Już nie udają. Nawrocki chce wojny z rządem

1 dzień temu

Prezydentura Karola Nawrockiego rozpoczęła się od wyraźnego sygnału konfliktu z rządem, co potwierdzają słowa jego rzecznika, Rafała Leśkiewicza, w wywiadzie dla portalu „Do Rzeczy”, tradycyjnie związanego z Prawem i Sprawiedliwością.

„Prezydent chce zagonić rząd do pracy” – deklaruje Leśkiewicz, nie kryjąc, iż Nawrocki zamierza iść na zwarcie z obecną władzą. Ta strategia, choć może zjednywać zwolenników wśród wyborców opozycji, budzi poważne wątpliwości co do skuteczności i odpowiedzialności nowego prezydenta. Czy konfrontacyjny ton i ambitne zapowiedzi nie są jedynie politycznym teatrem, który zamiast rozwiązywać problemy Polaków, pogłębi chaos instytucjonalny?

Nawrocki, jak podkreśla jego rzecznik, chce być „prezydentem konsekwentnym i skutecznym”. Jednak już pierwsze dni jego urzędowania wskazują, iż konsekwencja ta sprowadza się do eskalacji sporów. Zapowiedź zwołania Rady Gabinetowej, która ma ocenić „stan państwa”, oraz projekt nowej konstytucji do 2030 roku brzmią bardziej jak populistyczne hasła niż realistyczne plany. „Trudno, żeby tuż po zaprzysiężeniu mówić o konkretach” – przyznaje Leśkiewicz, co tylko potwierdza, iż prezydent stawia na efektowne gesty, a nie na merytoryczne przygotowanie. Czy Polakom potrzebny jest prezydent, który rzuca ambitne wizje, nie oferując konkretnych rozwiązań?

Szczególnie niepokoi podejście Nawrockiego do relacji z rządem. Leśkiewicz otwarcie krytykuje premiera Donalda Tuska, zarzucając mu łamanie prawa i rządzenie uchwałami. „Pan premier i rząd wielokrotnie złamali przepisy polskiego prawa” – stwierdza rzecznik, sugerując, iż Nawrocki będzie „twardo egzekwował przestrzeganie prawa”. Ta retoryka, choć może rezonować z rozczarowanymi wyborcami, ignoruje fakt, iż prezydentura wymaga współpracy, a nie ciągłego antagonizowania rządu. Konstytucja jasno określa podział kompetencji, a rola prezydenta nie polega na zastępowaniu parlamentu czy rządu, ale na wspieraniu stabilności państwa. Nawrocki zdaje się jednak bardziej zainteresowany polityczną walką niż budowaniem mostów.

Innym przykładem jest projekt ustawy o zerowym PIT dla rodzin z dwojgiem lub więcej dzieci. Brzmi to atrakcyjnie, ale brak konkretnych wyliczeń budzi wątpliwości. Leśkiewicz twierdzi, iż środki na realizację pomysłów prezydenta można znaleźć w „rezerwie” z podatków VAT i CIT, ale rząd już wskazuje na potencjalne miliardowe koszty. „Rząd tego nie rozumie” – mówi rzecznik, ale czy to nie Nawrocki ignoruje ekonomiczne realia? Zwiększenie wydatków bez jasnego planu finansowania może prowadzić do destabilizacji budżetu, co ostatecznie uderzy w zwykłych obywateli.

Krytyka rządu przez Nawrockiego jest również wybiórcza. Opozycja wobec Zielonego Ładu czy umowy z Mercosur może zyskać poklask wśród rolników, ale brak alternatywnych propozycji ujawnia krótkowzroczność prezydenta. „Pan prezydent nie zgodzi się na umowę z Mercosur, która zabije polskich rolników” – deklaruje Leśkiewicz, ale nie wskazuje, jak Polska miałaby wynegocjować lepsze warunki w ramach UE. To podejście, choć populistyczne, nie oferuje realnych rozwiązań dla polskiej wsi.

Najbardziej niepokojący jest brak reakcji Nawrockiego na incydent podczas uroczystości na Placu Piłsudskiego, gdzie wygwizdano wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza. „To emocje, które są odbiciem sytuacji w Polsce” – bagatelizuje Leśkiewicz, zwalając winę na rząd. Prezydent, jako reprezentant narodu, powinien potępić takie zachowania, a nie milcząco je akceptować. Brak reakcji świadczy o braku klasy i odpowiedzialności za jednoczenie społeczeństwa.

Nawrocki, wspierany przez PiS i częściowo Konfederację, wydaje się bardziej trybunem partyjnym niż prezydentem wszystkich Polaków. Jego wizja prezydentury, oparta na konfrontacji i populistycznych obietnicach, może pogłębić podziały w społeczeństwie. Polacy zasługują na prezydenta, który stawia na dialog i merytoryczne rozwiązania, a nie na polityczne przepychanki. Obecna droga Nawrockiego prowadzi donikąd.

Idź do oryginalnego materiału