Kamala Harris i Donald Trump są „zafiksowani” na głosach Polonii w USA. Jest tylko jeden problem

news.5v.pl 11 godzin temu

Opowiadając się za obroną Ukrainy podczas debaty prezydenckiej 10 września, Kamala Harris wykonała wyraźny ukłon w stronę „800 000 polskich Amerykanów tutaj, w Pensylwanii”, którzy powinni martwić się zagrożeniem dla Polski i Europy, jakie stwarza sprzeciw Trumpa wobec wsparcia USA dla Ukrainy w wojnie z Rosją. Sztab Trumpa odpowiedział tydzień później. Zaplanował wizytę w Narodowym Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej, świętym miejscu katolickim dla Polonii amerykańskiej w Doylestown w Pensylwanii. W niedzielę Trump ma się tam spotkać się z prezydentem Polski Andrzejem Dudą.

Miraż, który już nie istnieje

Jest tylko jeden problem: blok wyborczy polskich Amerykanów, w który celują obie kampanie, jest mirażem. To fantomowy okręg wyborczy, który tak naprawdę już nie istnieje. Wielu polskich Amerykanów przez cały czas ma sentyment do starego kraju i jest dumnych ze swojego dziedzictwa. Bogate tradycje kulturowe Polski są przez cały czas pielęgnowane w Ameryce. Polskie organizacje braterskie i inne instytucje kulturalne wciąż mają się dobrze. Po prostu nie stanowią już odrębnej grupy wyborczej, która mogłaby reagować na apele wyborcze.

To dobrze znana amerykańska historia. Ponad sto lat asymilacji, wżeniania się w niepolskie rodziny, sukcesu gospodarczego i zaniku więzi z ojczyzną przodków sprawiły, iż idea spójnego bloku głosów polskich Amerykanów stała się równie przestarzała, jak idea istnienia spójnego bloku głosów innych dużych białych grup etnicznych — Anglików, Niemców, Irlandczyków i Włochów. choćby w Chicago, o którym kiedyś mówiono, iż zamieszkuje je więcej Polaków niż jakiekolwiek inne miasto poza Warszawą, głosy Polonii amerykańskiej nie są już tym, czym były kiedyś.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Bardziej niż cokolwiek innego otwarte zagrania w celu zdobycia głosów amerykańskiej Polonii są odzwierciedleniem faktu, iż około dziewięciu mln Amerykanów ma polskie korzenie. Do tego wielu z nich koncentruje się w strategicznych politycznie lokalizacjach — trzy z pięciu stanów pod względem największego odsetka Polonii to Wisconsin, Michigan i Pensylwania.

Polska siła w Ameryce

Na początku i w połowie XX w. sytuacja wyglądała inaczej. Przez całą I wojnę światową i po II wojnie światowej głos Polonii amerykańskiej był bardzo silny, zwłaszcza w miastach Pasa Rdzy (to określenie terenów na północnym wschodzie USA, które obejmują stany Michigan, Indianę, Ohio i Pensylwanię, w których jest rozwinięty przemysł ciężki), które były domem dla znacznych społeczności imigrantów. Polscy Amerykanie byli siłą w wyborach prezydenckich. Stanowili głównie elektorat Demokratów, który zapewnił Franklinowi D. Rooseveltowi ogromny margines głosów potrzebny do zwycięstwa, zwłaszcza po inwazji Niemiec na Polskę w 1939 r.

Dwight Eisenhower zyskał na popularności wśród polskich wyborców w latach 50., ale w 1960 r. polscy Amerykanie skorzystali z okazji, by licznie zagłosować na innego katolika, Johna F. Kennedy’ego. Jednak w następnych dziesięcioleciach, po wielu pokoleniach amerykańskiej podróży, polscy Amerykanie w dużej mierze przestali głosować jako jednostka. Ta społeczność wspięła się już na wyżyny amerykańskiej polityki, wydając wielu wybitnych polityków.

Był wśród nich były kandydat na prezydenta i senator stanu Maine Ed Muskie, syn imigrantów, którego pierwszym językiem w dzieciństwie był polski. Polscy Amerykanie byli wybierani na burmistrzów dużych miast na północnym wschodzie i przemysłowym środkowym zachodzie. Szeregi Izby Reprezentantów i Senatu również były wypełnione Polakami, w tym gigantami Izby Reprezentantów, takimi jak John Dingell z Michigan i Dan Rostenkowski z Illinois. A te siedem hrabstw, wszystkie o nazwie Pułaski, rozciągających się we wschodniej części Stanów Zjednoczonych? Są pomnikiem Kazimierza Pułaskiego, bohatera wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, który pochodził z Polski.

Marcin Cholewiński / PAP

Obchody Dnia Flagi Rzeczypospolitej Polskiej w dzielnicy Greenpoint w Nowym Jorku, 5 maja 2024 r.

Głosy Polonii za akces do NATO

Ostatni rozpoznawalny akt prężenia muskułów miał miejsce prawdopodobnie podczas wyborów prezydenckich w 1976 r., w następstwie epickiej gafy Geralda Forda podczas debaty. Po stwierdzeniu, iż „nie ma sowieckiej dominacji w Europie Wschodniej i nigdy nie będzie pod rządami Forda”, pogorszył sprawę, stwierdzając, iż „nie wierzy, iż Polacy uważają się za zdominowanych przez Związek Radziecki”.

Według Donalda Pienkosa, historyka polskiego pochodzenia z Uniwersytetu Wisconsin-Milwaukee, po głosowaniu na Richarda Nixona w 1972 r. głosy Polonii amerykańskiej w tym roku z dużym marginesem przeszły na Jimmy’ego Cartera. A Ford stracił sześć z 10 najbardziej polskich stanów — po tym, jak wszystkie 10 przypadło Nixonowi w jego miażdżącej wygranej cztery lata wcześniej.

Nawyki głosowania na Demokratów wśród polskich Amerykanów zostały w dużej mierze złamane przez antykomunistyczne postawy Ronalda Reagana i George’a H.W. Busha. Pojawiło się wiele spekulacji, iż pragnienie Billa Clintona, by pozyskać polskich Amerykanów i innych środkowoeuropejskich wyborców, odegrało rolę w jego wysiłkach na rzecz rozszerzenia NATO i włączenia do niego Polski. Jednak Dick Morris, strateg polityczny Clintona, zaprzeczył, gdy zapytano go, czy przeprowadził ankietę na temat tego pomysłu. — Ani ja, ani prezydent nigdy nie wierzyliśmy, iż istnieje coś takiego jak polski głos — powiedział pod koniec lat 90. — Jest biały głos, czarny głos, żydowski głos i latynoski głos.

Duda zaklinaczem Trumpa

Przy całej uwadze poświęconej wysiłkom Harris i Trumpa, by zabiegać o głosy Polonii amerykańskiej, to, co w dużej mierze pozostało niezauważone, to wysiłki polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, by zabiegać o Trumpa. Nie jest niczym niezwykłym, iż zagraniczny przywódca spotyka się z kandydatem na prezydenta, choćby na amerykańskiej ziemi. A Duda jest kimś w rodzaju zaklinacza Trumpa z bliskimi powiązaniami z byłym prezydentem. Ale spotkanie na finiszu jednych z najbardziej dzielących wyborów w historii USA, w być może najważniejszym stanie? Teraz to już jest gra bez udawania.

Idź do oryginalnego materiału