Jubileusz Janiny Gieczewskiej

myslpolska.info 3 miesięcy temu

Kiedyś, mieszkający w Polsce Bernard Margueritte, korespondent czasopisma „Le Monde” – mówiąc o najpiękniejszych miastach Europy – obok Pragi wymienił Wilno i dodał, iż to miasto jest najbardziej polskim z polskich miast… W tym mieście od urodzenia mieszka Pani Janina Gieczewska.

Urodziła się 6 września 1924 r. z ojca Jana i matki Franciszki Tumaszów. Rodzina mieszkała w dzielnicy Rossa, niedaleko mauzoleum żołnierzy poległych w 1919 r. w obronie miasta, blisko słynnego cmentarza. Pani Janina pamięta uroczystości związane z pochowaniem serca Józefa Piłsudskiego w grobie jego matki, której szczątki ekshumowano z miejscowości Suginty koło Wiłkomierza na Litwie i przywieziono do Polski. Na płycie grobowca Matki i Serca Syna umieszczono cytat z Beniowskiego Juliusza Słowackiego:

Ty wiesz, ze dumni nieszczęściem nie mogą / Za innych śladem iść tą samą drogą /Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu/ Gniazdo na skałach orła… niechaj umie/ Spać, gdy źrenice czerwone od gromu/ I słychać.. jęk szatanów w sosen szumie…

Tak żyłem. Gdzieś przy cudownym obrazie Matki Boskiej w Ostrej Bramie można odnaleźć, obok wielu innych, srebrne votum Józefa Piłsudskiego z napisem: Matko, dziękuję Ci za Wilno.

Dzieciństwa miała bardzo szczęśliwe. Była wprawdzie jedynaczką, ale nie za bardzo rozpieszczaną, wychowywaną w katolickiej wierze, dyscyplinie i uczoną systematycznej pracy oraz szacunku dla innych. Po ukończeniu Szkoły Powszechnej im. Matki Boskiej Ostrobramskiej, do lata 1939 r. zdążyła ukończyć 3 klasy w Państwowym Liceum i Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej. W szkole prowadziła kronikę klasy z wpisami i rysunkami koleżanek i swoich. Niedawno przekazała ją łącznie z innymi eksponatami, m.in. studencką czapką „batorówką”, fotografiami i grzebieniem do czesania lnu do Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku W wakacje poznawała Ojczyznę podróżując ze swoją mamą i zwiedzając m.in. Warszawę, Jasną Górę, Kraków, Wieliczkę, Poznań, Toruń czy Gdynię, a co opisała wtedy jako „Moje podróże po Polsce”. Zresztą już w wieku 12 lat zaczęła pisać pamiętniki, które w tej chwili porządkuje. Ich letnie wędrówki umożliwiały darmowe przejazdy kolejowe z racji zawodu Jej ojca kolejarza. Od wczesnej młodości interesowała się filmem, a z ulubioną aktorką Elżbietą Barszczewską choćby miała zaszczyt korespondować jeszcze jako uczennica. Po wielu latach odwiedziła Jej grób na Powązkach.

Janina Gieczewska (fot. „Kurier Wileński”)

Z wybuchem wojny runęło wszystko. Rodzina przeżyła niemieckie bombardowania i śmierć mieszkańców miasta, a w tym całej wielodzietnej sąsiedniej rodziny Bartoszków. Potem przyszła kapitulacja Westerplatte i rozpacz w dniu 17 września, iż już nie ma Polski. Mimo prześladowania Polaków przez władze sowieckie, litewskie i niemieckie – przeżyli wszak cztery okupacje: sowiecką, litewską, niemiecką i znów sowiecką – mimo terroru, mordów w Ponarach oraz wywózek na Sybir i do Kazachstanu, biedy i głodu – mieszkańcy Wilna i Wileńszczyzny wierzyli, iż w końcu przecież wróci nasza polska władza. Przed wojną mieszkali tu praktycznie tylko Polacy (i całkiem sporo Żydów), wszędzie słyszało się tylko polską mowę. O to przecież walczyła Armia Krajowa! Pani Gieczewska pamięta marsz na Wilno żołnierzy Aleksandra „Wilka” Krzyżanowskiego w ramach Akcji „Burza” w lipcu 1944 r…

