Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, w którym nazwał głosowanie na Karola Nawrockiego „patriotycznym obowiązkiem”, to kolejny przykład cynicznej gry politycznej, którą Prawo i Sprawiedliwość uprawia od lat.
Prezes PiS, przemawiając w kontekście wyborów prezydenckich, próbował przedstawić Nawrockiego jako jedynego strażnika polskich wartości, jednocześnie rzucając oskarżenia o „niespotykaną skalę nadużyć” w kampanii wyborczej. Jego słowa są jednak nie tylko pełne manipulacji, ale też obnażają hipokryzję partii, która sama wielokrotnie dopuszczała się podobnych, jeżeli nie gorszych, praktyk.
Kaczyński odniósł się do niedawnych doniesień NASK o możliwej ingerencji w kampanię wyborczą, wskazując na reklamy polityczne na Facebooku, które mogły być finansowane z zagranicy. gwałtownie jednak okazało się, iż źródło spotów – według ustaleń Wirtualnej Polski – znajduje się w Polsce i prowadzi do fundacji Akcja Demokracja, powiązanej z Koalicją Obywatelską. Prezes PiS wykorzystał te informacje, by oskarżyć przeciwników o „kradzież wyborów” i użycie „nielegalnych środków”, w tym rzekomo zagranicznych funduszy, poza limitami kampanii. Twierdzenie to jest jednak co najmniej naciągane. Kaczyński pomija fakt, iż NASK wskazał na trzech kandydatów jako obiekty akcji, a nie wyłącznie na Nawrockiego jako ofiarę. Co więcej, brak dowodów na zagraniczne finansowanie podważa jego narrację o „międzynarodowym spisku”. Zamiast rzeczowej krytyki, lider PiS buduje teorię spiskową, która ma na celu odwrócenie uwagi od własnych słabości jego kandydata.
Najbardziej bulwersujący jest jednak sposób, w jaki Kaczyński próbuje narzucić Polakom „patriotyczny obowiązek” głosowania na Nawrockiego. Stwierdzenie, iż wybór tego kandydata to jedyna droga do ochrony polskich wartości, jest nie tylko aroganckie, ale też obraźliwe dla wyborców. Kaczyński sugeruje, iż każdy, kto nie poprze Nawrockiego, działa przeciwko Polsce – to klasyczna taktyka PiS, polegająca na polaryzacji społeczeństwa i szantażu moralnym. Nawrocki, przedstawiany jako strażnik katolickich wartości i opiekun „polskości”, w rzeczywistości nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych kandydatów. Jego kampania opiera się głównie na hasłach, które PiS eksploatuje od lat – obronie tradycji, krytyce „lewackich elit” i straszeniu obcymi wpływami. Brakuje w niej jednak konkretnych propozycji, które mogłyby realnie wpłynąć na przyszłość kraju.
Kaczyński, oskarżając przeciwników o „manipulację, kłamstwo i oszustwo”, zdaje się zapominać o własnej historii. To właśnie PiS przez osiem lat swoich rządów przekształciło media publiczne w narzędzie propagandy, manipulując przekazem na niespotykaną skalę. Kampanie wyborcze tej partii były pełne fake newsów, jak choćby osławione ataki na Rafała Trzaskowskiego w 2020 roku, kiedy zarzucano mu „sprzedaż Warszawy” czy „promowanie ideologii LGBT”. Co więcej, PiS niejednokrotnie korzystało z wątpliwych metod finansowania kampanii – przypomnijmy aferę z funduszami na wybory kopertowe w 2020 roku, które nigdy się nie odbyły, a kosztowały podatników 70 milionów złotych. Oskarżanie innych o „kradzież wyborów” w ustach Kaczyńskiego brzmi więc jak ponury żart.
Warto też zwrócić uwagę na paternalistyczny ton wypowiedzi lidera PiS. Apelując do Polaków – z wyjątkiem „skrajnej lewicy i najskrajniejszej prawicy” – Kaczyński arbitralnie decyduje, kto jest „prawdziwym patriotą”, a kto nie. Taka retoryka nie tylko dzieli społeczeństwo, ale też pokazuje, jak bardzo PiS boi się utraty wpływów. Nawrocki, choć promowany jako „kandydat wartości”, nie zdobył szerokiego poparcia, a jego kampania jest raczej cieniem dawnej potęgi PiS. Kaczyński, zamiast przedstawić merytoryczne argumenty, ucieka się do emocjonalnego szantażu, co świadczy o desperacji partii.
Podsumowując, wystąpienie Kaczyńskiego to mieszanka manipulacji, hipokryzji i politycznego cynizmu. „Patriotyczny obowiązek” głosowania na Nawrockiego to w rzeczywistości obowiązek poparcia PiS, które za wszelką cenę chce utrzymać władzę. Polacy zasługują na kampanię opartą na faktach i szacunku, a nie na straszeniu i kłamstwach. Kaczyński po raz kolejny pokazuje, iż dla niego polityka to gra o władzę, a nie o dobro Polski.