Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości, w swojej reakcji na poparcie PSL dla Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich 2025 roku, pokazuje wyraźne oznaki desperacji.
Jego wpis na platformie X, w którym krytykuje kierownictwo PSL i samego Trzaskowskiego, jest próbą zdyskredytowania decyzji ludowców, a jednocześnie wołaniem o poparcie dla Karola Nawrockiego, kandydata PiS. Kaczyński, zdając sobie sprawę z trudnej pozycji Nawrockiego, zwłaszcza po kontrowersjach i wątpliwościach moralnych podnoszonych przez takich ekspertów jak prof. Antoni Dudek, wydaje się szukać każdego możliwego sposobu, by wzmocnić szanse swojego kandydata. Atakując PSL i Trzaskowskiego, próbuje zmobilizować konserwatywnych wyborców, którzy mogliby poczuć się zdradzeni przez ludowców.
Kaczyński w swoim wpisie podkreśla, iż PSL, popierając Trzaskowskiego, zdradza swoje wartości, takie jak obrona tradycji, polskiego rolnictwa, wsi i bezpieczeństwa. Nazywa Trzaskowskiego „człowiekiem o skrajnie lewicowych poglądach”, „walczącym z krzyżem ambasadorem paktu klimatycznego”, który rzekomo popiera migrantów szturmujących granicę. Ta retoryka ma na celu ukazanie PSL jako partii, która porzuciła swoje ideały na rzecz politycznej kalkulacji. Jednakże, ton Kaczyńskiego zdradza jego własne obawy – wie, iż poparcie PSL dla Trzaskowskiego może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść kandydata opozycji, co stawia Nawrockiego w jeszcze trudniejszej sytuacji. Kaczyński, zamiast skupić się na promowaniu programu Nawrockiego, ucieka się do krytyki przeciwników, co świadczy o jego rozpaczliwej potrzebie znalezienia nowych sojuszników.
Decyzja Komitetu Wykonawczego PSL o jednogłośnym poparciu Rafała Trzaskowskiego może wydawać się zaskakująca, biorąc pod uwagę różnice ideologiczne między ludowcami a Trzaskowskim, ale jest zrozumiała, gdy przeanalizujemy szerszy kontekst polityczny. PSL, pod przywództwem Władysława Kosiniaka-Kamysza, najprawdopodobniej kierowało się pragmatyzmem i chęcią przeciwdziałania dalszemu umocnieniu PiS. Nawrocki budzi kontrowersje – od afery z kawalerką w Gdańsku po plotki o innych nieetycznych działaniach, o których wspominał prof. Dudek. Dla PSL, które w ostatnich latach próbuje odbudować swoją pozycję jako umiarkowana siła polityczna, poparcie Nawrockiego mogłoby być postrzegane jako krok wstecz i przywiązanie się do toksycznego obozu dawnej władzy.
Kosiniak-Kamysz, zapewniając Trzaskowskiego o pełnym wsparciu członków i sympatyków PSL, prawdopodobnie kierował się także kalkulacją wyborczą. Elektorat PSL, choć tradycyjnie konserwatywny, w dużej mierze składa się z rolników i mieszkańców wsi, którzy w ostatnich latach odczuwali skutki polityki PiS – od problemów z ASF, przez unijne dopłaty, po rosnące koszty produkcji. Trzaskowski, mimo iż Kaczyński przedstawia go jako skrajnego lewicowca, w swojej kampanii mógł zaoferować bardziej inkluzywną wizję, która uwzględnia potrzeby wsi, jednocześnie promując modernizację i współpracę z Unią Europejską. PSL mogło uznać, iż Trzaskowski jest mniejszym zagrożeniem dla ich wyborców niż Nawrocki, który – jako przedstawiciel PiS – kojarzy się z centralizacją władzy i ignorowaniem głosu regionów.
Kaczyński, pytając retorycznie „Dokąd zmierzacie, kierownictwo PSL? Co na to wasi wyborcy?”, próbuje zasiać niepokój wśród sympatyków ludowców, sugerując, iż poparcie dla Trzaskowskiego to zdrada ich interesów. Jednak jego słowa mogą być odbierane jako hipokryzja – PiS pod rządami Kaczyńskiego niejednokrotnie podejmowało decyzje sprzeczne z interesami wsi, a sam Nawrocki, jak wskazuje Dudek, budzi wątpliwości moralne, które powinny być czerwoną flagą dla wszystkich wyborcy ceniącego uczciwość. PSL, wybierając Trzaskowskiego, mogło kierować się chęcią zmiany i odcięcia od polityki PiS, która dla wielu stała się symbolem arogancji i korupcji. Kaczyński, zamiast zrozumieć te motywacje, woli uciekać się do ataków, co tylko podkreśla jego rozpaczliwą walkę o każdy głos dla Nawrockiego.