José Antonio Primo de Rivera: Nasz ruch jest antypartią, nie jest ani prawicowy, ani lewicowy

5 miesięcy temu

„Ruch, który dzisiaj tworzymy, który nie jest partią, ale właśnie ruchem i który możemy nazwać antypartią, nie jest ani prawicowy, ani lewicowy. Dlatego iż w gruncie rzeczy prawica jest dążeniem do zachowania organizacji ekonomicznej, chociaż jest niesprawiedliwa, a lewica jest w istocie pragnieniem zniszczenia organizacji ekonomi­cznej, chociaż zniszczenie jej pociągnie za sobą zniszczenie wielu rzeczy dobrych. Następnie ozdabia się to, zarówno u jednych, jak i drugich, całym szeregiem względów duchowych. Wszyscy, którzy słuchają nas z dobrą wiarą, wiedzą, iż wszystkie te względy duchowe mieszczą się w naszym ruchu, ale nasz ruch w żadnym wypadku nie zwiąże swoich losów z interesami jakiejś grupy lub klasy, które kryją się pod powierzchownym podziałem na prawicę i lewicę” - mówił José Antonio Primo de Rivera podczas wystąpienia założycielskiego hiszpańskiej Falangi.

HISZPAŃSKA FALANGA
WYSTĄPIENIE ZAŁOŻYCIELSKIE
PRZEMÓWIENIE WYGŁOSZONE W TEATRO DE LA COMEDIA W MADRYCIE
29 PAŹDZIERNIKA 1933 ROKU

Nie ma potrzeby wygłaszać długiej mowy z podziękowaniami. Podziękowania powinny być proste i zwięzłe, jak przystało na nasz wojskowy, lakoniczny styl.

Gdy w marcu 1762 roku pewien zły człowiek o imieniu Jean-Jacques Rousseau opublikował „Umowę społeczną”, pojęcie politycznej prawdy przestało być stałą wartością. Wcześniej, w odleglejszych czasach, państwa spełniające swoje historyczne misje, miały wypisane na swoich sztandarach sprawiedliwość i prawdę.

Jean-Jacques Rousseau zakładał, iż zbiorowy duch narodu posiada wyższą duszę, hierarchicznie różną od każdej z naszych dusz, i iż ta wyższa jaźń jest obdarzona niewzruszoną wolą, zdolną definiować w każdej chwili to, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe, dobro i zło. I jako iż ta zbiorcza wola, ta suwerenna wola, wyraża się jedynie poprzez głosowanie - domniemanie większości triumfującej nad mniejszością w odgadywaniu woli wyższej - w efekcie okazywało się, iż głosowanie, ta farsa z karteczkami wrzucanymi do szklanej urny, miało zdolność mówienia nam w każdej chwili, czy Bóg istnieje czy nie; czy prawda jest prawdą czy nie jest prawdą; czy Ojczyzna powinna pozostać czy lepiej byłoby, gdyby w jednej chwili popełniła samobójstwo.

CZYTAJ TAKŻE: Czterokrotnie pogrzebany – ekshumacja José Antonio Primo de Rivery

Ponieważ liberalne państwo stało się sługą tej doktryny, nie zostało wykwalifikowanym twórcą narodowych losów, ale obserwatorem walk wyborczych. Dla państwa liberalnego ważne było jedynie, aby przy głosowaniu zasiadło określone grono panów; aby wybory zaczynały się o ósmej i kończyły o czwartej; aby nie rozbito urn, podczas gdy ich rozbicie jest najszlachetniejszym przeznaczeniem wszystkich urn. Następnie, aby spokojnie akceptować to, co wychodzie z urny, jakby było to całkowicie obojętne. Innymi słowy, liberalni rządzący choćby nie wierzyli w swoje własne zadanie; nie wierzyli, iż są tam dla spełnienia szlachetnej misji. Każdy kto myśli inaczej i postanowi przejąć państwo, po dobroci lub nie, ma takie samo prawo, żeby to zrobić, jak strażnicy tego samego państwa, żeby je bronić.

Stąd wywodzi się system demokratyczny, który jest przede wszystkim najbardziej marnotrawnym systemem rozrzucania energii. Człowiek obdarzony wyjątkowym talentem do sprawowania najszlachetniejszej funkcji rządzenia, która może być najszlachetniejszą z ludzkich funkcji, musiał poświęcić 80, 90, 95 procent swojej energii na rozpatrywanie formalnych skarg, prowadzenie kampanii wyborczych, drzemki w ławach parlamentu, adorowanie wyborców, znoszenie ich impertynencji, ponieważ to od wyborców miał otrzymać Władzę, znoszenie upokorzeń i zniewag od tych, którzy z natury powinni mu podlegać ze względu na niemal boską funkcję rządzenia; i jeżeli po tym wszystkim pozostał mu jakikolwiek czas wczesnym rankiem lub kilka minut przerwanych snu, to w tej najmniejszej ilości czasu mógł myśleć poważnie o substancjalnych funkcjach rządzenia.

