Jarosław Kaczyński ma na swoim koncie wiele sukcesów, których mu nie można odmówić. Nie wiadomo jednak, czy udałoby mu się odnieść choć połowę swoich zwycięstw, gdyby nie pomoc jednego z nauczycieli. Prezes, ale nie prymus Jarosław Kaczyński to dla wielu osób człowiek zagadka. Można nie zgadzać się z jego poglądami i stać w silnej opozycji do kierowanej przez niego od 22 lat partii, ale nikt nie zaprzeczy, iż jest skutecznym strategiem. W końcu trzeba mieć naprawdę duże umiejętności, aby brać nieznanych nikomu przeciętniaków bez większej charyzmy i robić z nich prezydentów. Tak samo utrzymywanie się w ścisłej czołówce w polskim parlamencie od dwóch dekad. Można by pomyśleć, iż polityk z Żoliborza musiał być pupilkiem nauczycieli i zbierał same dobre stopnie w szkole, skoro udało mu się zbudować taką karierę polityczną. Okazuje się jednak, iż było wręcz przeciwnie. Kaczyński nie był wybitnym uczniem i choćby zdarzyło mu się nie zdać do następnej klasy. Opowiadał o tym w wydanej w 2011 roku książce „Polska naszych marzeń”. Co ciekawe, mimo tak zwanego „kibla” z pewnego przedmiotu, udało mu się przeskoczyć do kolejnej klasy, choć sam przyznał, iż doszło do tego „nielegalnie”. – Zdarzyło mi się nie zdać z 10. do 11. klasy i mimo