Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie zadał cios prosto w serce PiS-owskich mediów, uchylając uchwałę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o przyznaniu koncesji Telewizji wPolsce24 oraz Telewizji Republika.
Wyrok nie jest prawomocny, ale i tak wywołał w obozie PiS-u prawdziwy szok – a u Jarosława Kaczyńskiego, jak zwykle, histeryczną reakcję. Prezes PiS-u, wierny swojej tradycji, znów zobaczył widmo Białorusi i Moskwy, lamentując, iż w Polsce „likwidowana jest demokracja”. Panie Jarosławie, naprawdę? Może zamiast Białorusi warto spojrzeć w lustro i przypomnieć sobie, kto przez osiem lat rządów robił z KRRiTV prywatny folwark?
Decyzja WSA to kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy PiS-owskich propagandystów, którzy myśleli, iż ich medialne imperium – budowane na fundamencie TVP i przybudówek w stylu wPolsce24 czy TV Republika – jest nietykalne. Sędzia jasno wskazała, iż KRRiTV, pod wodzą przewodniczącego, złamała prawo, przyznając koncesje tym stacjom. I choć wyrok nie pozostało prawomocny, to już teraz pokazuje, iż choćby w PiS-owskim świecie, gdzie „niezależność” oznacza posłuszeństwo wobec Nowogrodzkiej, są granice bezprawia. Przewodniczący KRRiTV, zamiast świętować kolejny sukces w budowaniu „wolnych mediów” na modłę Kaczyńskiego, musi teraz sięgnąć do kieszeni i zapłacić ponad 10 tysięcy złotych kosztów. Cóż, może to niewielka cena za lata służby dla partii, ale i tak boli, prawda?
Jarosław Kaczyński, jak to ma w zwyczaju, nie mógł przejść obojętnie obok decyzji sądu. Na konferencji prasowej lider PiS-u dał popis swojej dramaturgii, lamentując, iż w Polsce „likwidowana jest demokracja”, a kraj jest „dużo bliżej Białorusi i Moskwy”. Serio, panie Jarosławie? To, iż sąd ośmielił się uchylić decyzję KRRiTV, która ewidentnie złamała prawo, to dla pana dowód na „likwidację demokracji”? A może to po prostu dowód na to, iż w Polsce są jeszcze sędziowie, którzy nie boją się powiedzieć „sprawdzam” PiS-owskim układom? Kaczyński, jak zwykle, widzi spisek tam, gdzie inni widzą po prostu prawo w działaniu. Ale czego się spodziewać po człowieku, który przez osiem lat rządów traktował sądy jak przeszkodę, a media jak narzędzie do prania mózgów?
„Myślałem, iż 24 [wPolsce24 – przyp. red.] jeszcze chcą na chwilę zostawić, żeby chociaż stwarzać jakieś pozory. Najwyraźniej nie stwarzają choćby pozorów. Idą już, jak to się mówi, w języku bardzo potocznym, na wyrwę” – grzmiał Kaczyński, próbując brzmieć jak mąż stanu, a nie jak sfrustrowany polityk, który traci grunt pod nogami. Panie Jarosławie, jeżeli ktoś tu „idzie na wyrwę”, to raczej pańska partia, która przez lata budowała medialny monopol, pompując miliony w TVP, wPolsce24 i TV Republikę, a teraz płacze, gdy ktoś ośmieli się to podważyć. Może zamiast mówić o „pozorach”, warto przypomnieć sobie, jak wyglądały „pozory niezależności” za waszych rządów, gdy KRRiTV była tylko maszynką do przyklepywania decyzji Nowogrodzkiej?
Kaczyński nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił kolejnej porcji dramatyzmu. „Są zagrożone nie tylko wolne media, po prostu jest likwidowana w tej chwili w Polsce demokracja. Taka jest prawda” – stwierdził, a jego słowa brzmią jak ponury żart. Wolne media? Panie Jarosławie, czy mówimy o tych samych „wolnych mediach”, które przez osiem lat waszych rządów były tubą propagandową PiS-u? TV Republika i wPolsce24 to nie bastiony wolności słowa, tylko fabryki partyjnej agitki, które bez skrupułów szerzyły dezinformację, szczując na opozycję, sędziów, Unię Europejską i kogo tylko się dało. jeżeli to dla pana „wolne media”, to może warto zrewidować definicję wolności – bo w pańskim słowniku oznacza ona najwyraźniej „media, które bez mrugnięcia okiem wykonują polecenia z Nowogrodzkiej”.
Kaczyński poszedł jeszcze dalej, sugerując, iż decyzja WSA to element większego planu obecnej władzy, która – jego zdaniem – boi się wyniku wyborów prezydenckich. „Jeżeli ktoś nie traktuje tego jako kolejnego dowodu, na to, iż ta władza, nie mając żadnych argumentów i być może mając rozeznanie inne niż z tych sondaży, które są publikowane co do wyniku wyborów prezydenckich, to ostatnie jest oczywiście przypuszczeniem, nie mam na to dowodów, podejmuje decyzje zmierzające do tego, żeby Polska była jeszcze dużo bliżej Białorusi i Moskwy niż dzisiaj już jest” – powiedział. No jasne, Jarosławie, wszystko jasne! To nie KRRiTV złamała prawo, to nie PiS-owskie media były fabrykami propagandy – to wszystko spisek Tuska, który chce zamienić Polskę w Białoruś! A może to po prostu pańska obsesja na punkcie „wrogów zewnętrznych” znów daje o sobie znać? Bo jeżeli ktoś tu zbliżał Polskę do Białorusi, to raczej pańska partia, która przez osiem lat robiła z mediów publicznych narzędzie w rękach władzy, a z sądów – pole bitwy.
Reakcja Kaczyńskiego na decyzję WSA to kolejny odcinek jego ulubionego serialu pt. „Polska w ruinie”. Prezes PiS-u od lat gra tę samą melodię: gdy coś idzie nie po jego myśli, od razu wyciąga z szafy straszak w postaci Białorusi, Moskwy albo „niemieckiej agentury”. Tym razem padło na Białoruś i Moskwę – bo przecież uchylenie koncesji dla TV Republiki to ewidentny dowód na to, iż Polska staje się dyktaturą, prawda? Panie Jarosławie, może zamiast straszyć Białorusią, warto przypomnieć sobie, jak pańska partia przez osiem lat rządów podporządkowywała sobie media, sądy i instytucje, które miały być niezależne? To, iż WSA ośmieliło się uchylić decyzję KRRiTV, to nie dowód na „likwidację demokracji”, tylko na to, iż w Polsce wciąż są sędziowie, którzy nie boją się PiS-owskich układów. I to pana tak boli, prawda?
Decyzja Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego to krok w stronę normalności – normalności, której PiS przez osiem lat rządów nie chciał Polsce dać. Uchylenie koncesji dla wPolsce24 i TV Republiki to nie „likwidacja demokracji”, jak chciałby Kaczyński, tylko dowód na to, iż prawo w Polsce jeszcze działa, mimo lat niszczenia go przez PiS. Kaczyński może płakać i straszyć Białorusią, ale prawda jest taka, iż to jego partia przez lata budowała system, w którym media miały służyć władzy, a nie obywatelom. Teraz, gdy ten system zaczyna się sypać, Kaczyński wyciąga swoje stare straszaki, licząc, iż ktoś jeszcze uwierzy w jego bajki o „zagrożonej demokracji”. Panie Jarosławie, może zamiast lamentować, warto spojrzeć w lustro i zapytać, kto naprawdę zbliżał Polskę do Białorusi? Bo odpowiedź jest prosta – i nie jest to Donald Tusk.