Następnie nastąpiła utrata duchowej jedności narodów, ponieważ skoro system funkcjonował na podstawie osiągnięcia większości, każdy, kto chciał wygrać, musiał zdobyć większość głosów. I musiał zdobyć je, choćby kradnąc, jeżeli trzeba, innym partiom; i w tym celu nie miał wątpliwości przy stosowaniu oszczerstw, wylewaniu na innych najgorszych obelg, celowym przeinaczaniu prawdy, wykorzystaniu każdego kłamstwa i podłości. I tak, skoro braterstwo było jednym z postulatów, które liberalne państwo pokazywało na swoim frontonie, nigdy nie było takiej sytuacji w życiu zbiorowym, w której skłóceni ludzie czuliby się mniej braćmi niż w burzliwym i nieprzyjemnym życiu liberalnego państwa.

Na koniec wreszcie, liberalne państwo doprowadziło do naszej ekonomicznej niewoli, ponieważ robotnikom, z tragicznym sarkazmem, mówiono: „Jesteście wolni pracować ile chcecie; nikt nie może wam zabronić przyjmowania jednych lub drugich warunków; otóż, jako iż my jesteśmy bogaci, oferujemy wam warunki, które nam się podobają; wy, wolni obywatele, jeżeli nie chcecie, nie jesteście zobowiązani ich przyjmować; ale wy, biedni obywatele, jeżeli nie przyjmiecie warunków, które wam narzucamy, umrzecie z głodu, otoczeni maksymalną godnością liberalnego państwa”. I tak byście widzieli, iż w krajach, gdzie osiągnięto najjaśniejsze parlamenty i najbardziej wyrafinowane instytucje demokratyczne, wystarczyło oddalić się kilkaset metrów od luksusowych dzielnic, aby znaleźć najgorsze rudery, w których żyli zgnębieni robotnicy i ich rodziny, na granicy niemal ludzkiej godności. I zobaczylibyście rolników, którzy od świtu do zmierzchu pochylali się nad spalonymi słońcem polami, zarabiając przez cały rok, dzięki wolnej grze liberalnej ekonomiii, siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt dniówek po trzy pesety.

CZYTAJ TAKŻE: Corneliu Zelea Codreanu: Droga Legionisty

Dlatego musiał narodzić się, i były to słuszne narodziny (my nie ukrywamy żadnej prawdy), socjalizm. Robotnicy musieli bronić się przed tym systemem, który obiecywał im tylko prawa, ale nie troszczył się o zapewnienie sprawiedliwego życia.

Teraz socjalizm, który był uprawnioną reakcją na tę liberalną niewolę, schodzi na manowce, ponieważ po pierwsze, przyjął materialistyczną interpretację życia i historii; po drugie, dążył do zemsty; po trzecie, ogłosił doktrynę walki klas.

Socjalizm, szczególnie socjalizm, który zbudowali w chłodzie swoich gabinetów obojętni socjalistyczni apostołowie, w których wierzą biedni robotnicy, a którzy zostali odkryci przez takich jak Alfonso García Valdecasas. Socjalizm tak rozumiany nie widzi w historii niczego innego niż grę ekonomicznych sił: duchowość zostaje zniesiona; Religia to opium dla ludu; Ojczyzna to mit do wyzykiwania nieszczęśników. Tak mówi socjalizm. Nie ma nic poza produkcją, organizacją ekonomiczną. Tak więc robotnicy muszą wycisnąć ze swoich dusz wszelkie duchowe aspekty, aby nie pozostał w nich ani cień duchowości.

Socjalizm nie dąży do przywrócenia społecznej sprawiedliwości zniszczonej przez niewłaściwe funkcjonowanie liberalnych państw, ale dąży do zemsty; dąży do postępu w niesprawiedliwości jeszcze dalej niż osiągnęły niesprawiedliwość systemy liberalne.

Wreszcie, socjalizm ogłasza monstrualną doktrynę walki klas, głosi dogmat, iż walki między klasami są niezbędne i naturalnie występują w życiu, ponieważ nigdy nie można ich uspokoić. I socjalizm, który stał się sprawiedliwą krytyką liberalizmu gospodarczego, przyniósł nam po innym niż liberalizm gospodarczy, ale podobnym do niego, szlaku: dezintegrację, nienawiść, podział, zapomnienie o wszelkich więziach braterstwa i solidarności między ludźmi.

