Kaczyński prowokuje Trumpa. Awantura ważniejsza niż bezpieczeństwo Polski

3 dni temu
Zdjęcie: Kaczyński


Jarosław Kaczyński znów postanowił zabrać głos w sprawach bezpieczeństwa, i jak zwykle zrobił to w sposób, który więcej szkodzi niż pomaga.

Tym razem padło na komentarz do słów Donalda Trumpa o rosyjskich dronach, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Prezes PiS nie tylko zignorował dyplomatyczny ton prezydenta USA, ale wręcz zasugerował, iż Trump „wprowadza w błąd”. To sytuacja bez precedensu: lider największej polskiej partii opozycyjnej publicznie zarzuca najważniejszemu sojusznikowi kłamstwo.

– „Uważam inaczej. W moim przekonaniu w żadnym wypadku nie była to pomyłka” – powiedział Kaczyński, odnosząc się do wypowiedzi Trumpa, który starał się złagodzić napięcie, mówiąc: – „To mogła być pomyłka, ale niezależnie od tego nie jestem zadowolony z całej tej sytuacji”.

Na pierwszy rzut oka można uznać te słowa Kaczyńskiego za kolejną jego publicystyczną złośliwość. Jednak w polityce zagranicznej takie zagrania to nie złośliwości, ale nieodpowiedzialne prowokacje.

Polska od lat opiera swoje bezpieczeństwo na filarze NATO i bliskiej współpracy z USA. Tymczasem Kaczyński, zamiast budować jedność i podkreślać znaczenie sojuszu, wybiera otwartą krytykę amerykańskiego prezydenta. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta: bo w logice PiS wszystko musi być podporządkowane wewnętrznej wojnie politycznej.

Kaczyński, mówiąc o „wprowadzaniu w błąd” i „rosyjskiej propagandzie”, próbuje stworzyć wrażenie, iż tylko on i jego środowisko znają prawdę. To klasyczna metoda – zasiewać wątpliwości wobec instytucji, mediów i teraz choćby wobec amerykańskiego przywódcy, by jedynym wiarygodnym źródłem wiedzy okazał się PiS.

– „To były rosyjskie drony. Cała reszta to jest po prostu ich propaganda” – mówił Kaczyński. Ale czy ktoś w ogóle to kwestionował? Trump nie negował faktu, iż incydent miał miejsce, tylko zasugerował, iż mogło dojść do nieporozumienia. Tego typu ton jest typowy dla przywódców, którzy muszą równoważyć ostrożność dyplomatyczną z realnym zagrożeniem. Tymczasem prezes PiS wolał obrócić to w kolejny atak, jakby celem było nie rozwiązanie problemu, ale zaognienie sytuacji.

Zachowanie Kaczyńskiego jest tym bardziej groźne, iż wpisuje się w długą tradycję PiS: wykorzystywania spraw bezpieczeństwa narodowego do własnej walki politycznej. Zamiast budować spokój i pewność, Kaczyński wprowadza chaos. Zamiast współpracy z partnerami, prowokuje awantury. Zamiast chłodnej analizy – daje emocjonalne tyrady, które mają jedno zadanie: pokazać, iż tylko PiS jest „prawdziwym patriotą”.

– „Każdy świadomy Polak, w szczególności świadomy polski patriota, powinien o tym wiedzieć” – mówił Kaczyński, sugerując, iż kto nie podziela jego narracji, ten najwyraźniej patriotą nie jest. To kolejny przykład dzielenia społeczeństwa na „prawdziwych” i „nieprawdziwych” Polaków. Tego typu retoryka nie tylko szkodzi debacie publicznej, ale w kontekście stosunków międzynarodowych jest po prostu niebezpieczna.

Kaczyński został zapytany, czy prezydent Trump powinien zareagować bardziej stanowczo. Odpowiedział, iż „mamy stanowczą reakcję NATO, a NATO to jest przecież instytucja, która jest w wielkiej mierze – to oczywiście jest pewien skrót myślowy – po prostu amerykańska”.

To stwierdzenie mówi o nim więcej niż wszystkie wcześniejsze wypowiedzi. Dla Kaczyńskiego NATO to nie sojusz równych partnerów, ale amerykańska proteza, którą można przywołać w każdym sporze. Taka wizja pokazuje, jak PiS naprawdę postrzega bezpieczeństwo Polski: nie jako rezultat konsekwentnej polityki i współpracy międzynarodowej, ale jako efekt kaprysu jednego czy drugiego prezydenta USA. To myślenie krótkowzroczne i infantylne, które w sytuacji realnego kryzysu może nas drogo kosztować.

Kaczyński, zamiast szukać rozwiązań i wspierać polską rację stanu, szuka wroga – czy to wewnętrznego, czy zewnętrznego. Dziś padło na Trumpa, jutro może paść na kogokolwiek innego, kto ośmieli się mówić w tonie innym niż PiS-owski. Taką polityką nie buduje się bezpieczeństwa, tylko podsyca konflikty i izoluje Polskę na arenie międzynarodowej.

Publiczne zarzucanie prezydentowi USA, iż „wprowadza w błąd”, to nie wyraz odwagi, ale skrajnej nieodpowiedzialności. Jarosław Kaczyński pokazuje, iż w imię wewnętrznych wojenek gotów jest ryzykować dobry wizerunek Polski i osłabiać nasze relacje z kluczowym sojusznikiem. A PiS – jak zwykle – klaszcze.

Polska potrzebuje dziś rozwagi, współpracy i spójnej polityki bezpieczeństwa. Tymczasem Kaczyński znów wybiera awanturę. I to awanturę z Trumpem – człowiekiem, od którego jego własna partia jeszcze niedawno domagała się „Fortu Trump”. To dowód nie tylko politycznej krótkowzroczności, ale i kompletnego oderwania od realiów.

Idź do oryginalnego materiału