Kampania Magyara podbija węgierskie wsie, burząc dominację Fideszu

15 godzin temu

Pod koniec 2024 r. pojawiły się pogłoski o przedterminowych wyborach na Węgrzech. W budżecie państwa na następny rok zarezerwowano środki na cele wyborcze, a lider opozycji Péter Magyar podsycił te plotki, zapowiadając przejście w „tryb kampanii” na wypadek, gdyby Viktor Orbán ogłosił wcześniejsze wybory – pierwsze tego rodzaju w postkomunistycznych Węgrzech.

Rząd odrzucił te doniesienia, nazywając je „farsą”, i skupił się na roku 2026. Z perspektywy czasu wydaje się, iż była to jedyna strategia, by utrzymać władzę.

Jednostronna gra

Rok 2025 przypominał mecz piłkarski, w którym Fidesz, partia rządząca, prowadziła w pierwszej połowie, ale w drugiej traciła siły, desperacko broniąc przewagi. Tymczasem opozycyjna Tisza przejęła inicjatywę.

Orbán obiecał „szybki start” dla gospodarki, ale PKB nie chce rosnąć, inflacja pozostaje wysoka, a siła nabywcza gospodarstw domowych spadła do najniższego poziomu w UE.

System opieki społecznej, przede wszystkim służba zdrowia i edukacja, przez cały czas się rozpada po piętnastu latach zaniedbań. Sieć kolejowa załamała się wraz z nadejściem lata.

W obliczu pogarszających się warunków życia większości Węgrów, wciąż pojawiają się oznaki głęboko zakorzenionej korupcji. Zięć Orbána wzbogaca się z dnia na dzień, a jego były hydraulik, w tej chwili najbogatszy człowiek na Węgrzech, obnosi się ze swoją fortuną podczas coraz bardziej wystawnych podróży.

Zagraniczna polityka Orbána również nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu nie doprowadził do zakończenia wojny na Ukrainie, a poparcie dla George’a Simiona w wyborach prezydenckich w Rumunii wywołało oburzenie. Nie wspominając już o tym, jak zakończyło się zakazanie parady równości w Budapeszcie.

W przeciwieństwie do niego Péter Magyar wydaje się nie do zatrzymania. Nie tylko zwraca uwagę na błędy Orbána, ale także wykonuje pracę u podstaw, którą Fidesz dawno porzucił: buduje oddolną sieć aktywistów i codziennie dociera do nowych wyborców.

Lato upadku Orbána

Lato 2025 roku uwypukliło tę dynamikę: podczas gdy Magyar przedstawiał plany rządu Tiszy i kontynuował ogólnokrajową kampanię, Orbán wrócił do dawnych metod – represji i agresywnej retoryki – próbując utrzymać jedność swojego obozu.

W spokojniejszych czasach (czyli bez presji politycznej) lato było dla Fideszu okresem wypoczynku, świętowania i wizjonerskich pomysłów. Politycy wyjeżdżali na wakacje, a po powrocie uczestniczyli w licznych festiwalach organizowanych przez partię i dla partii, aby rozkoszować się swoją chwałą i wyśmiewać opozycję.

Kluczowym wydarzeniem było Tusványos, Wolny Uniwersytet Baile Tusnad w historycznie węgierskim regionie Székely Land w Rumunii. To tam w 2014 roku Orbán ogłosił wizję nieliberalnego państwa, a w 2022 roku potępił „mieszanie ras”. To tam zakłada swoją filozofską czapkę i snuje plany na odległą przyszłość.

W ostatnich latach przemówienia Orbána stawały się coraz mroczniejsze i bardziej desperackie, ponieważ tracił on pozycję w polityce międzynarodowej. W 2025 r. wydaje się, iż stracił ją również w kraju: oprócz fiaska związanego z paradą równości, lato spędził na rozpowszechnianiu wątpliwych informacji o przestępstwach z nienawiści wobec Ukraińców, a jego partia rozpoczęła ofensywę przeciwko popularnym artystom i ich młodej publiczności, którzy skandowali „Filthy Fidesz” („Brudny Fidesz”) na festiwalach muzycznych.

