Karol Nawrocki, niezmordowany wojownik walki z przeszłością, od miesięcy próbuje wmówić Polakom, iż jest kandydatem na miarę XXI wieku. Problem w tym, iż cała jego oferta polityczna wydaje się żywcem wyjęta z lat 50. XX wieku — i to nie tych amerykańskich, tylko tych moskiewskich.
Zamiast programu: historyczne rekonstrukcje. Zamiast wizji przyszłości: wykopaliska przeszłości. Nawrocki zdaje się wierzyć, iż Polska to wielki skansen, a jego rolą jest mianowanie się kustoszem narodu. No i to przejmowanie mieszkania od staruszka, schorowanego i nie rozumiejącego rzeczywistości. Straszne!
Były szef IPN-u nie wyszedł z roli. przez cały czas widzi wszędzie agentów, spiski i układy. Dla przeciętnego wyborcy te obsesje są równie strawne co czerstwy chleb z kartkami. W czasie gdy świat dyskutuje o AI, kryzysie klimatycznym i gospodarce przyszłości, Nawrocki uparcie grzebie w teczkach. Jakby nie rozumiał, iż młodzi wyborcy nie pójdą do urn po lekcję historii, tylko po nadzieję na lepsze jutro.
Nie ma też zgody, aby prezydentem Polski został człowiek mający kontakt z półświatkiem, który odebrał staruszkowi mieszkanie.
Karolu, dla dobra własnego, dla dobra wyborców i dla świętego spokoju publicznego: czas zejść ze sceny. Z godnością, zanim choćby najwierniejsi historyczni rekonstruktorzy przestaną klaskać.