CZYTAJ TAKŻE: Kard. Stefan Wyszyński: Kościół a duch kapitalizmu

Tak więc, gdy my, ludzie naszego pokolenia, otwieramy oczy, widzimy świat w ruinie moralnej, świat rozdarty różnymi różnicami; i jeżeli chodzi o nas, widzimy Hiszpanię w ruinie moralnej, Hiszpanię podzieloną na wszystkie nienawiści i walki. I dlatego musieliśmy płakać w głębi serca, gdy przemierzaliśmy miejscowości tej cudownej Hiszpanii; te miejscowości, w których nadal, pod skromną powłoką, odkrywamy ludzi obdarzonych plebejską elegancją, której nie charakteryzują przesadzone gesty ani zbędne słowa; ludzi, którzy żyją na pozornie jałowych ziemiach, jałowych zewnętrznie, ale które nas zdumiewają swoją płodnością, wybuchającą triumfem winorośli i zbór. Kiedy przemierzaliśmy te ziemie widzieliśmy tych ludzi i wiedzieliśmy, iż są oni torturowani przez małych kacyków, zapomniani przez wszystkich, podzieleni, zatruci przez pokrętne nauki, musieliśmy myśleć o całym tym narodzie to, co on sam śpiewał o Cyd, kiedy błądził po polach Kastylii, wypędzony z Burgos: „Boże, jakiż dobrym byłby sługą, gdyby miał dobrego pana!”

To właśnie znajdujemy w ruchu, który rozpoczyna się dziś: tego prawowitego pana Hiszpanii, ale pana takiego jak św. Franciszek Borgia, pana, który nie umrze. I aby nie umarł, musi być panem, który nie jest jednocześnie niewolnikiem grupowego interesu ani klasy.

Ruch, który dzisiaj tworzymy, który nie jest partią, ale właśnie ruchem i który możemy nazwać antypartią, nie jest ani prawicowy, ani lewicowy. Dlatego iż w gruncie rzeczy prawica jest dążeniem do zachowania organizacji ekonomicznej, chociaż jest niesprawiedliwa, a lewica jest w istocie pragnieniem zniszczenia organizacji ekonomi­cznej, chociaż zniszczenie jej pociągnie za sobą zniszczenie wielu rzeczy dobrych. Następnie ozdabia się to, zarówno u jednych, jak i drugich, całym szeregiem względów duchowych. Wszyscy, którzy słuchają nas z dobrą wiarą, wiedzą, iż wszystkie te względy duchowe mieszczą się w naszym ruchu, ale nasz ruch w żadnym wypadku nie zwiąże swoich losów z interesami jakiejś grupy lub klasy, które kryją się pod powierzchownym podziałem na prawicę i lewicę.

Ojczyzna jest jednością, tworzoną przez wszystkie jednostki i wszystkie klasy. Ojczyzna nie może znajdować się w rękach najsilniejszej klasy, ani najlepiej zorganizowanej partii. Ojczyzna jest transcendentną syntezą, niepodzielną syntezą, która ma własne cele do spełnienia. To, czego chcemy, to żeby dzisiaj powstający ruch i państwo, które utworzy, był skutecznym narzędziem władzy, w służbie niekwestionowanej jedności, tej trwałej jedności, tej ostatecznej jedności, której na imię Ojczyzna.

I w ten sposób mamy już całą siłę sprawczą naszych przyszłych działań i naszego obecnego postępowania. Bylibyśmy jeszcze jedną partią, gdybyśmy ogłosili program konkretnych rozwiązań. Takie programy mają tę przewagę, iż nigdy nie są realizowane. Natomiast kiedy posiada się trwały zmysł wobec historii i życia, to właśnie on podpowiada nam rozwiązania w konkretnych sytuacjach, podobnie jak miłość podpowiada nam, w jakich sytuacjach powinniśmy się kłócić a w jakich obejmować. Prawdziwa miłość nie posiada drobiazgowego programu uścisków i kłótni.

Oto co wymaga naszego całkowitego poczucia Ojczyzny i państwa, które ma jej służyć.

Niech wszystkie społeczności Hiszpanii bez względu na ich różnorodność poczują się zjednoczone w ostatecznej jedności losów.

CZYTAJ TAKŻE: Jose Antonio Primo de Rivera - założyciel i charyzmatyczny przywódca Falangi Hiszpańskiej

Niech znikną partie polityczne. Nikt nie urodził się nigdy jako członek partii politycznej. Wszyscy natomiast rodzimy się jako członkowie rodziny. Wszyscy jesteśmy mieszkańcami jakiejś gminy. Wszyscy trudzimy się wykonywaniem pracy. Zatem to jest nasza naturalna jedność. Skoro rodzina i gmina, i miejsce pracy to te instytucje, w których naprawdę żyjemy, po co potrzebujemy pośredniego i szkodliwego narzędzia w postaci partii politycznych, które w celu zjednoczenia nas w sztucznych grupach zaczynają od dzielenia nas w naszych autentycznych środowiskach?

