Jarosław Kaczyński znów próbuje grać na starych nutach – straszyć, oskarżać i wytykać rzekome manipulacje przeciwnikom. Tymczasem to on sam coraz częściej brzmi jak polityk, który nie ma już nic do zaproponowania poza jałową krytyką. Najnowsze sondaże i reakcje Polaków pokazują jasno: era Kaczyńskiego dobiega końca.
Jarosław Kaczyński od lat żyje w świecie własnych metafor i obsesji. Każdy, kto nie pasuje do jego narracji, staje się wrogiem, zdrajcą albo – w najlepszym wypadku – manipulantem. Ostatnie wystąpienia prezesa PiS pokazują jednak coś znacznie ważniejszego niż jego tradycyjne złośliwości wobec Donalda Tuska. Pokazują polityka, który stracił kontakt z rzeczywistością.
Podczas konferencji prasowej Kaczyński stwierdził: „Nagle się okaże, iż Donald Tusk jest antyniemiecki, ale nie w czynach, tylko w słowach. Bo cała polityka tej formacji polega na nieustannej manipulacji, oszukiwaniu społeczeństwa. Jak trzeba, to oni udają, iż są nami, a wmawiają, iż oni to my”. Słowa te miały być ciosem w premiera. Wyszły jak karykatura – pełne pogardy, ale pozbawione treści.
Polacy widzą przecież, iż to właśnie Kaczyński od lat buduje swoją potęgę na strachu i manipulacji. To on stworzył świat, w którym każde działanie opozycji określane jest jako zdrada, a każdy polityczny przeciwnik musi być zdyskredytowany. To on uparcie powtarza te same slogany, jakby od tego miały stać się prawdą.
Tymczasem fakty są nieubłagane. Z badania IBRiS dla PAP wynika, iż zaufanie do Wojska Polskiego osiągnęło rekordowy poziom 93,9 proc.. To fenomen na skalę światową – niemal cała wspólnota narodowa deklaruje wsparcie dla armii. kilka mniejsze jest zaufanie do NATO. W chwili, gdy Polska stanęła w obliczu rosyjskich prowokacji, społeczeństwo zareagowało solidarnością, a nie lękiem. To powód do dumy, który każdy odpowiedzialny polityk powinien podkreślać.
Zrobił to Donald Tusk, pisząc: „Wojsko i władze państwowe stanowiły jedność w chwili próby. Polska dała całemu światu przykład odwagi, odpowiedzialności i narodowej solidarności w obliczu zagrożenia. Nie pozwólmy nikomu tego zmarnować. Nikomu!”. To nie manipulacja, ale próba pokazania, iż Polska potrafi być silna, gdy stoi razem.
Kaczyński wolał jednak zakpić: „Obóz władzy w ramach swoich nieustannych manipulacji próbuje w tej chwili być po stronie armii”. Trudno o bardziej groteskową diagnozę. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której lider partii opozycyjnej próbuje wmówić ludziom, iż rząd wspierający własne wojsko robi coś złego? Przecież to absurd.
Nie przypadkiem prezes PiS wciąż wraca do starych przykładów – wypowiedzi Frasyniuka czy aktorki Kurdej-Szatan – jakby odgrzewane konflikty sprzed lat mogły odwrócić uwagę od teraźniejszości. Ta retoryka brzmi jak płyta zacięta na jednym fragmencie. Tymczasem wyborcy żyją tu i teraz. Widzą drony naruszające polską przestrzeń powietrzną. Widzą potrzebę jedności w obliczu zagrożeń. I nie chcą już słuchać wiecznych połajanek człowieka, który nie ma nic nowego do powiedzenia.
Kaczyński atakując Tuska za „antyniemieckość na niby” pokazuje swoje własne uwikłania. Bo kto, jak nie PiS, przez lata opierał całą narrację na biciu w Berlin? Kto krzyczał o reparacjach wojennych, wiedząc, iż to tylko polityczny teatr? Dziś, gdy świat się zmienia, a polityka międzynarodowa wymaga elastyczności, Kaczyński pozostaje więźniem własnej propagandy.
Warto też spojrzeć na sondaże szerzej. Owszem, rośnie nieufność Polaków wobec Unii Europejskiej. Ale to nie znaczy, iż ludzie chcą izolacji. To raczej efekt braku poważnej rozmowy o przyszłości Europy i miejsca Polski w tej wspólnocie. A kto przez lata redukował Unię do roli chłopca do bicia? Kto zamiast budować partnerstwa, zajmował się ustawicznym szukaniem wrogów? Odpowiedź jest oczywista.
Polacy zaczynają dostrzegać, iż Jarosław Kaczyński nie ma już pomysłu na przyszłość. Została mu tylko krytyka – często jałowa, często powtarzana bez końca. Jego słowa mają dziś wagę pustych haseł, które nie porywają nikogo poza najtwardszym elektoratem. To dlatego coraz częściej słyszymy opinie, iż PiS staje się partią przeszłości, ugrupowaniem, które zatrzymało się w epoce własnych resentymentów.
Gdy premier apeluje o jedność wokół wojska, a prezes największej partii opozycyjnej nazywa to „gierką”, trudno o lepszy dowód, iż coś się odwróciło. To nie Tusk musi udowadniać swoją wiarygodność. To Kaczyński musi tłumaczyć, dlaczego Polacy mieliby mu jeszcze wierzyć.
I wygląda na to, iż coraz mniej osób znajduje dla siebie odpowiedź.