Jeśli w Polsce wybucha skandal polityczny, finansowy czy gospodarczy – prędzej czy później trop prowadzi do jednego adresu: Nowogrodzka 84/86 w Warszawie. To tam, w zaciszu partyjnego gabinetu, od dwóch dekad Jarosław Kaczyński trzyma rękę na pulsie władzy. Oficjalnie – emeryt. W rzeczywistości – niekwestionowany szef największej mafii politycznej w III RP, człowiek, który od lat pociąga za sznurki. I to właśnie on ponosi odpowiedzialność za wszystkie afery, które zrodziły się w czasie rządów PiS.
Kaczyński nie musi podpisywać żadnych ustaw ani przetargów, by być odpowiedzialnym. To on decyduje, kto zostaje ministrem, kto trafia na listy wyborcze, kto awansuje w spółkach Skarbu Państwa. To on stworzył system, w którym lojalność wobec wodza jest ważniejsza od prawa, etyki czy kompetencji. W takim układzie afery są nie tyle wypadkiem przy pracy, co naturalnym produktem ubocznym.
Ostrowiec, Willa Plus, respiratorowa, Pegasusa, SKOK-i, elektrownia w Ostrołęce, CPK w wersji powerpoint, afery w Orlenie, w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju… lista jest długa, a każda z nich mogła się wydarzyć tylko dlatego, iż Kaczyński tolerował, chronił lub wręcz inspirował swoich ludzi. Gdy wybuchała kolejna bomba, prezes zamiast rozliczać winnych, zasłaniał ich parasolem politycznym, atakował dziennikarzy i wymyślał spiski obcych służb.
Kaczyński od lat próbuje grać rolę nieświadomego starszego pana, który dowiaduje się o aferach z gazet. To kłamstwo. Nie ma w Polsce polityka, który bardziej obsesyjnie kontroluje swoje otoczenie. jeżeli ktoś w PiS kradnie, to Kaczyński o tym wie – a jeżeli nie reaguje, oznacza to, iż się na to zgadza. W każdej normalnej demokracji przywódca partii rządzącej odpowiada politycznie za czyny swoich ludzi. W PiS jest odwrotnie: odpowiedzialność rozmywa się, a wina zawsze jest czyjaś inna.
Nie chodzi tylko o same kwoty czy straty dla budżetu państwa. Chodzi o to, iż Kaczyński przez lata niszczył standardy, wprowadzał język pogardy i cynizmu, uczył swoich ludzi, iż „swój” może wszystko, a „obcy” – nic. To on doprowadził do sytuacji, w której społeczeństwo przyzwyczaiło się do myśli, iż afera jest normalną częścią rządzenia. To jego spuścizna.
Jarosław Kaczyński nie jest jedynie biernym obserwatorem. Jest architektem tego mafijnego państwa bez zasad, patronem każdej afery i gwarantem bezkarności swoich ludzi. Historia oceni go nie jako „ojca polskiej prawicy”, ale jako człowieka, który uczynił z Polski prywatny folwark partyjny, gdzie interes narodu był zawsze na drugim miejscu.
Wszystkie afery to jego sprawka lub jego ludzi. I to dosłownie wszystkie. Zawsze gdzie są złodzieje lub morderstwa pojawiają się ślady prowadzące do PiS.