Przed przemówieniem Orbána politycy Fideszu tłumaczyli, iż wszystko idzie zgodnie z planem. Eurodeputowany Tamás Deutsch twierdził, iż nie ma rozczarowanych wyborców Fideszu i za budapeszteńską paradę równości obwinił Brukselę. Balázs Orbán, dyrektor polityczny Viktora Orbána, argumentował, iż bez Trumpa przeżylibyśmy III wojnę światową. Lider parlamentarny Fideszu Máté Kocsis twierdził, iż artyści są „opłacani” za podburzanie nastrojów, a Erik Bánki, szef komisji gospodarczej, uważał, iż gospodarka nie ma „żadnego wpływu” na popularność Fideszu.

Hasło obozu w Baile Tusnad – „Możecie na nas liczyć!” – po piętnastu latach rządów brzmiało jednak pusto. Gdy partia rządząca mówi, iż nie ma powodów do obaw, zwykle oznacza to, iż jest dokładnie odwrotnie.

Kluczowe przemówienie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów

Orbán nie zrobił nic, aby rozwiać te obawy. Przemówienie, które miało pokazać siłę w trudnych czasach, osiągnęło skrajnie odwrotny skutek.

Prawie nie wspomniał o historycznej presji, z jaką boryka się jego środowisko polityczne, a zaproponowane przez niego rozwiązanie było mało przekonujące. Ujawnił wyniki wewnętrznego sondażu, według którego Fidesz wygrałby 80 ze 106 okręgów wyborczych – o 7 mniej niż w ostatnich wyborach i daleko od większości dwóch trzecich, która przez cztery kadencje dawała mu niemal nieograniczoną władzę.

Choć Orbán wyrażał pewność zwycięstwa w 2026 roku, droga do sukcesu pozostaje niejasna. Kilka miesięcy temu uruchomił Fight Clubspołeczność internetową koordynowaną przez niego i kilku kluczowych polityków Fideszu – aby agresywnie przeciwdziałać wzrostowi popularności Tiszy w sferze cyfrowej. Inicjatywa zakończyła się porażką: dołączyło do niej zaledwie kilkadziesiąt tysięcy osób, a projekt stał się pośmiewiskiem, z którego Magyar wciąż drwi. Zamiast uznać, iż sukces Tiszy wynika z niezdolności rządu do spełnienia oczekiwań społecznych, Orbán postawił na kolejną kampanię cyfrową.

W 2002 r. Fidesz uruchomił oddolną inicjatywę o nazwie „Civic Circles” (Kręgi Obywatelskie), aby pomóc centroprawicy w lokalnej organizacji – potężne narzędzie, które często uważa się za pomocne w odzyskaniu przez Fidesz popularności po porażce wyborczej w tym samym roku.

Choć obecne podejście Tiszy wyraźnie czerpie z tej strategii, nowy plan Orbána zakłada uruchomienie „Digital Civic Circles” (Cyfrowych Kręgów Obywatelskich) w celu zwalczania rosnącej popularności „postępowych” idei w Internecie.

Uważa on, iż prawicowcy są „znieważani i trollowani” w internecie, przedstawiając swoją partię jako ofiary, mimo iż to liberalne osobistości publiczne i dziennikarze od dawna są głównym celem nękania w sieci. Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób druga próba kampanii internetowej mogłaby przeciwdziałać rosnącej niechęci społeczeństwa do rządu i zdolności Magyara do wykorzystania tego nastroju.

Orbán wrócił do starej taktyki odgrywania roli opozycji, mimo sprawowania władzy. Tym razem jednak może faktycznie być w defensywie. Poza twierdzeniem, iż powrót Trumpa jest korzystny dla Węgrów, i atakami na artystów oraz młodych krytyków reżimu, nie miał wiele do powiedzenia o obecnej sytuacji, która dla Fideszu jest najgorsza od lat.

