Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości, po raz kolejny pokazuje, iż jego wizja polityki opiera się na dominacji i sile, a nie na partnerskiej współpracy.
Po wygranej Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich w 2025 roku, Kaczyński zaproponował utworzenie „rządu technicznego”, który miałby zakończyć rządy Donalda Tuska. W jego słowach brzmi jednak fałszywa nuta – czy za tą propozycją nie kryje się próba podporządkowania sobie Konfederacji i jej lidera, Sławomira Mentzena? Kaczyński, niczym Rosja, jak trafnie zauważył Mentzen, rozumie tylko język siły, a jego działania sugerują, iż chce przejąć kontrolę nad mniejszym ugrupowaniem, by wzmocnić pozycję PiS-u.
Kaczyński, ogłaszając pomysł rządu technicznego, podkreślał, iż premierem nie musiałby być polityk PiS-u, ale ktoś wybrany w drodze negocjacji z siłami, które poprą projekt. „W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z kontynuacją władzy bardzo, ale to bardzo niesprawnej w wymiarze merytorycznym” – argumentował. Brzmi to jak apel o jedność, ale reakcja Kaczyńskiego na zaproszenie Mentzena do rozmów pokazuje jego prawdziwe intencje. „Jest jednak pewna proporcja, odnosząca się do wielkości klubu i doświadczenia politycznego. Być może do was to nie przemawia, ale ja jestem z zupełnie innego pokolenia” – powiedział Kaczyński, wyraźnie lekceważąc lidera Konfederacji. Taka postawa to sygnał, iż Kaczyński nie widzi w Mentzenie partnera, ale potencjalną „przystawkę” do PiS-u.
Sławomir Mentzen nie kryje frustracji z powodu arogancji Kaczyńskiego. W nagraniu opublikowanym na YouTube ostro krytykuje lidera PiS-u: „PiS zachowuje się jak Rosja. PiS rozumie tylko i wyłącznie argument siły. Nie można liczyć, iż PiS komukolwiek za cokolwiek, kiedykolwiek będzie wdzięczny”. Mentzen trafnie diagnozuje problem – Kaczyński nie jest zainteresowany równorzędną współpracą. Jego propozycja rządu technicznego, jak zauważa lider Konfederacji, jest pustym gestem: „Nie ma żadnej realnej propozycji rządu technicznego. Nie ma żadnej większości dla rządu technicznego. Nie ma choćby kandydata na premiera tego rządu”. W tym kontekście pomysł Kaczyńskiego jawi się jako medialna zagrywka, której celem jest nie tyle obalenie rządu Tuska, co wciągnięcie Konfederacji w orbitę wpływów PiS-u.
Mentzen jasno deklaruje, iż nie da się wciągnąć w tę grę. „Nie będzie mnie PiS szantażował, iż albo współpracuję z PiS-em, albo jestem zdrajcą Polski. Nie, mnie nie interesuje PiS, mnie interesuje Konfederacja” – podkreśla. To stanowisko pokazuje, iż lider Konfederacji rozumie zagrożenie, jakie płynie ze strony Kaczyńskiego. PiS, mając 190 posłów w Sejmie wobec zaledwie 16 z Konfederacji, chce narzucić swoją dominację, a w dłuższej perspektywie być może wchłonąć mniejsze ugrupowanie, by wzmocnić swoją pozycję przed kolejnymi wyborami. Taki scenariusz byłby dla Konfederacji politycznym samobójstwem – straciłaby swoją tożsamość i niezależność, stając się jedynie narzędziem w rękach Kaczyńskiego.
Postawa Kaczyńskiego budzi niepokój, bo przypomina imperialne zapędy, które Mentzen porównuje do działań Rosji. PiS, zamiast budować szeroką koalicję opartą na dialogu, woli stosować argument siły, co może prowadzić do dalszej polaryzacji sceny politycznej. Mentzen, stawiając na budowanie własnej pozycji, pokazuje, iż nie zamierza ulegać presji: „Jestem głęboko przekonany, iż trzeba budować swoją własną siłę, a następnie innych zmuszać do współpracy”. To podejście może być jedyną szansą dla Konfederacji na zachowanie autonomii w obliczu zakusów Kaczyńskiego.
Kaczyński, proponując rząd techniczny, chciał pokazać, iż wciąż kontroluje opozycyjną narrację. Jednak jego arogancka postawa wobec Mentzena zdradza prawdziwy cel – podporządkowanie sobie Konfederacji. jeżeli PiS będzie kontynuował tę politykę siły, może się okazać, iż zamiast zyskać sojusznika, stworzy sobie kolejnego wroga. Polska polityka potrzebuje dialogu, a nie imperialnych zapędów w stylu Kaczyńskiego.