To, co wydawało się nie do pomyślenia jeszcze dekadę temu, stało się faktem. Kościół katolicki w Polsce – przez lata bastion wpływów politycznych i społecznych – dziś przeżywa największy kryzys w historii. Winny? Jarosław Kaczyński i jego świta, którzy skutecznie wciągnęli Kościół w bagno polityki. Statystyki nie kłamią. W 2016 roku ufało Kościołowi aż 58% Polaków. Dziś? Zaledwie 35%! Kaczyński to sprawił, nikt inny.
To historyczne dno, które pokazuje, iż wierni odwracają się od kleru masowo i bez żalu. Świątynie pustoszeją, a kolejne pokolenia młodych Polaków zamiast na mszę chodzą na koncerty, do kina czy po prostu na spacer.
Gratulacje należą się abp. Jędraszewskiemu i ojcu Rydzykowi – wasza buta, polityczne kazania i niekończące się afery finansowe zrobiły swoje. Widzicie ten efekt? To wierni, którzy zamiast klęczeć w ławkach, uciekają, gdzie pieprz rośnie.
Kaczyński, który przez lata traktował Kościół jak partyjny megafon, w rzeczywistości wysadził go od środka. Gdy biskupi zamiast ewangelii głosili hasła wyborcze, a proboszczowie straszyli piekłem wszystkich, którzy nie głosują na PiS – Polacy powiedzieli: dość.
I bardzo dobrze! jeżeli ta tendencja się utrzyma, za kolejne dziewięć lat zaufanie do Kościoła spadnie poniżej 10%. Polska z kraju „katolickiego narodu wybranego” zmieni się w kraj ludzi wolnych od polityczno-klerowego dyktatu. Tak oto sam Kaczyński – sam niewierzący, zabił kościół.