Kaczyński w potrzasku. Sam sobie to zgotował

2 dni temu
Zdjęcie: Kaczyński


Jarosław Kaczyński, niekwestionowany lider Prawa i Sprawiedliwości, po raz kolejny pokazuje, iż jego polityczne decyzje mogą być gwoździem do trumny dla własnej partii. W kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich w 2025 roku, gdzie w grze pozostają Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen, Kaczyński znalazł się w pułapce, którą sam sobie zafundował. Jak słusznie zauważono w analizie opublikowanej na łamach „Rzeczpospolitej”, „Jarosław Kaczyński jest dziś w klinczu. Wie już, iż decyzja o wystawieniu Karola Nawrockiego była jedną z najgorszych w ostatnich latach”. I trudno się z tym nie zgodzić – wybór Nawrockiego, zamiast bardziej charyzmatycznego kandydata, to dowód na to, iż Kaczyński bardziej boi się utraty kontroli nad partią niż przegranej w wyborach.

Decyzja o wystawieniu Karola Nawrockiego jako kandydata PiS na prezydenta była podyktowana wewnętrznymi rozgrywkami w partii, a nie realną oceną jego szans w starciu z Rafałem Trzaskowskim czy Sławomirem Mentzenem. Nawrocki, historyk i prezes Instytutu Pamięci Narodowej, nie ma ani charyzmy, ani politycznego doświadczenia, by skutecznie zmobilizować elektorat PiS, a co dopiero przyciągnąć nowych wyborców. W efekcie, jak wskazują sondaże „na dziś, a więc przed rozpoczęciem najbardziej gorącego etapu kampanii wyborczej, wciąż większe szanse na wejście do drugiej tury ma Karol Nawrocki” – zauważa Barbara Brodzińska-Mirowska na łamach „Rzeczpospolitej” – ale jego poparcie jest kruche i ograniczone do żelaznego elektoratu PiS. Kaczyński, stawiając na Nawrockiego, chciał „utrzymać w ryzach partię”, ale zapomniał, iż wybory wygrywa się nie tylko lojalnością partyjną, ale także zdolnością do inspirowania i przekonywania.

Wbrew narracji, którą próbuje budować Konfederacja, Sławomir Mentzen nie jest wcale większym zagrożeniem dla Rafała Trzaskowskiego niż Karol Nawrocki. Jak słusznie zauważono, „Sławomir Mentzen nie spowoduje, iż strategia wyborcza Rafała Trzaskowskiego runie. A tylko w takim układzie byłby realnie trudniejszym przeciwnikiem niż Karol Nawrocki” (rp.pl). Mentzen, choć zyskuje poparcie wśród młodego elektoratu – zwłaszcza mężczyzn – ma problem z dotarciem do szerszej grupy wyborców, szczególnie starszych, którzy są kluczowi dla PiS. „Mentzenowi będzie bardzo trudno z liberalnymi hasłami o emeryturach i służbie zdrowia w dwa miesiące przekonać do siebie starszych wyborców” – czytamy. Co więcej, jego elektorat jest „chwiejny politycznie, mniej lojalny”, co może skutkować niższą frekwencją w drugiej turze.

Dla Kaczyńskiego jednak Mentzen w drugiej turze to scenariusz katastrofalny. Wejście lidera Konfederacji do finałowego starcia z Trzaskowskim oznaczałoby nie tylko porażkę Nawrockiego, ale i realne zagrożenie dla dominacji PiS na prawicy. Jak słusznie wskazano, „dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego lepszy byłby w Pałacu Prezydenckim wiceprzewodniczący PO niż lider Konfederacji”. Dlaczego? Bo Trzaskowski, choć przeciwnik polityczny, jest przewidywalny – jego prezydentura oznaczałaby kontynuację sporów o wymiar sprawiedliwości i rozliczenia PiS, ale dawałaby partii Kaczyńskiego czas na odbudowę i ewentualny powrót do władzy. Mentzen natomiast, jako prezydent, mógłby wzmocnić Konfederację kosztem PiS, co w dłuższej perspektywie mogłoby „uniemożliwić [PiS] powrót do władzy” – dodaje dziennik. Kaczyński, popierając Mentzena, ryzykowałby „gwóźdź do trumny dla jego i tak poturbowanego ugrupowania”.

Kaczyński staje przed dylematem, którego sam jest architektem. Poparcie Mentzena w drugiej turze byłoby dla PiS „ruchem niemal samobójczym”, bo oznaczałoby wzmocnienie konkurencji na prawicy. Konfederacja, jak słusznie zauważono, „bardziej niż na koalicję liczy na osłabienie PiS i przejęcie dominacji na prawicy”. Z drugiej strony, brak poparcia dla Mentzena i ciche przyzwolenie na zwycięstwo Trzaskowskiego mogłoby zdemobilizować elektorat PiS, co również osłabiłoby partię w przyszłych wyborach parlamentarnych. Badania IPSOS dla Liberté! pokazują, iż elektorat PiS darzy Konfederację większą sympatią niż na odwrót, ale „to jednak nie oznacza automatycznego przeniesienia głosów w drugiej turze z Nawrockiego na Mentzena”. Część wyborców PiS mogłaby po prostu zostać w domu, co tylko ułatwiłoby Trzaskowskiemu zwycięstwo.

Dla Rafała Trzaskowskiego scenariusz z Mentzenem w drugiej turze to wręcz wymarzona sytuacja. Jak wskazano, „Sławomir Mentzen w drugiej turze, z uwagi na swoje poglądy wygłaszane w tej chwili i w przeszłości, oznacza także dla Rafała Trzaskowskiego szansę na jeszcze bardziej wyraźną polaryzację, co będzie służyć mobilizacji elektoratu koalicji 15 października” . Trzaskowski mógłby w pełni wykorzystać negatywną kampanię, przypominając kontrowersyjne wypowiedzi Mentzena, które w internecie pozostają na zawsze. Kaczyński, stawiając na słabego Nawrockiego, nie tylko zmniejszył szanse PiS na prezydenturę, ale i otworzył drzwi dla Konfederacji, która może w przyszłości zagrozić jego partii.

Podsumowując, Jarosław Kaczyński po raz kolejny udowadnia, iż jego obsesja na punkcie kontroli nad partią prowadzi do strategicznych błędów, które mogą kosztować PiS utratę wpływów na polskiej scenie politycznej. Wybór Nawrockiego był fatalny, a widmo Mentzena w Pałacu Prezydenckim to dla Kaczyńskiego scenariusz gorszy niż prezydentura Trzaskowskiego. Jak pokazuje analiza na rp.pl, to nie Trzaskowski powinien bać się Mentzena – to Kaczyński powinien drżeć na myśl o tym, co jego własna krótkowzroczność może przynieść polskiej prawicy.

Źródło: rp.pl

Idź do oryginalnego materiału