tylnymi drzwiami, z drinkiem w ręku i uśmiechem rekina. Trzeba mieć tupet, żeby z takim bagażem moralnym ubiegać się o najwyższy urząd w państwie. Trzeba mieć jeszcze większy tupet, by próbować wmówić obywatelom, iż się jest „patriotą”, kiedy z każdej strony czuć znajomy swąd Moskwy, a retoryka kandydata niebezpiecznie ociera się o Putinowską wizję świata. Polska, która przez wieki walczyła o wolność, nie potrzebuje prezydenta z Putinem na plecach. Nie potrzebuje prezydenta, który w gruncie rzeczy szykuje grunt pod Polexit, choć udaje, iż chodzi mu tylko o „suwerenność”.
Sondaże? Owszem, sondaże bywają mylące, ale nieprzypadkowo Nawrocki nie jest dziś faworytem wyścigu. Kraj, który pamięta lata rozbiorów, PRL-u i kaczyzmu, nie podniesie ręki na siebie po raz kolejny. Bo Nawrocki pachnie źle. Pachnie dealami pod stołem, pachnie kliką, pachnie bezwstydnym cynizmem tych, którzy myślą, iż władza to tylko kwestia odpowiedniej kampanii i wystarczająco grubej koperty dla doradców. Ale Polska to nie jest państwo z tektury, które da się kupić kilkoma billboardami. To nie jest naród, który da się nabrać na uśmiech pod krawatem i pobożne hasła, za którymi czai się polityczna gangsterka.
Nawrocki nie wygra. choćby jeżeli oblepi kraj plakatami, choćby jeżeli będzie dzwonił do każdej parafii, choćby jeżeli sypnie obietnicami jak konfetti. Bo w Polsce, kiedy naprawdę przychodzi co do czego, ludzie czują, kiedy ktoś jest niebezpieczny.
I wiedzą, czym pachnie Nawrocki.
Pachnie Putinem. Pachnie Polexitem. Pachnie katastrofą.