Polska tu jednak wrócić nie mogła, bo tak postanowili nasi niezawodni sojusznicy. To było straszne i tak bardzo niesprawiedliwe. To jak znalezienie się w innym wymiarze, choć na tym samym miejscu geograficznym – wspomina. Po wojnie wielu Polaków opuściło miasto, także przyjaciółki Jubilatki wyjechały do Wrocławia i do innych miast, niektóre zostały choćby profesorami, ale przez całe życie tęskniły i żałowały polskiego rodzinnego miasta nad Wilią. Państwo Tumaszowie rozważali również propozycję wyjazdu do Poznania, ale w końcu postanowili tu zostać i trwać; nie porzucać ojcowizny i rodzinnych grobów wielu pokoleń oraz grobów żołnierzy na Rossie i Antokolu, które pielęgnowali, jak również odgruzowywali powojenne zniszczenia swojego miasta.

Cmentarz na Rossie

Na marginesie ciśnie się gorzka uwaga wobec władzy w Polsce, która tych, którzy opuścili Wilno czy w ogóle ojczyste Kresy, przezwała „repatriantami” i wpisała im w dokumentach fałszywe informacje, iż … urodzili się w ZSRR! Nasza bohaterka nigdy Wilna nie opuściła i nie wyobraża sobie życia poza nim. Jednocześnie jest cała zanurzona w Macierzy, w kulturze, historii i aktualnych, coraz trudniejszych i coraz bardziej niebezpiecznych sprawach Polski. Zgromadziła potężną bibliotekę, zbiera również czasopisma, w tym „Myśl Polską”, „Warszawską Gazetę” oraz inne wydawnictwa. Od wielu lat Jej pasją jest także filatelistyka.

Wracając do Jej życiorysu, maturę w polskiej szkole przy Ostrobramskiej 5 zdała już po wojnie, ale z powodu choroby nie mogła przystąpić do egzaminu wstępnego na filologię romańską, o studiowaniu której marzyła uczęszczając na prywatne lekcje języków obcych w czasie okupacji, natomiast po wakacjach udało Jej się dostać na rusycystykę (polonistykę oczywiście zlikwidowano), a po ukończeniu Uniwersytetu Wileńskiego (już niestety nie imienia Stefana Batorego) w 1951 r. podjęła pracę w Wydawnictwie Literatury Pedagogicznej wydającym podręczniki szkolne w języku polskim i przez 30 lat – do emerytury – tam pracowała. Miała duży udział przy opracowaniu elementarza dla dzieci, choć niestety nie figuruje jako autorka, a sygnowały go przybyłe do Wilna Litwinki. Pracowała również przy redagowaniu i innych podręczników, mając kontakt z nauczycielami i ludźmi kultury. Uważa okres swojej pracy zawodowej za trudny, ale bardzo istotny i twórczy intelektualnie mimo ciężkich warunków politycznych, w jakiej przyszło Polakom żyć.

A podręczników brakowało, już w latach czterdziestych, nie było choćby ocenzurowanych przedwojennych egzemplarzy, bo jednak powstawały szkoły z polskim językiem wykładowym, głównie na poziomie podstawowym, było ich w sumie na Wileńszczyźnie i na ziemiach oderwanych po II wojnie od Polski na terenie Litwy sto kilkadziesiąt. W Wilnie ostały się dwa gimnazja: męskie i żeńskie i jedno w Nowej Wilejce, chociaż potrzeby były o wiele większe. Dopiero właśnie w 1950 r. wskutek presji Polaków na władzę aż w Moskwie, utworzono osobną polską redakcję w wyżej wspomnianym Wydawnictwie Literatury Pedagogicznej.

Pani Gieczewska stara się omijać problematykę polityczną. Jednak ze smutkiem trzeba skonstatować, iż w tej chwili zostało już chyba kilka ponad 60 polskich szkól, niedawno orzeczenia sądu administracyjnego sądu na szczęście zablokowały likwidację dwóch szkól w rejonie trockim. Bardzo to wszystko przypomina przedwojenną politykę Kowna (choć nie aż tak brutalną, bo żyjemy w innych czasach) kiedy to z 65 polskich szkół w 1927 r. – przed wybuchem II wojny było już ich na Litwie tylko 10… Ale w tej chwili to nie tylko wina litewskiej władzy i obojętności Warszawy. To chyba także skutek decyzji miejscowych Polaków, którym nieraz po prostu jest wygodniej kierować swoje dzieci do litewskich szkół. I tak się, niestety, Polacy lituanizują.

