Polska polityka od kilkunastu lat przypomina serial, którego główni bohaterowie nie potrafią zejść ze sceny. Jarosław Kaczyński i Donald Tusk – dwa nazwiska, które jak zaklęcie powracają w każdej kampanii, w każdym kryzysie, w każdej debacie publicznej. Ale to, co dla jednych jest starciem dwóch wizji Polski, dla innych coraz bardziej wygląda na obsesyjną vendettę jednego człowieka – prezesa PiS.
Jarosław Kaczyński nie potrafi pogodzić się z faktem, iż stracił władzę. Po ośmiu latach rządów, w których obsadzał swoimi ludźmi każdy możliwy urząd, rozdawał pieniądze jakby były jego prywatnym folwarkiem i wmawiał Polakom, iż to wszystko „dla dobra narodu”, dziś znalazł się w opozycji. I zamiast wyciągnąć wnioski, ruszył do kolejnej krucjaty – tym razem już bez hamulców. „Prezes będzie teraz męczył tego Donalda” – ironizują internauci, ale prawda jest dużo mniej zabawna: to zapowiedź niekończącej się wojny, w której stawką jest nie program, nie przyszłość kraju, ale zemsta. PiS od lat buduje swoją tożsamość na strachu. Straszył uchodźcami, Unią Europejską, Niemcami, LGBT, a przede wszystkim Tuskiem. Każda porażka partii, każdy kryzys, każda wpadka była tłumaczona tym samym: „to wina Donalda”. Tak powstał mit „zdrajcy z Brukseli”, który – jak powtarzają wciąż media sprzyjające PiS – „chce zniszczyć Polskę”. Problem w tym, iż dziś Tusk jest premierem i ten mit rozbija się o rzeczywistość. I tu zaczyna się panika prezesa.
Kaczyński nie ma dziś wizji ani planu. Ma za to obsesję. Każde wystąpienie w Sejmie, każdy wywiad, każdy wiec – to festiwal ataków na Tuska. Nie ma w tym programu gospodarczego, nie ma pomysłu na bezpieczeństwo, nie ma odpowiedzi na kryzysy społeczne. Jest tylko wieczna wojna personalna. Wojna, która trzyma Polskę w szachu i paraliżuje jakąkolwiek poważną debatę o przyszłości kraju. Czy to jeszcze polityka, czy już terapia dla sfrustrowanego lidera, który nie potrafi pogodzić się z własną porażką? Gdy patrzymy na kolejne zapowiedzi PiS – „rozwiążemy rząd”, „obalimy Tuska”, „pokażemy j…a” – widać jedno: partia Kaczyńskiego wciąż żyje w świecie, w którym najważniejsze jest zniszczenie przeciwnika, nie budowa Polski. A to oznacza jedno – kolejne lata chaosu, krzyku i jałowych sporów, z których zwykły Polak nie ma nic poza rosnącą frustracją.