Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich miało być momentem triumfu dla Prawa i Sprawiedliwości (PiS). Jednak wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego w rozmowie z Anitą Gargas rzucają cień na relacje między liderem partii a nowym prezydentem.
Kaczyński, wspominając kampanię, wskazał na sytuację z zażyciem snusa przez Nawrockiego podczas debaty w TVP jako „najcięższy moment”. Taki komentarz budzi podejrzenia, iż Kaczyński już szuka haków na Nawrockiego, by podważyć jego pozycję i utrzymać kontrolę nad partią oraz obozem prawicy.
Kaczyński, opisując wieczór wyborczy, przyznał, iż nie był pewien wyniku, mimo iż exit poll dawał nadzieję na zwycięstwo. Jego wspomnienia o podróży do Częstochowy i powrocie na wieczór wyborczy pokazują, iż lider PiS chciał zachować wizerunek spokojnego stratega, który panuje nad sytuacją. Jednak jego uwaga o „najcięższym momencie” kampanii, związanym z zażyciem snusa przez Nawrockiego, wydaje się nieproporcjonalna do rzeczywistego znaczenia tego wydarzenia. Snus, popularny w Skandynawii tytoniowy produkt do żucia, nie jest narkotykiem, co Kaczyński sam przyznał, a jego szkodliwość jest mniejsza niż papierosów. Nawrocki, zażywając snus podczas debaty, mógł zaskoczyć część widzów, ale incydent ten nie wywołał większego skandalu w mediach ani wśród wyborców. Dlaczego więc Kaczyński tak mocno podkreśla ten moment?
Sugestia, iż elektorat, zwłaszcza starsze pokolenie, mógł kojarzyć snus z narkotykiem, brzmi jak próba zdyskredytowania Nawrockiego. Kaczyński, doświadczony polityk, doskonale zdaje sobie sprawę, jak manipulować narracją, by rzucić cień na przeciwnika – choćby jeżeli ten przeciwnik pochodzi z jego własnego obozu. Wskazując na snus jako „najcięższy moment” kampanii, Kaczyński nie tylko bagatelizuje inne, poważniejsze zarzuty wobec Nawrockiego (jak afera mieszkaniowa czy rzekome powiązania z przestępczością), ale też subtelnie podsyca wątpliwości co do moralności nowego prezydenta. Tego rodzaju retoryka jest charakterystyczna dla Kaczyńskiego, który przez lata budował swoją pozycję, dyskredytując zarówno wrogów, jak i potencjalnych rywali w partii.
Taki ruch może być częścią większej strategii. Nawrocki, jako prezydent, zyskał ogromny kapitał polityczny, co czyni go potencjalnym zagrożeniem dla Kaczyńskiego w kontekście walki o sukcesję w PiS. Lider partii, mając 76 lat, jest coraz bardziej świadomy, iż jego czas na czele PiS dobiega końca. W partii trwa już cicha batalia o władzę, a Nawrocki, dzięki wygranej, stał się jednym z głównych graczy. Kaczyński, podkreślając incydent ze snusem, może celowo budować narrację, która w przyszłości pozwoli mu podważyć wiarygodność Nawrockiego, gdyby ten zaczął zyskiwać zbyt dużą niezależność. To typowa taktyka Kaczyńskiego – szukać haków na potencjalnych rywali, zanim ci zdążą zagrozić jego pozycji.
Co więcej, Kaczyński zdaje się bagatelizować znaczenie zwycięstwa Nawrockiego, przypisując sukces bardziej szczęściu i mobilizacji elektoratu niż strategicznym działaniom partii. Jego słowa o tym, iż „wszystko, co mogliśmy zrobić, to żeśmy zrobili”, brzmią jak próba umniejszenia roli Nawrockiego w kampanii. To kolejny sygnał, iż Kaczyński nie zamierza pozwolić, by nowy prezydent zyskał zbyt dużą autonomię. Podnosząc temat snusa, lider PiS wysyła jasny komunikat: choćby w momencie triumfu Nawrocki nie jest wolny od krytyki i kontroli ze strony partyjnego aparatu.
Podsumowując, komentarz Kaczyńskiego o snusie Nawrockiego to coś więcej niż tylko wspomnienie kampanijnego incydentu. To początek subtelnej kampanii, która ma na celu osłabienie pozycji nowego prezydenta w oczach elektoratu i partyjnych elit. Kaczyński, czując presję walki o sukcesję w PiS, już teraz szuka haków na Nawrockiego, by zapewnić sobie dalszą kontrolę nad partią. Taki styl polityki, oparty na manipulacji i podkopywaniu sojuszników, pokazuje, iż Kaczyński bardziej dba o własne wpływy niż o jedność obozu prawicy. Nawrocki, choć wygrał wybory, może niedługo przekonać się, iż jego największym przeciwnikiem nie jest opozycja, ale lider własnej partii.