- Karol Nawrocki korzystał z apartamentu w Muzeum II Wojny Światowej przez ponad pół roku nie płacąc za to. W treści ujawnionych przez „GW” maili widać prośby o przygotowanie śniadania, czy posprzątanie apartamentu
- Obecna dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej zaprzecza twierdzeniom Nawrockiego i wskazuje, iż rezerwacje apartamentu były na dłuższe okresy, nie służąc do spotkań służbowych
- Niektórzy politycy PiS wyrażają zaniepokojenie sytuacją i uważają, iż obecne wersje Nawrockiego mogą zaszkodzić partii
- Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Apartament, o którym mowa, znajduje się na tym samym piętrze co gabinet dyrektora. Według pracownika administracji muzeum Nawrocki miał do niego dostęp dzięki klucza, omijając system elektroniczny. W apartamencie przechowywał swoje rzeczy osobiste, takie jak ubrania i książki, co świadczy o stałym użytkowaniu. Obsługa hotelowa otrzymywała od szefowej działu sprzedaży i marketingu wiadomości dotyczące m.in. zamawiania śniadań dla dyrektora.
Chociaż w dokumentacji brak jest pełnych danych na temat jego pobytu, zachowały się e-maile z prośbami o sprzątanie czy włączenie dodatkowych kanałów telewizyjnych. Pracownicy hotelu rzadko widywali Nawrockiego, a jedyną osobą, która mogła go zauważyć, był ochroniarz na piętrze dyrektorskim.
„Dynamiczna polityka międzynarodowa”
Karol Nawrocki w różnych wypowiedziach zaprzeczał, jakoby mieszkał w apartamencie przez ponad 200 dni. Twierdził, iż choć rezerwacje były dokonywane na jego nazwisko, to apartament służył do spotkań służbowych z gośćmi z kraju i zagranicy. Według jego słów prowadził w ten sposób „dynamiczną politykę międzynarodową”.
Jednak obecna dyrekcja muzeum poddaje te wyjaśnienia w wątpliwość. Zwraca uwagę, iż w gmachu znajdują się odpowiednie pomieszczenia do przyjmowania gości, takie jak gabinet dyrektorski i sala konferencyjna. Ponadto rezerwacje apartamentu obejmowały również okresy, gdy Nawrocki przebywał na urlopie, w tym Sylwestra i Nowy Rok.
Dyrekcja muzeum wskazuje także, iż niektórzy goście, tacy jak ambasador Japonii czy członkowie Rady Muzeum, zawsze mieli rezerwacje na własne nazwiska. To podważa argument Nawrockiego o wykorzystywaniu apartamentu do celów służbowych z udziałem osób trzecich.
„Statek miłości”
W tle afery pojawiają się sugestie dotyczące życia osobistego Nawrockiego. Niektórzy informatorzy twierdzą, iż korzystał z apartamentu z powodu problemów rodzinnych. Sam zainteresowany stanowczo temu zaprzecza, podkreślając, iż ma „wspaniałą żonę i trójkę dzieci”, a jego dom znajduje się zaledwie kilka kilometrów od muzeum.
Jedna z osób wcześniej zatrudnionych w hotelowej części muzeum, pragnąca zachować anonimowość, zasugerowała, by zainteresować się tzw. statkiem miłości, co może wskazywać na dodatkowe, nieujawnione jeszcze aspekty sprawy. Nie chciała jednak udzielić więcej informacji, obawiając się konsekwencji.
Niektórzy politycy PiS, chcący zachować anonimowość, wyrażają zaniepokojenie sytuacją. Uważają, iż Nawrocki powinien był wydać proste oświadczenie wyjaśniające wszelkie niejasności, zamiast „brnąć w coraz bardziej absurdalne wersje”. Ich zdaniem, obecne tłumaczenia kandydata mogą zaszkodzić nie tylko jego kampanii, ale i wizerunkowi partii.
Wizyta na Nowogrodzkiej
W obliczu narastających kontrowersji Karol Nawrocki pojawił się w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Choć oficjalnie twierdził, iż udzielał tam wywiadu, niektórzy sugerują, iż spotkał się z kierownictwem partii w celu wyjaśnienia sytuacji. Nawrocki nie chciał zdradzić szczegółów, mówiąc jedynie: „Nie mam pozwolenia, żeby się dzielić tym. Niedługo państwo zobaczycie”.
Mimo pojawiających się wątpliwości Jarosław Kaczyński publicznie stanął w obronie Nawrockiego, stwierdzając: „To wszystko są bajeczki, nie macie żadnego kija na niego”. Partia oficjalnie podkreśla swoje poparcie dla kandydata, choć w kuluarach mówi się o obawach dotyczących wpływu afery na wynik wyborów.