Jarosław Kaczyński znajduje się w prawdziwym politycznym potrzasku. Rozpaczliwie szukając „człowieka z charakterem”, który nie tylko będzie lojalny, ale i zdoła przekonać Polaków, Kaczyński rzekomo rozgląda się już choćby wśród pisowskich celebrytów i medialnych twarzy. Kto wie, może już niedługo zaproponuje nominację samemu Michałowi Rachoniowi?
PiS od dłuższego czasu nie ma nikogo, kto mógłby stanąć w szranki o fotel prezydencki, nie mówiąc już o kimś z choćby cieniem charyzmy. Każdy potencjalny kandydat, który miałby godnie reprezentować partię, odpada, zanim jeszcze Kaczyński zdąży wygłosić w ich stronę pierwsze kazanie o „obowiązku wobec Ojczyzny”. Mateusz Morawiecki? Wzbudza u Kaczyńskiego niemal instynktowną niechęć, co widać w każdej wypowiedzi prezesa. Mateusz Błaszczak? Może być skuteczny jako partyjny podnóżek, ale do roli prezydenta raczej się nie nadaje. A inni? Albo brakuje im kompetencji, albo – co gorsza – sam Kaczyński nie darzy ich dostatecznym zaufaniem.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
W tej atmosferze politycznej pustki i niedoboru talentów politycznych, Kaczyński zaczął spoglądać w kierunku „swoich ludzi” z telewizji. W końcu Rachoń to człowiek od pisowskiej propagandy, człowiek zawsze oddany i gotowy do kłamstw na wielką skalę. Co prawda o realnej polityce może i nie wie zbyt wiele, ale czy to przeszkadza? Dla Kaczyńskiego liczy się tylko jedno – lojalność. Może Rachoń przydałby się jako twarz, która nie tylko w telewizji, ale i na najwyższym stanowisku państwowym, powtarzałaby słowa prezesa, jakby były one objawieniem.
Gdyby Rachoń lub ktoś podobny rzeczywiście został kandydatem, byłoby to posunięcie oparte na założeniu, iż Polacy oczekują kolejnej kadencji pełnej pustych sloganów i wzniosłych przemówień. Jak pokazały ostatnie lata, Kaczyński ma tendencję do przeceniania siły własnej retoryki. Być może wierzy, iż wystarczy medialna twarz, która będzie wygłaszać patriotyczne hasła, aby Polacy zapomnieli o pustych obietnicach, aferach i złodziejstwie.
Desperackie poszukiwanie kandydatury to wyraz słabości Kaczyńskiego i jego partii. Brak wiarygodnych, doświadczonych polityków, którzy mogliby stanąć na czele państwa, pokazuje, jak bardzo PiS skupił się na krótkowzrocznych, propagandowych działaniach, zamiast budować zaplecze oparte na zaufanych, kompetentnych kadrach.
W tej sytuacji do gry wchodzi Przemysław Czarnek, który zamierza zagrać o prezydenturę z pełną siłą. Rachoń nie ma z nim szans. A jakie szanse ma Czarnek w starciu z Sikorskim lub Trzaskowskim? Też żadne. Ale on o tym nie myśli…