Orbánowi skończyły się również pomysły na arenie międzynarodowej – poza szantażem. Ogłosił, iż Węgry nie zatwierdzą kolejnego budżetu UE (WRF), jeżeli nie otrzymają wszystkich środków w tej chwili wstrzymanych z powodu obaw dotyczących praworządności i korupcji. Jednocześnie przez cały czas propagował narrację, która od dawna izoluje go na Zachodzie i która pochodzi prosto z notatnika Kremla.

Premier przez cały czas głęboko wierzy w zbliżającą się groźbę III wojny światowej i obwinia za to Zachód. Twierdzi, iż przedstawianie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego jako walki między demokracją a autokracją jest fałszywe, a „tylko amatorzy wierzą, iż Ukraina może dołączyć do Zachodu”. Orbán powiedział, iż Europa igra z ogniem od czasu wojny krymskiej w 2014 r., a pełna inwazja była „koniecznym posunięciem” Rosji. Ani razu nie wspomniał o Władimirze Putinie ani o jego odpowiedzialności za najgorszy konflikt narodowy na kontynencie od czasów II wojny światowej.

Promował również kilka dobrze znanych teorii spiskowych, takich jak ta, iż UE postrzega kryzysy migracyjne, COVID-19 i wojnę jako okazję do centralizacji władzy w Brukseli, a także teorię wielkiej wymiany ludności, powołując się na wątpliwe statystyki dotyczące muzułmanów, którzy w najbliższej przyszłości mają stanowić większość ludności Europy Zachodniej.

Uważa również, iż Europa wkracza w zimną wojnę ze Stanami Zjednoczonymi, broniąc wartości, które Donald Trump aktywnie usuwa z waszyngtońskiego scenariusza, oraz iż UE planuje przekształcić Ukrainę w marionetkowe państwo Brukseli. Orbán stwierdził, iż przyszłość Europy Środkowej jest jasna, przypisując jej sukces opierający się na wstrzymaniu masowej migracji i wyborze przywódców podzielających jego światopogląd.

Wezwał Węgry do zbudowania „regionalnego sojuszu pokojowego” i powtórzył słynne ambicje: samowystarczalność kraju w zakresie obronności, energii, żywności i sektora cyfrowego. Podkreślił potrzebę inwestowania w edukację oraz badania i rozwój, ale poza wymienieniem kilku trwających projektów, poprawy rankingów uniwersytetów i pół tuzina amerykańskich inwestycji na Węgrzech, nie podał żadnych szczegółów.

„W 1920 r. świat zdecydował, iż Węgry powinny być małe i słabe. My postanowiliśmy uczynić je wielkimi i silnymi” – powiedział. Po raz kolejny obwiniając upadek Zachodu za odejście od chrześcijaństwa, stwierdził, iż jego celem jest „ochrona tego, co mamy, zdobycie tego, czego potrzebujemy, i powiedzenie „nie” temu, co nie jest konieczne”.

Nic dziwnego, iż przemówienie Orbána wywołało wśród tłumu wyraźne zamieszanie i ogólną ciszę. Ostatnie przemówienie przed wyborami w Tusványos nie spełniło oczekiwań jego zwolenników, a odzyskanie przez Fidesz kontroli nad dyskursem publicznym wydaje się mało prawdopodobne – zwłaszcza iż letnia kampania Pétera Magyara wydaje się bardzo udana.

Magyar wykorzystuje potknięcie Orbána

Rywal Orbána wykorzystał przemówienie w Tusványos jako okazję dla Tiszy. Zaraz po zakończeniu przemówienia w Baile Tusnad Magyar ogłosił przed tysiącami ludzi w Székesfehérvár, bastionie Fideszu i miejscu, gdzie Orbán chodził do liceum, swoją wizję miejsca Węgier w Europie i świecie.

Jego przemówienie miało jasny przekaz: Węgry należą do Zachodu. Podkreślił, iż tak mały kraj nie może stać samotnie w globalnej polityce, i stanowczo zadeklarował swoje zaangażowanie zarówno w członkostwo w UE, jak i NATO.

