Lider PiS nie spodziewał się zapewne, iż w liście do swoich sympatyków (tym razem w Pogorzelicy (Zachodniopomorskie), zdradzi prawdziwą stawkę przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.
Zawarł w nim oczywiście wszystkie te tezy, do których zdążył nas przez lata przyzwyczaić. Że „zagrożeniem dla prawdziwego rozwoju Polski są dążenia Brukseli”, a w „rzeczywistości Berlina do ograniczenia naszej suwerenności, a tym samym do zahamowania naszego niezależnego rozwoju”.
– To, w jakim kierunku pójdzie Polska: samostanowienia i bogacenia się czy uległości i podległości – będzie stawką przyszłorocznych wyborów parlamentarnych – przekonywał lider PiS.
I tu paradoksalnie prezes PiS ma rację. Biedne, szarpane konfliktami i kryzysem gospodarczym państwo, jakim jest Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy z konieczności musi być uległ i podległe. Jedynie zmiana władzy może to zmienić.
I, gdzieś podskórnie, wie o tym sam Jarosław Kaczyński.
Źródło. wPolityce.pl