Kaczyński chce wydać Tuskowi wojnę, ale nie ma czym. Kapiszony PiS

3 dni temu

O jakże jest śmiesznie. Jarosław Kaczyński znowu próbuje zgrywać wodza na białym koniu, bijąc w wojenny bęben i grożąc Donaldowi Tuskowi polityczną wojną totalną. Problem w tym, iż jego armia się rozpadła, a zbrojownia świeci pustkami. Zamiast dział – kapiszony. Zamiast ofensywy – ucieczka z pola bitwy. Wódz bez armii, bez planu i – co najbardziej widoczne – bez odwagi.

Zaledwie dzień wcześniej Kaczyński zrejterował z Sejmu, nie mając odwagi wziąć udziału w głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu. Słynny strateg nie raczył choćby stanąć do walki, choć to właśnie on przez lata powtarzał, iż polityka to nie miejsce dla tchórzy. Dziś ten sam człowiek ucieka bocznymi drzwiami, a jego obóz polityczny bardziej przypomina rozbitą drużynę harcerską niż partię gotową do jakiejkolwiek walki.

PiS traci grunt pod nogami. Układ bezkarności się sypie. choćby ich własne media już nie mają siły bronić kolejnych kompromitacji, tylko jątrzą. Kaczyńskiemu nic się nie udaje. Próbuje oczywiście straszyć Tuskiem, Unią, Niemcami, Brukselą, LGBT, uchodźcami i kimkolwiek jeszcze, kto da się wrzucić na starego mema z 2015 roku. Tyle iż to już nie działa. Społeczeństwo się zmieniło. Ludzie chcą rozliczeń, nie haseł. Faktów, nie fobii.

Kaczyński od dawna nie ma czym walczyć. Stracił większość, wpływy, wiarygodność i część partyjnej elity. Zostali tylko lojalni funkcjonariusze, których strach przed odpowiedzialnością trzyma jeszcze w szeregu. Ale to już nie armia – to oddział desperatów. Gdy prezes PiS mówi dziś o wojnie z Tuskiem, to brzmi jak dziecko udające żołnierza w kartonowym hełmie. Bo prawdziwa wojna wymaga odwagi, strategii i zasobów. A Kaczyński ma już tylko puste słowa, które odbijają się echem w sali, z której sam uciekł.

Wojny nie będzie, panie Kaczyński. Bo nie ma pan ani armii, ani mandatu, ani ludu. Tylko kapiszony. A one nie budzą strachu – co najwyżej śmiech.

Idź do oryginalnego materiału