Co najważniejsze, podkreślił potrzebę ożywienia sojuszu Grupy Wyszehradzkiej, a zwłaszcza odbudowy stosunków z Polską. Magyar ogłosił, iż jako premier swoją pierwszą podróż odbędzie do Warszawy, następnie do Wiednia, a potem do Brukseli. Opisał inwestycje wschodnie na Węgrzech jako „ekstraktywne” i potępił balansowanie między Wschodem a Zachodem.

„Przyszłoroczne wybory będą referendum w sprawie skorumpowanego reżimu Orbána oraz naszego członkostwa w UE i NATO” – dodał, twierdząc, iż stawka jest tak wysoka, jak bezpieczeństwo Europy i Węgier.

Podczas gdy Orbán wydaje się wierzyć, iż siła komunikacji odgórnej i mediów społecznościowych wystarczy, aby utrzymać go przy władzy, lato Magyara upłynęło pod znakiem planów na przyszłość i spotkań z osobami, które mogą pomóc mu w realizacji tych planów.

Magyar zaczyna odkrywać swoje karty

Dwa tygodnie temu na kongresie Tiszy partia ujawniła swój „New Deal”. Diagnoza była jasna: podstawowe problemy Węgier wynikają z upadającej gospodarki. Zła sytuacja finansowa gospodarstw domowych, upadająca służba zdrowia, edukacja i system emerytalny – wszystko to, zdaniem Magyara, jest wynikiem złego zarządzania i zmarnowanych możliwości inwestycyjnych przez reżim Fideszu. Nic więc dziwnego, iż główne obietnice Magyara dotyczą reform gospodarczych i wydatków socjalnych.

Głównym pytaniem jest, jak je sfinansować.

Odpowiedź Magyara zaczyna się od położenia kresu kleptokracji Fideszu. Obiecał utworzyć Krajowe Biuro ds. Odzyskiwania Majątku, które będzie badało nadużycia w zamówieniach publicznych, dużych projektach, takich jak druga elektrownia jądrowa w Paks, oraz przekierowywanie funduszy państwowych do prywatnych fundacji i narzędzi politycznych, takich jak Mathias Corvinus Collegium. Zobowiązał się również do zaprzestania wydatków publicznych na „propagandę” i nałożenia podatku od majątku na multimilionerów. Co najważniejsze, liczy on na odblokowanie funduszy unijnych, które są w tej chwili zamrożone z powodu rządów Orbána.

Magyar uważe, iż reformy ożywiłyby klasę średnią, zwiększyły zaufanie inwestorów i pomogłyby ustabilizować gospodarkę po odejściu Orbána.

Na tej podstawie nakreślił główne obszary wydatków rządowych. Jego plan opieki zdrowotnej obejmuje przeznaczenie 500 mld HUF (1,25 mld euro) rocznie na skrócenie czasu oczekiwania, podniesienie standardów, zachęcenie emigrantów do powrotu i promowanie profilaktyki zdrowotnej. Reformy edukacyjne mają odwrócić centralizację wprowadzoną przez Fidesz, unowocześnić program nauczania poprzez cyfryzację oraz zainwestować w badania naukowe i rozwój technologiczny. Zapowiedział również szeroko zakrojony program budownictwa socjalnego oraz plany stworzenia niezawodnego systemu kolejowego.

Chociaż plany te odnoszą się bezpośrednio do palących problemów społecznych na Węgrzech, ich wykonalność pozostaje niepewna. Na przykład część funduszy unijnych – takich jak Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności, który wygaśnie w 2026 r., oraz siedmioletni budżet, który zakończy się w 2027 r. – została utracona na zawsze. Nie jest również jasne, ile pieniędzy z budżetu trafiło do kręgów Orbána, a ich odzyskanie byłoby trudnym wyzwaniem w warunkach praworządności, biorąc pod uwagę, iż wzbogacenie się oligarchów Fideszu nastąpiło dzięki zamówieniom publicznym i kontraktom rządowym, które na papierze były legalne. Niemniej jednak cele Magyara są coraz bardziej szczegółowe, a to pozwala mu odeprzeć krytykę.

