Jarosław Kaczyński nie zamierza dzielić się władzą z Konfederacją. Prezes ostro atakuje konkurencyjną prawicową partię, co wzbudziło zaskoczenie choćby przy Nowogrodzkiej. Kaczyński wojuje z „Konfą” Przy Nowogrodzkiej uznano, iż zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich to po prostu preludium do powrotu PiS do władzy. Pojawił się następujący scenariusz: po przyspieszonych wyborach, do których doprowadzi nowy prezydent, władzę w Polsce przejmie prawicowa koalicja PiS i Konfederacji, oczywiście pod prymatem Nowogrodzkiej. Ale ten plan już nie wygląda na aktualny. Jarosław Kaczyński nie chce żadnych półśrodków. Chce, by PiS rządziło samodzielnie. I dlatego ostro atakuje Konfederację, która z potencjalnego sojusznika stała się w jego oczach konkurencyjną prawicową partią. – Musimy przejąć pełnię władzy, bo prezydent działa jak taran, ale jednak jego możliwości są ograniczone. Potrzebny jest Polsce dobry rząd — to znaczy taki, który będzie miał mocne poparcie, a takim poparciem. I uwierzcie mi państwo, bo być może tutaj jest także niejeden zwolennik Konfederacji, może powstać tylko wtedy, o ile to będzie rząd Prawa i Sprawiedliwości – grzmiał podczas jednego ze spotkań z wyborcami Kaczyński. Sugerował też, iż Konfederacja chce dogadać się z Donaldem Tuskiem, co w jego oczach jest przecież synonimem zdrady narodowej. Sygnał nie może być jaśniejszy – to koniec opowiadania o koalicji