K. Kubiak: Co Dziady mają wspólnego ze Wszystkimi Świętymi?

2 godzin temu

Jak dowodzą najnowsze badania już neandertalczyk grzebał swych umarłych. Robił tak gdyż wierzył w życie pośmiertne, na co dowodem są odkryte pochówki. Neandertalczyk układał osobę zmarłą w pozycji embrionalnej, ciało zmarłego malował na kolor czerwony, a dookoła ciała rozsypywał kwiaty. Ciekawą rzeczą jest, iż od zarania dziejów miejsca pochówków znajdują się w pewnej odległości od chałup.

Homo erectus i homo sapiens również przykładali do pochówków i życia pośmiertnego dużą wagę. Przez wieki kanony pochówków się zmieniały, ale zawsze osobie zmarłej oddawano honor.

Słowianie nie byli inni. Mieli swoje wierzenia dotyczące życia pozagrobowego, które można jeszcze spotkać w całym naszym kraju, a w szczególności na terenach Podlasia czy Lubelszczyzny. Zmarłym przodkom oddawano cześć 6 razy do roku, ale najważniejsze uroczystości miały miejsce na wiosnę i na jesieni.

Szczególnym świętem, kiedy oddawano cześć zmarłym były Dziady Jesienne. Był to czas przypadający na 31 października, a adekwatnie na noc z 31 na 1. Czemu akurat ta data zapytajcie, otóż jest to pierwszy księżyc po przesileniu jesiennym, kiedy to dzień równa się z nocą i noc wygrywa. Jak wierzono w ten właśnie dzień granica między światami się zaciera i zmarli mogą przebywać wśród nas.

Dziady zawsze miały swój ułożony porządek, na który składały się trzy obrzędy. Nie można było pominąć żadnego ani zmieniać kolejności ich odprawiania. Wszystko musiało odbyć się w wyznaczonym czasie.

Pierwszym obrzędem podczas święta, sprawowanym jeszcze za dnia, kiedy słońce świeciło na niebie, było wyprawianie dla zmarłych uczty w domu lub na cmentarzu. Podczas zabawy specjalnie upuszczano jedzenie lub wylewano napoje, żeby nakarmić dusze przodków. Ślady tego zwyczaju można jeszcze zauważyć wśród wojskowych, którzy ostatni łyk alkoholu rozlewają na ziemię, mówiąc czasem „to dla tych, którzy już pić nie mogą”. Ta część całego święta musiała odbyć się w czasie dnia, gdyż wtedy według wierzeń świat żywych jest najsilniejszy.

Kolejnym obrzędem, sprawowanym przy zachodzie słońca, było zapalanie ognisk na rozstajach dróg i rozpalanie w kominkach domostw, żeby wędrujące dusze mogły znaleźć ciepło, które je ogrzeje. Zwyczaj ten pozostał w zapalaniu zniczy. Zmierzch był o tyle istotny, ponieważ wtedy zasłona oddzielająca świat żywych od świata zmarłych uchylała się i wtedy dusze zmarłych wychodzą.

I tutaj ciekawostka, na zachodzie Europy nie znają zniczy. Przed ŚDM w Madrycie, akurat w połowie października grupa Hiszpanów przyjechała do Płocka i pewien chłopak chcąc przypodobać się dziewczynie– Polce kupił jej znicz, mówiąc, iż to takie ładne wręczył jej go. Można sobie wyobrazić, jak skończyła się ta historia. Znowu poniosła mnie dygresja,
wracając do meritum.

Ogień, zwłaszcza ten rozpalany na rozstajach miał również funkcję ochronną. Miał bowiem nie dawać wstępu do miast demonom, czyli duszom ludzi, którzy zmarli poprzez dokonanie samobójstwa. W ten wyjątkowy czas dużą rolę odgrywali żebracy, których uznawano za łączników między światem żywych, a umarłych. Proszono więc ich o modlitwy za zmarłych albo o przekazanie czegoś zmarłym, w zamian ofiarowując im jedzenie.

Ostatnim obrzędem w tym dniu, a adekwatnie w nocy, była wspólna modlitwa za zmarłych wszystkich domowników. Następnie pani domu musiała zamieść izbę, nakryć stół białym obrusem i zostawić na nim chleb, sól oraz nóż, aby zmarli, którzy odwiedzą w nocy dom mogli się posilić, przed dalszą drogą w zaświaty. Noc jest w wierzeniach pogańskich czasem którym włada śmierć.

Chrześcijaństwo wchodząc do państwa Mieszka chciało wytępić pogańskie tradycje, ale widząc, iż są one bardzo głęboko zakorzenione w świadomość społeczną ochrzciło je, ustanawiając dzień zadusznych na 2 października. W niektórych miejscach Polski na cmentarzach można jeszcze zobaczyć po Wszystkich Świętych na grobach obok zniczy zostawione cukierki, a na grobach Romów po dziś dzień organizowane są biesiady.

Przeczytaj także:

“Był dla mnie po Bogu wszystkim….” Wywiad z Anną Rastawicką, jedną z bliskich współpracownic Prymasa Wyszyńskiego

K. Kubiak: Sobótka – słowiańskie walentynki

Idź do oryginalnego materiału