Jarosław Kaczyński, niekwestionowany lider Prawa i Sprawiedliwości, zdaje się tracić cierpliwość do Mateusza Morawieckiego, swojego byłego premiera i dotychczasowego wiceprezesa partii.
Jak piszą Piotr Gociek i Cezary Gmyz w swoich komentarzach na łamach związanego z PiS tygofnika „Do Rzeczy”, relacje między tymi dwoma politykami są w tej chwili dość chłodne, a prezes miałby wyrazić preferencję wobec Przemysława Czarnka jako potencjalnego następcy. To znacząca zmiana w dynamice wewnątrz PiS, która może zwiastować nowe rozdanie w partii po kongresie w Przysusze.
Do niedawna Morawiecki uchodził za faworyta Kaczyńskiego do objęcia kluczowych ról, w tym ponownego stanowiska premiera. Jednak kampania prezydencka Karola Nawrockiego i wewnętrzne rozgrywki odsłoniły rysy w tej relacji. Gociek i Gmyz wskazują, iż ochłodzenie wynika nie tylko z ambicji Morawieckiego do budowania własnej frakcji, ale także z jego roli w ostatnich latach rządów, które przyniosły partii wizerunkowe obciążenia – od obostrzeń covidowych po kontrowersje gospodarcze. Kaczyński, znany z nieustannego dążenia do utrzymania hegemonii, mógł uznać, iż Morawiecki nie jest już gwarantem sukcesu.
W tym kontekście na pierwszy plan wysuwa się Przemysław Czarnek, którego gwiazda w PiS wyraźnie wschodzi. W partii pojawiają się dwa nurty: jedni widzą w nim kandydata na szefa Kancelarii Prezydenta, gdzie mógłby „nabrać sznytu premierowskiego” przed przyszłą koalicją, drudzy zaś widzą go jako pilnie potrzebnego lidera PiS, a choćby potencjalnego następcę Kaczyńskiego. Kongres w Przysusze, gdzie Czarnek został wiceprezesem, zdaje się faworyzować tę drugą opcję.
Chłodne relacje Kaczyńskiego z Morawieckim mogą być także efektem strategii prezesa, który nie toleruje konkurencji w swojej partii. Morawiecki, mimo lojalności, zyskał własną bazę poparcia, co mogło zostać odebrane jako zagrożenie. Z kolei Czarnek, z jego kontrowersyjnymi, ale wyrazistymi poglądami, jawi się jako bardziej uległy i oddany wizji Kaczyńskiego. Wybór nowych wiceprezesów, w tym Czarnka, Ziobry, Krupki i Bocheńskiego, pokazuje, iż prezes stawia na odświeżenie składu, ale pod swoim ścisłym nadzorem.
Warto jednak zapytać, czy ta zmiana to jedynie taktyczny ruch, czy początek końca Morawieckiego w PiS. Jego bagaż polityczny – od pandemii po afery – kontrastuje z energią Czarnka, który zyskał popularność wśród twardego elektoratu. Kaczyński, choć wciąż dominujący, zdaje się szukać nowego impulsu, by utrzymać partię na czele sceny politycznej. jeżeli relacje z Morawieckim dalej się pogorszą, Czarnek może stać się nie tylko symbolem nowej ery, ale i realnym pretendentem do władzy.
Podział w partii na zwolenników Morawieckiego i Czarnka może jednak osłabić PiS, zwłaszcza w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych. Kaczyński, mimo zmęczenia dotychczasowym sojusznikiem, musi uważać, by nie rozbić jedności ugrupowania. Chłodne relacje z Morawieckim to sygnał, iż prezes szuka nowych twarzy, ale sukces tej strategii zależy od tego, czy Czarnek udźwignie oczekiwania. Jak na razie, dzwonek telefonu Czarnka może być metaforą – ironicznym uśmiechem nad politycznymi zawirowaniami, które dopiero się zaczną.