Kamil Dziubka nie podaje ręki Szymonowi Jadczakowi. Ostracyzm wobec hejtera rośnie

1 tydzień temu
Zdjęcie: Kamil Dziubka nie podaje ręki Szymonowi Jadczakowi. Ostracyzm wobec hejtera rośnie


W środowisku dziennikarskim szerokim echem odbił się apel Kamila Dziubki, dziennikarza znanego z solidnych, rzetelnych materiałów i wyważonego tonu. Tym razem jednak nie wytrzymał. W mocnych słowach zwrócił się do Szymona Jadczaka, który – jak się okazuje – po cichu wysyła prywatne wiadomości z bejtem.

„Apeluję tym razem publicznie Szymonie Jadczak: nie pisz do mnie prywatnych wiadomości. W listopadzie ub.r. nie podałem Ci ręki przy ludziach, bo kilka dni wcześniej hejtowałeś mnie w DM. Myślałem, to jednoznaczny sygnał, iż nie chcę mieć z Tobą kontaktu. Powtarzam: nie pisz do mnie.”

Trudno o bardziej czytelny przekaz. Dziubka postanowił raz na zawsze uciąć relację z kimś, kto najwyraźniej nie rozumie pojęcia granicy ani klasy. Szymon Jadczak jest coraz częściej bardziej kojarzonym z hejterem, działającym dla poklasku, niż z dziennikarstwem.

Jadczak: samozwańczy szeryf czy zwykły hejter?

Trudno oprzeć się wrażeniu, iż działania Szymona Jadczaka coraz częściej przypomina coś pomiędzy prywatną vendettą a pogonią za klikalnością. Coraz częściej skupia się na wojenkach z kolegami po fachu. A jeżeli ktoś mu się sprzeciwi – zaczyna się gra brudna: aluzje, szpile, podważanie wiarygodności, czasem zwykłe obrzucanie błotem. I wszystko oczywiście pod sztandarem „walki o prawdę”. Ale teraz chyba się przeliczył.

Dziubka, jak wielu innych dziennikarzy, nie tylko nie chce mieć z nim nic wspólnego, ale też wyraźnie pokazuje, iż ma dość manipulacyjnych gierek i dwulicowych wiadomości wysyłanych zza pleców opinii publicznej. To, iż nie podał mu ręki przy świadkach, to jedno. Ale to, iż teraz zdecydował się powiedzieć o tym głośno – oznacza, iż granice zostały przekroczone.

Wpis Dziubki to nie tylko osobisty apel – to też istotny głos w sprawie stanu środowiska dziennikarskiego w Polsce. Kiedyś dyskutowało się na poziomie. Dziś niektórzy zamienili Twittera (X) w osobiste pole bitwy, na którym nie obowiązują żadne zasady. A każda krytyka ludzi typu Jadczak – konstruktywna – kończy się płaczem o „hejcie” lub próbą zaszczucia krytyka. I właśnie w ten sposób działają ci, którzy sami zbudowali karierę na atakowaniu innych. Gdy ktoś mówi: „nie chcę z tobą kontaktu” – to nie jest zaproszenie do dalszego pisania. To jest granica. A ignorowanie jej nie jest przejawem odwagi – tylko braku szacunku.

Dobrze, iż Kamil Dziubka postawił sprawę jasno. Tak właśnie wygląda granica między profesjonalizmem a toksycznym udawaniem koleżeńskości. Między dziennikarstwem a narcystycznym cyrkiem. I miejmy nadzieję, iż nie tylko Jadczak to usłyszy – ale iż również środowisko medialne w Polsce zacznie wreszcie oczyszczać się z taniej moralistyki i pokazówek. Bo cisza wobec takich zachowań to przyzwolenie. A Dziubka właśnie tę ciszę przerwał.

Dziubka nie jest jedyny, który bardzo ostro odcina się od Jadczaka.

Szymonie, chętnie podyskutuję z Tobą o dziennikarskim warsztacie. Tylko najpierw musiałbyś wrócić do zawodu dziennikarza i porzucić swoją nową ulubioną profesję – bycie internetowym trollem – to słowa Rocha Kowalskiego z Polskiego Radia.

Jak widać w środowisku dziennikarskim dość jednoznacznie oceniają Jadczaka.

Idź do oryginalnego materiału