Jeśli ktoś jeszcze łudzi się, iż wybory prezydenckie 2025 roku były uczciwe, analiza doktora Krzysztofa Kontka brutalnie go z tego snu wybudza. Nie mówimy tu o plotkach czy insynuacjach. Mówimy o twardych danych, matematyce i wzorcach statystycznych, które jednoznacznie wskazują na fałszerstwo.
Kontek jako pierwszy, w dwóch tekstach opublikowanych 10 i 16 czerwca na międzynarodowym portalu ssrn.com, dowiódł, iż skala anomalii wyborczych na korzyść Karola Nawrockiego obejmowała nie pojedyncze przypadki, ale tysiące komisji. Wskazał też, iż te nieprawidłowości mogły odwrócić wynik całych wyborów, dając zwycięstwo kandydatowi PiS. Bez tej publikacji sprawa prawdopodobnie zostałaby zamieciona pod dywan – zwłaszcza po tym, jak 5 czerwca Przemysław Czarnek zastraszał koalicjantów „tajemniczymi danymi” o rzekomych nieprawidłowościach na korzyść Rafała Trzaskowskiego.
16 czerwca Kontek złożył do Sądu Najwyższego protest wyborczy. Napisał go sam, opierając się na własnych analizach. Kilka dni później przekazał swoje wyliczenia prokuraturze. 3 lipca został przesłuchany w Krakowie przez dwanaście godzin. To on, a nie państwowe instytucje, zaproponował kierunki śledztwa i wskazał, gdzie szukać dowodów. Prokuratura postanowiła jednak powołać biegłych socjologów, którzy zastosowali metodę regresji liniowej – kompletnie nieprzydatną do wykrywania fałszerstw.
Efekt? Opinia dr hab. Jacka Hamana, biegłego prokuratury, była tak zmanipulowana, by nie wykazać zbyt wielu nieprawidłowości. choćby wtedy, gdy dane mówiły same za siebie. Oficjalny raport mówił o „tylko” 1540 głosach różnicy. Ale Kontek przeanalizował tabelę źródłową i wykazał, iż błędnie przeliczonych było aż 6312 głosów. Różnica wynikała z perfidnego triku – zrównania fałszerstw po obu stronach i przedstawienia ich „netto”.
Najbardziej porażające są jednak odkryte wzory fałszerstw głosów. Liczby podmienionych głosów (20, 30, 40, 50, 65, 80, 90, 100 i 110) pojawiały się podejrzanie często. Szczególnie liczba 50 powtarzała się w sposób, który statystycznie jest niemożliwy. To klasyczny ślad manualnej korekty wyników. Do tego dochodzi „piła Czurowa” – wzór znany z rosyjskich fałszerstw wyborczych.
Za tym wszystkim stał system ROW 2025 – dzieło ludzi Przemysława Czarnka. Równoległy mechanizm liczenia głosów w czasie rzeczywistym, umożliwiający precyzyjne przerzucanie pakietów głosów tam, gdzie było to potrzebne. Co gorsza, jak ustalił Kontek, system ten powstał przy wykorzystaniu zasobów innego programu rządowego. To nie był amatorski przekręt – to była inżynieria wyborcza na najwyższym poziomie. Kiedy Kontek ujawnił istnienie ROW 2025, firma odpowiedzialna za jego stworzenie w panice usuwała fragmenty kodu, a strona z listą koordynatorów nagle zniknęła z sieci. Dla prokuratury to dowód zacierania śladów. Dla opinii publicznej – kolejny dowód na winę.
21 lipca Kontek i dr Joanna Staniszkis złożyli skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Domagają się 108 milionów euro odszkodowania – nie dla siebie, ale na stworzenie obywatelskich struktur kontrolujących wybory. Bo skoro państwo zawiodło, kontrola musi przyjść od społeczeństwa. Kontek pokazał też – niestety – słabość państwa polskich służb oraz bezradność Adama Bodnara, którego niezdecydowanie w sprawie przeliczenia głosów stało się symbolem indolencji rządu. Jego odejście i powołanie Waldemara Żurka na ministra sprawiedliwości to efekt m.in. tej presji.
Dzięki pracy Kontka wielu Polaków po raz pierwszy zrozumiało, iż matematyka to nie akademicka zabawa, ale broń w walce o demokrację. To właśnie liczby zdemaskowały największe fałszerstwo wyborcze ostatnich dekad. Karol Nawrocki nie jest i nigdy nie będzie polskim prezydentem. Jego „wybór” to owoc algorytmów, pakietów przesuwanych w nocy i milczenia instytucji, które miały strzec uczciwości wyborów. Ten raport to akt oskarżenia nie tylko wobec PiS, ale wobec całego państwa, które pozwoliło na tę kradzież.