Gdy za kilka lat podręczniki do historii będą pisać rozdział o Polsce początku XXI wieku, uczniowie mogą mieć problem z uwierzeniem, iż to wszystko wydarzyło się naprawdę. Że czterech panów – z władzą w rękach– postanowiło bawić się państwem w tak obrzydliwy sposób, iż narażono nas nie tylko na miliardowe straty, ale też korupcję, złodziejstwo i utratę bezpieczeństwa.
Jarosław Kaczyński, emerytowany demiurg, który rządził z tylnego siedzenia, pokazując, iż nie trzeba być premierem, prezydentem ani choćby specjalnie lubianym, żeby mieć władzę absolutną. Jego plan? Żaden. Ale za to geniusz destrukcji – z twarzą wiecznego obrażenia się na rzeczywistość.
Mateusz Morawiecki – bankier, który zdradził cyfry na rzecz propagandy. Ten człowiek potrafił patrzeć prosto w kamerę i mówić, iż inflacja to wina Tuska, Unii i pogody, a rozdawanie pieniędzy bez pokrycia to „strategia rozwoju”. Premier od PowerPointa, który zarządzał państwem jakby kłamał na codzień: liczby się zgadzały tylko na slajdach, a za kulisami – chaos, długi i taśmy. Oraz milionowe interesy jego i kolesi.
Zbigniew Ziobro – człowiek, który wymyślił sobie nową definicję „reformy wymiaru sprawiedliwości”: zniszczyć niezależność sędziów, zbudować własne imperium prokuratorskie i sądowe, a potem jeszcze z kieszeni podatnika opłacić kampanię hejtu wobec tych, którzy się sprzeciwiają. Gdyby Machiavelli żył w Polsce, pisałby o Ziobrze z przerażeniem.
Andrzej Duda – notariusz nowego porządku, który zamiast być strażnikiem Konstytucji, traktował ją jak podkładkę pod długopis. Prezydent od podpisywania wszystkiego, co mu podsunęli – nieważne, czy to ustawa, która łamie trójpodział władzy, czy skręt w prawo przez zakaz aborcji. Człowiek, który na tle tej trupy wydaje się najbardziej nijaki – ale właśnie ta nijakość była jego największą winą.
Czy powinni siedzieć? To nie pytanie do felietonisty. To pytanie do historii. I do społeczeństwa, które – prędzej czy później – zapyta: jakim cudem dopuściliśmy, żeby banda cynicznych graczy rozmontowała fundamenty państwa prawa, udając przy tym zbawców narodu?