Kaczyński w trybie X. Im mniej władzy, tym więcej gniewu.

5 dni temu
Zdjęcie: Kaczyński


15 października mija dokładnie dwa lata od wyborczego zwycięstwa deokratycznej koalicji. Rocznica ta mogłaby być okazją do refleksji nad zmianą stylu rządzenia i kondycją polskiej demokracji.

Zamiast tego, dostaliśmy kolejny wpis Jarosława Kaczyńskiego, który na portalu X (dawniej Twitter) obwieścił: „Oszustwa Tuska nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością. Zafundowali za to rozczarowanie, bezczelne łamanie prawa i #2lataChaosu. Fala kłamstwa, która doprowadziła ich do władzy, nieustannie trwa… Wystarczy! Polacy, czas otworzyć oczy!”

Trudno oprzeć się wrażeniu, iż prezes PiS mówi tu mniej o rządzie Donalda Tuska, a bardziej o własnych obsesjach. „Dwa lata chaosu” – to określenie, które trafia w pustkę, bo w politycznej rzeczywistości 2025 roku chaos zdaje się raczej dotyczyć samego obozu PiS. Po utracie władzy partia, której Kaczyński był architektem i jedynym ośrodkiem decyzji, ugrzęzła w wewnętrznych sporach i braku strategii.

Kaczyński, niegdyś mistrz kontroli nad przekazem, dziś coraz częściej przypomina samotnego komentatora historii, który reaguje na wydarzenia z pozycji widza, a nie uczestnika. Wpisy na X stają się jego głównym instrumentem politycznym – krótkie, emocjonalne, pełne patosu, ale pozbawione propozycji. Polityk, który przez lata zarzucał innym „puste słowa”, dziś sam operuje językiem oderwanym od rzeczywistości.

Trudno nie zauważyć paradoksu. Gdy prezes PiS ostrzega przed „falą kłamstwa”, robi to w momencie, gdy jego własna partia walczy z wiarygodnością. Oskarżenia o nadużycia w funduszach publicznych, upolitycznienie mediów i prokuratury czy polityka kadrowa z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy wciąż ciągną się za ugrupowaniem jak cień. W tej sytuacji powtarzane z uporem wezwanie, by „Polacy otworzyli oczy”, brzmi raczej jak echo minionej retoryki niż nowy apel.

Warto też zwrócić uwagę na sam język Kaczyńskiego. Jeszcze kilka lat temu jego komunikaty były zwięzłe, ale przemyślane – dziś toną w emocjach, skrótach, hasztagach. Hasło „#2lataChaosu” to raczej produkt PR-owy niż polityczna diagnoza. Nie wyjaśnia, na czym ten chaos miałby polegać. Gospodarka rośnie umiarkowanie, bezrobocie jest rekordowo niskie, napięcia w relacjach z UE – choć realne – nie zagrażają pozycji Polski w Europie. Można oczywiście krytykować rząd Tuska za brak odwagi w reformach czy niezdecydowanie, ale chaos? To słowo zarezerwowane dla czasów, gdy ministrowie PiS potrafili jednego dnia wprowadzać ustawę, a drugiego – poprawiać ją w trybie awaryjnym.

Polska polityka, choćby jeżeli bywa chaotyczna, nie potrzebuje dziś alarmistycznych fraz, ale spokojnej analizy. Tymczasem Kaczyński wciąż próbuje budować obraz rzeczywistości, w której jego partia jest jedyną ostoją porządku. „Będą wam wmawiali, iż jest lepiej, taniej, a obietnice zostały spełnione” – pisze. Ale to właśnie PiS przez lata wmawiało, iż „Polska w ruinie” jest tylko kwestią czasu, jeżeli władza trafi w inne ręce. Dziś widać, iż katastrofa nie nadeszła – za to nadszedł czas rozliczeń, także tych symbolicznych.

Kaczyński, dla którego polityka była zawsze walką dobra ze złem, teraz sam musi mierzyć się z oceną własnej epoki. Wbrew intencjom jego wpisów, to nie Tusk, ale on sam staje się symbolem przeszłości, której coraz mniej wyborców chce bronić.

Dwa lata po utracie władzy Jarosław Kaczyński wciąż próbuje mówić do Polaków językiem z 2015 roku. Problem w tym, iż kraj, który wówczas chciał „wstać z kolan”, dziś woli po prostu spokojnie iść do przodu.

Idź do oryginalnego materiału