Kampania prezydencka Karola Nawrockiego, wspierana przez Prawo i Sprawiedliwość, osiąga nowe poziomy hipokryzji i manipulacji, a głosem tego procederu stał się prof. Andrzej Nowak, historyk i główny orędownik Obywatelskiego Komitetu Poparcia Nawrockiego.
W swoim liście opublikowanym na Facebooku Nowak nie tylko broni kandydata PiS, ale również ucieka się do skrajnych porównań, oskarżając Donalda Tuska i jego ekipę o „kłamstwo, łajdactwo i zakłamanie” na poziomie czasów Stalina. Takie słowa to nie tylko historyczna przesada, ale i cyniczne narzędzenie emocji Polaków, które ma odwrócić uwagę od słabości samego Nawrockiego i nieudolności PiS.
Prof. Nowak, kreując się na strażnika prawdy, maluje obraz Nawrockiego jako ofiary medialnej nagonki, rzekomo inspirowanej przez Tuska i jego ludzi. Porównania do stalinowskich metod są jednak nie tylko nie na miejscu, ale i obraźliwe dla tych, którzy rzeczywiście doświadczyli represji tamtego reżimu. Oskarżanie Tuska o „sowieckie kłamstwo” i sugerowanie, iż jego polityka w latach 2007-2014 wspierała Putina, to kolejna próba PiS, by przepisać historię na swoją modłę. Nowak pomija fakt, iż to właśnie rządy PiS, w tym decyzje podejmowane w czasie katastrofy smoleńskiej, budziły kontrowersje i pytania o przejrzystość. Oddanie śledztwa w ręce Rosjan, o co Nowak obwinia Tuska, było decyzją podejmowaną w skomplikowanym kontekście międzynarodowym, a PiS, będąc później u władzy, nie zrobił nic, by wyjaśnić sprawę w sposób wiarygodny, woląc budować na niej polityczny kapitał.
Słowa Nowaka o moralnej wyższości Nawrockiego, którego rodzinę historyk wychwala jako „szlachetną i piękną”, brzmią jak tania propaganda. W kampanii wyborczej liczą się kompetencje, wizja i zdolność do reprezentowania wszystkich Polaków, a nie ckliwe opowieści o rodzinnych wartościach. Tymczasem Nawrocki, były prezes IPN, jest kandydatem, który swoją karierę zawdzięcza politycznym układom PiS, a nie niezależnym zasługom. Jego rezygnacja z trybu wyborczego w odpowiedzi na rzekome oszczerstwa Onetu, co Nowak tłumaczy decyzją sądu z 2020 roku, jest wygodnym wybiegiem. Zamiast zmierzyć się z krytyką w sposób merytoryczny, sztab Nawrockiego woli grać rolę męczennika, co jest stałym elementem strategii PiS – budowania narracji o „prześladowaniu” przez mitycznych wrogów.
Krytyka Nowaka wobec Tuska i Radosława Sikorskiego, w której przywołuje nagrania z restauracji i rzekome „wazeliniarstwo wobec Putina”, to kolejny przykład wybiórczego moralizatorstwa. PiS, które samo ma na koncie liczne skandale – od afery z Pegasusem po nepotyzm w spółkach Skarbu Państwa – nie ma moralnego prawa, by kogokolwiek pouczać. Przywoływanie Sikorskiego i jego kontrowersyjnych wypowiedzi ma jedynie odwrócić uwagę od faktu, iż Nawrocki nie ma nic konkretnego do zaoferowania Polakom. Jego kampania opiera się na straszeniu Tuskiem i „złym systemem”, zamiast na przedstawieniu realnych rozwiązań.
Najbardziej niepokojące jest jednak to, jak PiS i jego zwolennicy, tacy jak Nowak, próbują spolaryzować społeczeństwo. Wrzucanie do debaty haseł o „zwycięstwie Chrystusa” w kontekście wyborów to niebezpieczne mieszanie religii z polityką, które ma na celu manipulację wierzącymi wyborcami. PiS od lat stosuje tę taktykę, przedstawiając siebie jako jedyną siłę zdolną obronić Polskę przed wyimaginowanymi zagrożeniami – od „sowieckiego kłamstwa” po „ataki na rodzinę Nawrockiego”. To cyniczne wykorzystywanie emocji, które nie ma nic wspólnego z odpowiedzialną polityką.
Karol Nawrocki i jego kampania, wsparta przez takich ludzi jak prof. Nowak, to kolejny dowód na to, iż PiS nie ma pomysłu na Polskę poza sianiem strachu i nienawiści. Polacy zasługują na prezydenta, który będzie liderem, a nie marionetką partyjnych interesów. Druga tura wyborów 1 czerwca pokaże, czy dadzą się nabrać na tę populistyczną grę, czy jednak wybiorą przyszłość opartą na faktach, a nie na kłamstwach i manipulacjach.