Polityczna burza wokół afery Krajowego Planu Odbudowy (KPO) zyskała nowy wymiar za sprawą wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS.
Jego reakcja, opublikowana na platformie X, koncentruje się na oskarżeniach wobec obecnej władzy, zamiast na rzeczowym wyjaśnieniu potencjalnych nieprawidłowości. Kaczyński stwierdził: „Dzisiaj zło jest normą, całkowicie tolerowaną przez tę władzę”, sugerując, iż skandal KPO odsłania niekompetencję rządu Donalda Tuska. Jednak jego retoryka wskazuje na przemożną chęć powrotu do władzy i obalenia demokratycznie wybranego rządu, co podważa zaufanie do polityki opartej na faktach. Jako obywatele, mamy prawo oczekiwać odpowiedzialności, a nie politycznych ambicji.
Kaczyński zarzuca obecnej władzy, iż „fundamentem kampanii obecnej władzy było kłamstwo”, opierając się na oświadczeniu Najwyższej Izby Kontroli (NIK). Twierdzi również: „Jeżeli choćby zdarzało się coś niewłaściwego za naszych rządów, to sami na to reagowaliśmy”. Takie stwierdzenia, pozbawione konkretnych dowodów, służą raczej budowie narracji niż analizie problemu. Afera KPO, związana z kontrowersyjnymi wydatkami na jachty czy sauny, wymaga rzetelnego śledztwa, ale Kaczyński zdaje się wykorzystywać ją jako narzędzie do destabilizacji rządu. Jego brak zainteresowania szczegółami, na rzecz ogólnych oskarżeń, sugeruje, iż celem jest nie wyjaśnienie, a powrót PiS do władzy.
Ta strategia jest szczególnie niepokojąca w kontekście demokratycznego wyboru sprzed dwóch lat. Rząd Tuska, poparty przez wyborców w 2023 roku, zasługuje na szansę realizacji programu, a nie na ciągłe podkopywanie jego legitymacji. Kaczyński, zamiast proponować konstruktywne rozwiązania, skupia się na retoryce moralnej wyższości, co przypomina taktykę stosowaną podczas jego rządów. Historyczne przykłady, jak afera taśmowa, pokazują, iż takie podejście rzadko prowadziło do realnych reform, a raczej do polaryzacji i chaosu.
Krytyka PiS wobec KPO mogłaby mieć uzasadnienie, gdyby towarzyszyła jej propozycja systemowych zmian. Jednak obecna postawa Kaczyńskiego, ograniczona do stwierdzeń typu „skandal pokazuje, jacy ludzie nami rządzą”, ignoruje fakt, iż odpowiedzialność za nadzór nad funduszami spoczywa także na instytucjach, które działały za jego rządów. Jako obywatele, odczuwamy skutki takiej polityki – zamiast debaty o efektywnym wykorzystaniu środków unijnych, otrzymujemy polityczne spory, które opóźniają najważniejsze inwestycje, jak modernizacja infrastruktury czy wsparcie dla przedsiębiorców.
Można argumentować, iż opozycja ma prawo kontrolować rząd. Jednak sposób, w jaki Kaczyński podchodzi do sprawy, wykracza poza rolę konstruktywnej krytyki. Jego marzenie o powrocie do władzy, wyrażone w ostrych atakach bez podstaw faktycznych, podważa stabilność państwa. Polska stoi przed wyzwaniami, takimi jak bezpieczeństwo energetyczne czy wzrost cen, które wymagają współpracy, a nie jednostronnych oskarżeń. Historia rządów PiS pokazuje, iż takie podejście prowadziło do paraliżu, a nie do rozwiązania problemów.
Społeczeństwo potrzebuje liderów, którzy stawiają na dialog i fakty, a nie na polityczne gierki. Kaczyński, nie dążąc do wyjaśnienia afery KPO, ale do obalenia rządu, ryzykuje pogłębienie podziałów i osłabienie zaufania do demokracji. Jako obywatele, zasługujemy na stabilność, a nie na scenariusz, w którym ambicje partyjne przewyższają dobro wspólne. Obecna postawa Kaczyńskiego zapowiada trudny okres niepewności, co powinno nas mobilizować do domagania się odpowiedzialności od wszystkich polityków.