
Manuela Gretkowska
Im dłużej patrzyłam na debatę, tym bardziej miałam wrażenie, iż Nawrocki rozwijał się z pisowskiej larwy, by wyleźć z Dudy, jak Alien z Sigourney Weaver. Nowa, gorsza wersja prezydenckiego debila – bardziej drapieżna i chamska, ociekająca śluzem hipokryzji. Honorowy kibol Polski. Na koniec obiecał być strażnikiem konstytucji, chyba prostytucji, o niej ma chociaż jakieś pojęcie. Co on może innego obiecać kobietom? Burdele plus? Młodym ustawki, a seniorom wypad do DPS i lichwę? Nawrocki podskakujący przy pulpicie słabł w miarę debaty. Nie pomogło mu wdychanie czegoś z palca, jak wciąganie motłochu nosem. Pisowcy uważają, iż ich kandydat wygrał – bo mówił, uśmiechał się i nic do niego nie docierało. Tak działa przedmóżdże chrześcijaństwa.
Manuela Gretkowska nie opisuje rzeczywistości – ona ją rozbiera na części, obnażając jej groteskę i hipokryzję. W swoim najnowszym felietonie – ostrym, nasyconym gniewem i literacką precyzją – pisarka rozprawia się z debatą prezydencką, a przede wszystkim z kandydatem PiS, Karolem Nawrockim. To nie jest tylko portret polityka. To krzyk przeciwko światu, w którym słowa tracą znaczenie, a przemoc staje się codziennością.
„Im dłużej patrzyłam na debatę, tym bardziej miałam wrażenie, iż Nawrocki rozwijał się z pisowskiej larwy by wyleźć z Dudy, jak Alien z Sigourney Weaver” – pisze Gretkowska, od pierwszych słów ustawiając ton: bezlitosny, nasycony odrazą. Nawrocki w jej oczach nie jest kandydatem, ale „monstrum, ociekające śluzem hipokryzji”, które nie proponuje wizji, ale chaos.
„Honorowy kibol Polski” – jak nazywa go autorka – obiecuje bronić konstytucji, ale według niej: „Chyba prostytucji, o niej ma chociaż jakieś pojęcie”. To więcej niż ironia – to język desperacji, skierowany przeciwko normalizacji brutalności w życiu publicznym.
Gretkowska nie kryje wściekłości, ale jej gniew nie jest przypadkowy. „Co on może innego obiecać kobietom? Burdele plus? Młodym ustawki, a seniorom wypad do DPS i lichwę?” – pyta z rozpaczą. Nie ma tu miejsca na eufemizmy – to czysty, bezpośredni sprzeciw wobec pogardy, która przebija z politycznych gestów i deklaracji.
Debata, w jej opisie, to nie starcie idei, ale „performans upadku”. „Nawrocki podskakujący przy pulpicie słabł w miarę debaty. Nie pomogło mu wdychanie czegoś z palca, jak wciąganie motłochu nosem” – to jedno z tych zdań, które zostają z czytelnikiem na długo.

DEBATA PREZYDENCKA 2025 | KAROL NAWROCKI – RAFAŁ TRZASKOWSKI, Fot. screen shot / youtube, @tvpinfo
W tle czai się większe rozczarowanie – nie tylko politykami, ale i społeczeństwem. „Pisowcy uważają, iż ich kandydat wygrał – bo mówił, uśmiechał się i nic do niego nie docierało. Tak działa przedmóżdże chrześcijaństwa” – pisze, uderzając nie tyle w religię, co w mentalność bezrefleksyjnego poparcia.
Najbardziej przejmujący jest jednak finał. „Jeżeli on wygra, Kaczyński będzie żył 100 lat, albo dłużej, póki nie powsadza wszystkich swoich wrogów i nie doczeka końca ich wyroków.” Gretkowska ostrzega przed przyszłością, w której polityka staje się narzędziem zemsty, a wybory – ostatnią możliwością sprzeciwu. „Dla nas ostatnie wybory – 1 czerwca, jeżeli nie zagłosujemy na Trzaskowskiego” – kończy, nie zostawiając miejsca na obojętność.
Felieton Gretkowskiej to więcej niż publicystyka. To literacki akt buntu – głośny, brutalny, potrzebny. Bo w świecie, gdzie granice przyzwoitości uległy zatarciu, tylko taki język ma szansę przebić się przez mur społecznej obojętności.
opr. Dariusz Frach, thefad.pl / Źródło: Manuela Gretkowska (Będę wdzięczna za https://patronite.pl/manuelagretkowska)