PiS wyłoni niebawem kandydata
Prawo i Sprawiedliwość planuje ogłoszenie swojego kandydata w wyborach prezydenckich za nieco ponad miesiąc. Partia zamierza powtórzyć strategię z 11 listopada 2014 roku, kiedy prezes PiS wskazał Andrzeja Dudę jako kandydata na najwyższy urząd w państwie, co ostatecznie zakończyło się jego zwycięstwem.
Od miesięcy spekulacje w mediach dotyczące potencjalnych kandydatów ograniczają się do kilku osób. Wśród nich znajdują się poseł PiS Zbigniew Bogucki, europoseł Tobiasz Bocheński oraz były minister prezydencki Marcin Przydacz, który od jesieni ubiegłego roku jest posłem. Od początku mówi się także o Karolu Nawrockim, obecnym prezesie Instytutu Pamięci Narodowej. Ostatnia z wymienionych postaci może okazać się jednak problematyczna dla samej instytucji IPN.
Plan likwidacji IPN
Według Onetu, niektórzy pracownicy IPN obawiają się, iż ewentualna kandydatura Nawrockiego w wyborach prezydenckich może przyspieszyć działania obozu władzy wobec tej instytucji.
Włodzimierz Czarzasty, lider Lewicy, około rok temu wypowiedział się na temat CBA i IPN, twierdząc, iż te instytucje powinny zostać zlikwidowane. Przypomniał, iż Lewica nie poparła powołania żadnej z tych instytucji. Koalicja
Obywatelska również zdaje się popierać ten postulat, chociaż w przeszłości miała inne stanowisko. W 2013 roku rząd Donalda Tuska bronił sensu istnienia CBA, gdy SLD złożył projekt ustawy likwidującej tę instytucję. W 2021 roku z kolei Donald Tusk wyraził poparcie dla likwidacji CBA i IPN, zauważając, iż PiS „dawno już zlikwidował te instytucje”, a ich obecne działanie nie ma związku z antykorupcją ani pamięcią. Podobne zdanie mają politycy KO, w tym Robert Kropiwnicki, który stwierdził, iż CBA jest najbardziej upolitycznioną służbą. Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, również popiera likwidację CBA, wskazując na jego upolitycznienie.
Z kolei politycy Trzeciej Drogi, zwłaszcza z PSL, byli sceptyczni wobec pomysłów likwidacji CBA i IPN. Miłosz Motyka, rzecznik PSL, zaznaczył, iż żadna z tych partii nie planuje ich likwidacji, ale postuluje ich odpolitycznienie oraz rozważa zmiany w ich strukturze.
Niebezpieczna nieobecność
Sam kibicuję prezesowi, ale obawiam się, iż jego ewentualny start rozpocznie niespokojny okres dla instytutu. Obecna władza adekwatnie od lat ostrzy sobie zęby na IPN i tylko czeka na taki pretekst – powiedział Onetowi jeden z pracowników.
Portal zwraca uwagę, iż potencjalny udział Nawrockiego w kampanii prezydenckiej mógłby prowadzić do jego wielomiesięcznej nieobecności na stanowisku szefa instytucji. Istnieje wątpliwość, czy jego brak dymisji nie naruszyłby ustawy o IPN, która przewiduje zastępstwo dla prezesa jedynie w przypadku jego śmierci. Gdyby Nawrocki zdecydował się na rezygnację, Sejm musiałby wybrać jego następcę, a później jego wybór musiałby zostać zatwierdzony przez Senat. Obie izby mają większość w koalicji, ale prawo zgłaszania kandydatów przysługuje wyłącznie Kolegium IPN, w którym dominują osoby związane z PiS.
Kadencja członków Kolegium IPN trwa siedem lat, a wszyscy obecni członkowie zostali powołani nieco ponad rok temu, co oznacza, iż ich kadencja zakończy się dopiero w 2030 roku. W praktyce są oni nieodwoływalni, ponieważ wniosek o usunięcie członka kolegium musi zostać przegłosowany większością 2/3 głosów. Następnie osobę tę musi odwołać organ, który ją powołał, czyli prezydent, Sejm lub Senat.