No i skończyła się bezkarność Kaczyńskiego. Dyktator z Żoliborza, podstarzały prezes PiS oszalały z nienawiści, ma wielki problem. Do Sądu Rejonowego w Warszawie trafił właśnie prywatny akt oskarżenia przeciwko prezesowi PiS, złożony przez znanego opozycjonistę Zbigniewa Komosę. Sprawa dotyczy głośnego incydentu z 10 sierpnia 2025 roku, kiedy to Kaczyński, przemawiając na Placu Piłsudskiego, nazwał „śmieciami” Polaków sprzeciwiających się kłamstwom o rzekomym „zamachu smoleńskim”.
Komosa wprost zarzuca Kaczyńskiemu publiczne znieważenie Polaków, w tym Zbigniewa Komosy i towarzyszących mu osób. – Określenie „śmieci” użyte w kontekście politycznym i wobec pokojowo protestujących obywateli jest pogardliwe, naruszające godność i dobre imię – to czyn zabroniony z art. 216 §2 kodeksu karnego – podkreślono w akcie oskarżenia. Do zdarzenia doszło podczas porannych uroczystości upamiętniających katastrofę smoleńską. Komosa i grupa manifestantów czekali, by po zakończeniu ceremonii PiS złożyć własny wieniec, wyrażając sprzeciw wobec forsowania tezy o „zamachu”. Kiedy Kaczyński przeszedł obok, zamiast zachować milczenie, zaatakował słownie przeciwników politycznych.
Teraz sprawa trafi na wokandę. o ile sąd uzna racje oskarżyciela, lider PiS może stanąć w obliczu realnej odpowiedzialności karnej. – To nie jest tylko kwestia honoru, ale też zasada, iż nikt – choćby były premier i partyjny przywódca – nie stoi ponad prawem – podkreśla Komosa. Dla Kaczyńskiego, który lubi stawiać się w roli moralnego arbitra, proces za publiczną zniewagę może być ciosem wizerunkowym, ale też politycznym. Bo jeżeli sprawa zakończy się wyrokiem skazującym, prezes PiS może trafić za kratki. I wygląda na to, iż Komosa jest zdeterminowany, by właśnie taki finał zobaczyć.