Kongres Tiszy oznaczał również zauważalną zmianę tonu. Magyar mniej skupiał się na atakowaniu porażek Fideszu, a bardziej na przedstawianiu własnych pomysłów na przyszłość Węgier. Zaczął również odpowiadać na niektóre pytania dotyczące kadr, co jest palącą kwestią dla partii, która z daleka przez cały czas wygląda jak jednoosobowe show. Ogłosił, iż 106 kandydatów na posłów z ramienia Tiszy zostanie wybranych w prawyborach w każdym okręgu wyborczym, oraz przedstawił doradców politycznych, zwłaszcza w dziedzinie zdrowia i spraw społecznych, którzy będą pomagać w kształtowaniu programu partii.

W 80 dni dookoła Węgier

W węgierskim systemie wyborczym 106 z 199 mandatów parlamentarnych przypada w okręgach większościowych. By wygrać, zwłaszcza z większością kwalifikowaną, Tisza musi zdominować te okręgi.

Jest to ogromne wyzwanie choćby dla Tiszy, który w sondażach ma choćby 15-punktową przewagę nad Fideszem. Dla porównania, w 2022 r. Fidesz zdobyła 87 z tych okręgów wyborczych i straciła tylko dwa poza Budapesztem.

Tisza może z łatwością liczyć na zwycięstwo w Budapeszcie, a także w znanych z opozycyjnych nastrojów Szegedzie i Pécsi, ale choćby to pozwoliłoby jej zdobyć tylko 20 mandatów. Magyar doskonale to rozumie.

Zaraz po kongresie Magyar wyruszył w 80-dniową podróż po wiejskich regionach Węgier – głęboko w bastiony Fideszu – aby przekazać swoje przesłanie mieszkańcom tych części kraju, gdzie głównym źródłem informacji jest państwowa propaganda Orbána.

W towarzystwie pół tuzina kamerzystów wyruszył w kilkudniową wyprawę kajakową po rzece Cisy, zatrzymując się w wioskach i małych miasteczkach, aby porozmawiać z mieszkańcami i wzmocnić pozycję swoich regionalnych aktywistów.

W pierwszym tygodniu podróżował również skuterem, powozem konnym, a choćby traktorem, co stanowiło doskonałą okazję do zrobienia zdjęć kontrastujących z premierem, który przez dziesięciolecia budował swój wizerunek „zwykłego człowieka”, ale nie ma już kontaktu z opinią publiczną. Wrócił również do Debreczyna, drugiego co do wielkości miasta Węgier, gdzie przemawiał do tłumu tysięcy ludzi i przez ponad dwie godziny odpowiadał na pytania.

Spektakl ten momentami graniczył z cyrkiem – przypominając przygodę rodem z powieści Juliusza Verne’a – więc postanowiłem zobaczyć to na własne oczy.

Udałem się do Nagyoroszi, dwutysięcznej wsi w powiecie Nógrád na północy Węgier. W 2022 r. poseł Fideszu zdobył mandat z przewagą 37 punktów, więc widok ponad stu osób przygotowujących się w środę rano na przybycie Magyara wydawał się sam w sobie politycznym zwycięstwem.

Niektórzy z nich byli zaciekawionymi mieszkańcami, a inni – aktywistami z politycznych oddziałów Tiszy, tzw. Wysp Tiszy, którzy przybyli z całego regionu, aby zobaczyć Magyara. W tawernie w centrum wsi aktywiści przygotowali stosy jedzenia i przynieśli krzesełka kempingowe na tę okazję, jakby zbierali się na wielkie wesele lub lokalną uroczystość zakończenia szkoły średniej.

Zanim przybył Magyar, rozmawiałem z kilkoma osobami zaangażowanymi w lokalne społeczności Tiszy, aby dowiedzieć się, jak wygląda kampania wyborcza Magyara w okręgu Fideszu.

„Powiedziałbym, iż około 30% naszej grupy to rozczarowani wyborcy Fideszu” – powiedział mężczyzna z Romhány, wsi podobnej wielkości do Nagyoroszi. – „Ale ludzie przez cały czas boją się do nas dołączyć” – dodaje.

