Kaczyński żebrze o pieniądze. PiS myli interes partii z interesem Polski

1 dzień temu
Zdjęcie: Kaczyński


Jarosław Kaczyński od lat kreuje się na obrońcę Polski przed „złym światem”, jedyną gwarancję bezpieczeństwa i dobrobytu. Ale im dłużej mówi, tym bardziej widać, iż to jedynie polityczna iluzja. Najnowszy apel prezesa PiS o finansowe wsparcie dla jego partii jest tego najlepszym dowodem. Kaczyński stwierdził: – „Jest jedna w tej chwili szansa dla Polski, tą szansą jest zwycięstwo PiS. I dlatego proszę o wsparcie tej drogi ku zwycięstwu”.

Te słowa brzmią jak dramatyczny apel przywódcy narodu w czasie kryzysu. Problem w tym, iż mówimy nie o państwie, ale o partii. I nie o ratowaniu Polski, ale o ratowaniu partyjnych finansów. Kaczyński mówi wprost: PiS nie ma pieniędzy i dlatego trzeba je wyciągnąć od obywateli.

Podczas konferencji prasowej Kaczyński tłumaczył: – „Nasza partia nie otrzymuje pieniędzy, środków państwowych z budżetu państwa. Dokładnie nie otrzymuje ogromnej większości tego, co nam się należy […], natomiast ma potrzeby i to, co mamy ze strony państwa, to jest w tej chwili niewystarczające choćby na bieżące funkcjonowanie partii”.

To retoryka ofiary. PiS, ugrupowanie, które przez osiem lat dzierżyło pełnię władzy i rozdzielało miliardy według własnego uznania, nagle stawia się w roli pokrzywdzonego. Partia, która nie miała oporów, by finansować gigantyczne kampanie propagandowe z publicznych środków, dziś lamentuje, iż nie ma na „bieżące funkcjonowanie”.

Czy obywatel, który odczuwa w portfelu skutki inflacji i kryzysu gospodarczego, naprawdę ma współczuć partii politycznej, iż nie stać jej na kolejne marsze i kongresy?

Kaczyński wymienił listę planowanych wydarzeń: marsz 11 listopada, marsz przeciwko paktowi migracyjnemu, marsz przeciwko Mercosurowi, kongres programowy i „cały cykl mniejszych kongresów”. Słowem: nieustanne manifestacje i partyjne show.

To pokazuje istotę polityki PiS – zamiast rozwiązywać realne problemy Polaków, partia organizuje kolejne spektakle, które mają podtrzymywać emocje i mobilizować elektorat. Marsze przeciwko abstrakcyjnym „paktom” i „złym zagranicznym układom” stają się ważniejsze niż szpitale, szkoły czy walka z drożyzną.

Kaczyński mówi: – „Mamy ogromną ilość różnych wydatków i dlatego zmuszony jestem prosić naszych zwolenników o finansowe wsparcie”. Ale czy rzeczywiście Polacy powinni finansować kolejne partyjne widowiska, zamiast oczekiwać realnej pracy dla dobra kraju?

Najbardziej niepokojące jest to, jak prezes PiS przedstawia swoją prośbę. – „To jest sprawa przyszłości naszego kraju” – podkreślał. Innymi słowy: jeżeli nie dasz PiS-owi pieniędzy, zagrożona będzie przyszłość Polski. To szantaż emocjonalny, który ma wdrukować w świadomość wyborców, iż interes partii i interes państwa to jedno i to samo.

Tymczasem właśnie ta zbitka – utożsamienie partii z ojczyzną – jest największym zagrożeniem dla demokracji. Państwo nie może być zakładnikiem jednej formacji politycznej, a Polska nie może być szantażowana przez swojego byłego premiera, iż bez PiS-u nie ma przyszłości.

PiS przez lata powtarzał, iż stoi po stronie zwykłych ludzi. Ale dzisiejsze wystąpienie Kaczyńskiego ujawnia, iż partia stoi przede wszystkim po stronie własnych interesów finansowych. Nie ma tu wielkiej wizji, nie ma strategii, nie ma idei. Jest tylko kalkulacja: nie mamy pieniędzy, więc trzeba je wyciągnąć od sympatyków.

Prezes próbuje przypominać, iż kiedyś podobna zbiórka pomogła wygrać kampanię prezydencką. Ale to przecież dowód nie na siłę idei, ale na to, iż PiS traktuje swoich zwolenników jak bankomat.

„Jest jedna szansa dla Polski, tą szansą jest zwycięstwo PiS” – mówi Kaczyński. W rzeczywistości jest odwrotnie. To właśnie odsunięcie PiS od władzy daje Polsce szansę na normalność, spokój i politykę skupioną na obywatelach, a nie na partyjnych marszach i propagandowych spektaklach.

Polacy mają prawo oczekiwać, iż ich pieniądze nie będą finansować kolejnych kłótni, wieców i kongresów. Mają prawo oczekiwać polityki opartej na odpowiedzialności, a nie na emocjonalnym szantażu.

Kaczyński po raz kolejny pokazał, iż PiS nie ma nic do zaoferowania poza wiarą w samego siebie. A prośba o pieniądze to nie wołanie o ratunek dla Polski, ale o ratunek dla partii, która coraz bardziej traci grunt pod nogami.

Idź do oryginalnego materiału