Wilno – Rossa

Otrzymała wiele odznaczeń za pracę społeczną, w tym Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Pani Janina opowiada, iż pracę społeczną lubiła od młodości. Potrzeba działalności dla innych wypływała z potrzeby serca ukształtowanej we wczesnym dzieciństwie w domu rodzinnym i w szkole, gdzie udzielała się w organizacji „Bratnia pomoc”. Z koleżankami haftowały serwetki i robiły zabawki by potem je sprzedać na szkolnych kiermaszach, a uzyskane środki przeznaczyć na potrzeby ubogich kolegów. Była gospodynią klasy, a podczas studiów w ciągu pięciu lat, rokrocznie, wybierano Ją na starościnę wielonarodowościowej grupy, gdzie była jedyną Polką. Po odzyskaniu niepodległości przez Litwę wiele czasu poświęciła pracy w Zarządzie Miejskim Związku Polaków na Litwie, Fundacji Kultury Polskiej im. Józefa Montwiłła i Wileńskim Towarzystwie Dobroczynności. Do 2019 r. pełniła funkcję prezesa Polskiej Sekcji Wileńskiej Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców, której współzałożycielem w 1989 r. i pierwszym prezesem był Jej mąż, inżynier Romuald Gieczewski, sybirak i któremu najpierw pomagała w tej dość pracochłonnej działalności, gdy był prezesem. Należy też wspomnieć o tym, iż swoje miejsce zmienił słynny obraz Eugeniusza Kazimirowskiego „Jezu Ufam Tobie”, który za zgodą władz kurialnych został wyniesiony z kościoła św. Ducha, choć Polacy długo pilnowali organizując dyżury by nikt go nie ukradł. Daremne były w tej sprawie listy choćby do Watykanu.

Jubilatka, będąca w świetnej kondycji umysłowej, uchyla się od odpowiedzi związanych z polityką (a co wydaje się zrozumiałe), w tym na pytanie o sprawy związane z próbą ustanowienia polskiej autonomii na Wileńszczyźnie tuż przed rozpadem Związku Radzieckiego. Gwoli sprawiedliwości można tylko przypomnieć, iż inicjatywę unicestwił nie tylko Sajudis, ale i polskojęzyczni w Warszawie …

Ta energiczna Pani świetnie umiała połączyć obowiązki żony, matki dwojga dzieci, a później babci, z działalnością zawodową i społeczną. w tej chwili ma już troje prawnucząt. Uważa, iż ma wszystkiego pod dostatkiem, a może choćby za dużo. Wyznaje zasadę, iż trzeba umieć się cieszyć i zadowalać tym, co człowiek posiada, doceniać małe osiągnięcia i radości, a tylko wtedy można być szczęśliwym. Tak, jest w Pani Janinie bardzo wiele radości, ciekawości i pasji życia, jest nadzieja, a jednocześnie jakieś dystans do niego, stoickie, wyważone podejście do tego, co przynosi nie zawsze przecież dobry los, a nade wszystko dużo skromności. W ubiegłym roku była bardzo mile zaskoczona kwiatami przysłanymi przez ambasadora RP Konstantego Radziwiłła z tych Radziwiłłów (który, co trzeba przyznać, wyjątkowo pasował na to stanowisko właśnie w Wilnie) oraz serdeczną rozmową z Nim w 99 rocznicę urodzin. Bardzo wiele życzeń imieninowych i urodzinowych otrzymuje zresztą rokrocznie od znajomych polskich działaczy. W dniu setnych Urodzin Jubilatki w Domu Polskim w Wilnie odbędzie się wielka uroczystość, co wprawia Panią Gieczewską w pewną tremę, bo przecież, jak twierdzi: „nic takiego nadzwyczajnego nie robiła, a tylko starała się przyzwoicie żyć i spełniać należycie swoje obowiązki”.

Z okazji tak pięknego Jubileuszu życzymy Pani dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności!

Halina Ostowicz

Portret Janiny Gieczewskiej („Kurier Wileński”)

Myśl Polska, nr 37-38 (8-15.09.2024)

Idź do oryginalnego materiału