Kaczyński nienawidzi żurku. Dostaje po nim niestrawności

2 dni temu

Żurek – król polskich stołów, zwłaszcza w Wielkanoc – ma długą historię i jeszcze dłuższą listę fanów. Kwaśny, aromatyczny, pełen białej kiełbasy, boczku i majeranku, od wieków jednoczy ludzi przy stole. Ale, jak się okazuje, nie wszystkich. Jarosław Kaczyński – człowiek, stojący na czele pisowskiej mafii – od kilku dni ma nowego wroga. Nie jest to Donald Tusk, nie Bruksela, choćby nie własna partia, ale… żurek. A adekwatnie Żurek.

Żurek to tradycyjna polska zupa o charakterystycznym, lekko kwaśnym smaku, przygotowywana na zakwasie z mąki żytniej. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dań kuchni polskiej, a jej historia sięga średniowiecza.

Według naszych źródeł, po ostatniej degustacji tej szlachetnej zupy prezes PiS cierpiał na poważne dolegliwości żołądkowe. „Niestrawność, zgaga, bóle brzucha” – wylicza osoba z jego otoczenia. Od tamtej pory Kaczyński miał rzekomo zakazać podawania żurku w swojej siedzibie na Nowogrodzkiej. W zamian preferuje delikatne kremy warzywne, które „nie atakują przewodu pokarmowego”. Powód? W kuluarach mówi się, iż żurek stał się… symbolem walki z pisowską mafią.

„Żurek jest kwaśny, ale uczciwy – w przeciwieństwie do niektórych polityków” – żartują politycy Koalicji 15 Października.

Dla prezesa PiS to potężny problem – zupa, która od wieków łączyła Polaków, teraz jest symbolem walki z pisowską mafią. Jak twierdzą złośliwi komentatorzy, reakcja Kaczyńskiego na żurek to najlepsza metafora jego stosunku do Polski: jeżeli coś jest dla ludzi, jeżeli pachnie wolnością i tradycją – dostaje po nim niestrawności.

Panie Kaczyński, może zamiast nienawidzić żurku, warto by było po prostu… przełknąć prawdę?

Idź do oryginalnego materiału