Rzeczywiście, biorąc pod uwagę wszechwładzę Fideszu na wsi i fakt, iż możliwości kariery często wymagają lojalności wobec reżimu, wielu sympatyków Pétera Magyara przez cały czas niechętnie zabiera głos. Potwierdziła to czterdziestoletnia matka z innego miasta.

„Moje dzieci chodzą do katolickiej szkoły prowadzonej przez ludzi z Fideszu” – powiedziała. „Można sobie wyobrazić, jak bardzo denerwowałam się przystąpieniem do Wysp Tiszy. Na szczęście nic im się nie stało”.

Tuż po południu na parking wjechała kolumna amerykańskich oldtimerów. Z Lincolna Continental z 1962 roku, tego samego modelu, w którym zastrzelono Johna F. Kennedy’ego, wysiadł Magyar ubrany w jasnoniebieską koszulę, okulary przeciwsłoneczne i beret. Ciągle zatrzymywany przez ludzi proszących o selfie, powoli dotarł do werandy pubu i zajął miejsce wśród swoich zwolenników.

Zaczął od krótkiego podsumowania swojej dotychczasowej podróży i przytoczył najważniejsze elementy manifestu Tiszy. Podczas gdy jego wcześniejsze wystąpienia publiczne były często luźne i improwizowane, teraz mówił jasno i z przekonaniem, wykazując się zrozumieniem lokalnych problemów.

Jednak najbardziej wyróżniało go to, co nastąpiło potem: słuchał.

Po krótkiej przemowie otworzył dyskusję, a mieszkańcy wstali dziesiątkami, aby podzielić się swoimi problemami. To, czy były to rzeczywiste pytania i czy Magyar znał na nie odpowiedzi, wydawało się niemal całkowicie nieistotne: widok kogoś, kto pojawił się tam, gdzie ludzie stracili wiarę w politykę, i tak sprawił, iż tłum był zadowolony.

Później tego samego dnia udał się do Szob, miasta w powiecie pestowskim nad Dunajem, którego mandat posiadał wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Orbána. Tam, na brzegu rzeki przed centrum, czekało na niego mniej osób. Spóźnił się pół godziny, przeprosił za opóźnienie i aby nadrobić stracony czas, nie zadał sobie choćby trudu, aby zagłębiać się w swoje obietnice – po prostu przekazał mikrofon słuchaczom i spotkał się z podobnym przyjęciem jak poprzednio.

W drodze powrotnej do Lincolna udało mi się porozmawiać z nim o jego kampanii.

Zapytałem, czy ma konkretny plan na przejęcie bastionów Fideszu, na co odpowiedział analogią do piłki nożnej, mówiąc: „Nawet jeżeli obejmujemy prowadzenie, nasza strategia polega na dalszym ataku”. Kiedy zapytałem go o niepokój mieszkańców, którzy nie chcą otwarcie poprzeć jego kandydatury, miał gotową odpowiedź. „To nasi cisi wojownicy” – powiedział.

„W kabinie wyborczej nie ma się czego bać. jeżeli poświęcą ten jeden dzień dla swojej ojczyzny, ona im to wynagrodzi”.

Siła obecności

W krajobrazie politycznym od dawna zdominowanym przez pewność siebie i spektakularne wystąpienia Viktora Orbána, wzrost popularności Pétera Magyara stanowi rzadki moment nieprzewidywalności. Jego trasa może nie gwarantować zwycięstwa w wyborach, a wiele z jego obietnic pozostaje w sferze aspiracji. Jednak odwiedzając zapomniane wioski, słuchając zamiast pouczać i przemawiając z jasnością, którą Fidesz dawno porzucił, zmienił atmosferę długiego, upalnego lata na Węgrzech.

To, czy ta dynamika utrzyma się jesienią – i przetrwa do wyborów – może zależeć nie tyle od tego, co powie Orbán, ile od tego, ilu ludzi przez cały czas wierzy w siłę obecności.

Foto.: European Parliament, MEPs debate Hungary’s Presidency programme with Prime Minister Viktor Orbán, CC BY 2.0.

Tekst ukazał się w języku angielskim 26 lipca 2025 r. na Visegrad Insight.

Idź do oryginalnego materiału