Pojawienie się pana Morawieckiego w Waszyngtonie i nieudana próba wejścia na inaugurację prezydentury owego ogóra Trumpa, wzbudziła pewne zainteresowanie, podejrzenia choćby się pojawiły o brak tak zwanego szacunku ze strony amerykańskiej, gdy tymczasem okazało się, iż to wina Russpubliki, bo zaprosili Morawieckiego do tej Ameryki na swój (wasz) koszt, a potem zainteresowanie gościem stracili. Sami poszli doić whisky, a Mateusza zostawili jak psie gówno na środku ulicy.
Na szczęście do towarzystwa miał pewną damę, to ta całkiem na oko smaczna laska stoją po jego lewej ręce, acz nie ma pewności, iż to atrakcja ufundowana przez russpublikanów (Rachonia, Ssakiewicza i Olechowskiego), żeby pan premier zanadto się nie nudził, kiedy oni będą żłopać wódę i obciągać po kolei każdemu przydupasowi Trumpa, który zgodzi się z nimi pogadać. Być może to kwestia zapobiegliwości samego Mateusza, na co bym stawiał, bo o pierwsze ma potrzebne doświadczenie, a po drugie, ci z Russpubliki to może i ruchają, zwłaszcza nie swoje, jak im ktoś postawi (zasponsoruje) , niby zaś sami nie stawiają (sponsorują).
W każdym razie owa laska w git czapeczce i z iPhonem w dłoni, prowokuje do zadania istotnego bardzo pytania (biorąc pod uwagę kolorową przeszłość pana Mateusza), czy aby to nie kolejna zabawka, cichodajka, dupodajka, jak zwał tak zwał, z szansami na awans i idąc dalej w owych rozważaniach, czy ów Mateusz, kontent zdobyczy, ot tak nie poleciał sobie do tej Ameryki trochę dla fanu, to znaczy…, wejdę nie wejdę, się zobaczy, ale w razie czego chociaż sobie w hotelu porucham, za wszystkie czasy, tak jak od dawna nie ruchałem, bo przecież Iwona to inna całkiem bajka. Nieprawdaż?
Oczywiście ślepi, głusi i niedoinformowani, lub w inny sposób uszkodzeni, mogą się czuć mocno zagubieni, żeby nie powiedzieć zbulwersowani postawioną tu tezą, bo to wiadomo kim jest Mateusz z ich wyobrażeń: lśniący etos i najczystsza w formie chodząca wręcz moralność, nic tylko naśladować. Proszę jednak nie ulegać złudzeniom, chorym wyobrażeniom. Grażdanin Mateusz, podobnie jak jego nie gardzący rozkoszami tatuś, nosi w rozporku wacusia i wie jak z niego korzystać, żeby była maksymalna przyjemność i korzyść (jak już się pęta ów wacek między nogami, to niechaj pracuje na swoje utrzymanie).
Przechodząc do sedna sprawy, należy więc zauważyć, iż Mateusz znany jest nie tylko z tego, iż kłamie i konfabuluje na całego, mistrzowsko tę sztukę opanował, ale również z tego, iż ruchał (lub rucha nadal, kto go tam wie) co popadnie, co wystawiało dupę i prawiło mu komplementy, oczekując w zamian na jakiś ochłap z pańskiego stołu.
Może więc, zastanawiając się nad pochodzeniem i przeznaczeniem owej laski po lewicy, warto by przypomnieć niektóre fakty, niewykluczone, iż już zapomniane, lub niedostatecznie nagłośnione, bo wiadomo ORMO czuwa i gumkuje, a które to fakty układają się w dość pasjonującą opowieść o miłościach życia Mateo, o jego skokach w bok, przyjemnym ruchaniu w ramach obowiązków służbowych oczywiście, o czym prawdopodobnie wie owa żona Iwona (raz i won?), a która w ramach ugody i przebłagania, obdzielona została tymi działami, co to wiadomo od kogo i za ile, ale dla Matusza w pewnym momencie niewygodnymi.
Tak więc można by przypomnieć, patrząc na owe urocze zdjątko z Waszyngtonu, z uroczym prezentem w wełnianej czapeczce (na razie nie wiemy kto to, jak się wabi i w ogóle, gdyby ktoś, coś… to o sygnał proszę), można przypomnieć by równie uroczą powiedzmy panią Izabelę, dla znajomych Izę (jak tam syn się wasz miewa?), nota bene żonę kuzyna Mateusza (obecnie w Szwajcarii), jak również Grażynkę, nie zapominając oczywiście o Beatce, seksownej dość dziś choćby blondynce dwojga nazwisk, ze zdumiewającą karierą w sektorze bankowym, w międzyczasie posuniętą już przez Tuska ze stanowiska. Poszperajcie sobie gdzie chcecie, napewno więcej szczegółów znajdziecie, o Mateuszu o tych paniach z imienia tu wymienionych, a ja może za chwilę zbiorę to wszystko do kupy i w miarę gwałtownie postaram się tu podrzucić; zwłaszcza dla leniwych to będzie taki bonus. Czyli, hej dziewczyny w górę kiecki, bo nadchodzi Morawiecki.