W liście skierowanym do uczestników jednej z partyjnych konferencji programowych, Jarosław Kaczyński opowiadał o Polsce, jakiej by chciał. Nie powiedział tylko, dlaczego jej jeszcze nie ma.
– Pragnąłbym, aby Polska stała się liderem Europy, aby wykorzystano szanse, jakie otwiera przed nami koncepcja Międzymorza – pisał prezes PiS. – Pragnąłbym, aby Polska co najmniej stała się liderem naszej części Europy, a ta z kolei współdecydowała o losach Unii Europejskiej i całego kontynentu – przekonywał.
– Innymi słowy pragnąłbym, aby Polska co najmniej stała się liderem naszej części Europy, a ta z kolei współdecydowała o losach Unii Europejskiej i całego kontynentu. Rzecz jasna w tej wizji Unia Europejska byłaby związkiem państw narodowych, wyzbytym tendencji centralistycznych, silnym gospodarką oraz duchem, wiernym wartościom konstytutywnym dla naszej cywilizacji i nawiązującym do myśli ojców-założycieli – kontynuował Kaczyński.
Problem w tym, iż Kaczyński od 2015 r. zrobił wszystko, by nasz kraj przestał być europejskim liderem. Władza marzy o polexicie, gospodarka kuleje, a Polska ma najgorszą opinię w świecie po 1989 r.
Prawdę mówiąc, jeżeli lider Zjednoczonej Prawicy serio marzy o takiej Polsce, o jakiej pisze, to powinien głosować na Platformę Obywatelską. Kto wie, może to choćby zrobi?