Chcemy mniej liberalnej paplaniny, a więcej szacunku dla głębokiej wolności człowieka. Dlatego iż tylko wtedy szanuje się wolność człowieka, kiedy szanuje się go, tak jak my to robimy, jako dźwigającego odwieczne wartości. Kiedy szanuje się cielesną powłokę duszy, która jest zdolna się potępić i zbawić. Tylko wtedy, kiedy pojmuje się człowieka w ten sposób, można powiedzieć, iż szanuje się naprawdę jego wolność, więcej, o ile przemienia się tę wolność, podobnie jak my do tego dążymy, w system autorytetu, hierarchii i ładu.

Chcemy, aby każdy czuł się członkiem poważnej i kompletnej wspólnoty. Jest wiele zadań do zrealizowania. Jedni powinni wykonywać pracę fizyczną, inni pracę duchową. Niektórzy nauczać obyczajów i elegancji. Jednakże chodzi o to, żeby odtąd wiedziano, iż w takiej wspólnocie jakiej pragniemy, nie było miejsca dla gości ani dla trutni.

Chcemy, żeby nie głoszono indywidualnych praw, które nigdy nie mogą być spełnione w przypadku głodujących, tylko żeby każdemu człowiekowi, każdemu członkowi wspólnoty politycznej z tego jedynego powodu iż nim jest, dano sposób zarabiania własną pracą na ludzkie, sprawiedliwe i godne życie.

Chcemy, żeby duch religijny, przyczyna najwspanialszych momentów naszej historii, był szanowany i chroniony tak, jak na to zasługuje. Państwo nie powinno mieszać się w zadania, które do niego nie należą ani dzielić się, jak to robiło być może ze względu na inne interesy niż interesy prawdziwej religii, zadaniami które powinno wykonywać samo.

Chcemy, żeby Hiszpania odzyskała w sposób zdecydowany uniwersalny zmysł swojej kultury i swojej historii.

I wreszcie chcemy, o ile ma to zostać w jakimś przypadku osiągnięte przemocą, nie cofać się przed przemocą. Bo kto powiedział – mówiąc o „wszystkim oprócz przemocy!” – iż najwyższa hierarchia wartości moralnych opiera się na dobroci? Kto powiedział, iż gdy ktoś obraża nasze uczucia, zamiast reagować jak mężczyźni, mamy obowiązek okazywać życzliwość? Dialektyka jest dobra, to prawda, jako pierwszy instrument komunikacji. Ale nie ma bardziej dopuszczalnej dialektyki niż dialektyka pięści i pistoletów, gdy obrażana jest sprawiedliwość lub Ojczyzna.

To właśnie myślimy o przyszłym państwie, które musimy starać się zbudować.

CZYTAJ TAKŻE: Historia Falange Española

Jednakże nasz ruch nie byłby w pełni zrozumiały, gdyby uważał, iż jest tylko sposobem myślenia. Nie jest to sposób myślenia, jest to sposób bycia. Nie powinniśmy tylko stawiać przed sobą konstrukcji, architektury politycznej. Musimy przyjąć wobec całego życia, w każdym z naszych działań, ludzką, głęboką i pełną postawę. Ta postawa to duch służby i poświęcenia, zmysł ascetyczny i wojskowe pojmowanie życia. A zatem niech nikt nie wyobraża sobie, iż zachęcamy do wstępowania do nas w celu uzyskania korzyści. Niech nikt nie wyobraża sobie, iż gromadzimy się tutaj, żeby bronić przywilejów. Chciałbym, żeby ten mikrofon, który mam przed sobą, poniósł mój głos do ostatnich zakątków robotniczych domostw, żeby powiedzieć: tak, nosimy krawaty, tak, możecie o nas powiedzieć, iż jesteśmy panami. Jednakże przynosimy ducha walki właśnie do tego, co nie interesuje panów. Walczymy o to, żeby na wielu przedstawicieli naszych klas narzucono ciężkie i sprawiedliwe poświęcenia i walczymy o to, żeby państwo totalitarne udostępniło swoje dobra tak bogatym, jak i ubogim. A jesteśmy tacy, dlatego iż tacy byli zawsze w historii hiszpańscy panowie. W ten sposób zdołali osiągnąć prawdziwą hierarchię, dlatego iż na dalekich ziemiach i w samej Ojczyźnie umieli patrzeć w oczy śmierci i podejmowali się najcięższych misji, dlatego iż właśnie oni jako panowie nie zważali na nic.

Sztandar został podniesiony. Teraz będziemy bronić go radośnie, poetycko. Są tacy, którzy w obliczu postępów rewolucji uważają, iż dla zjednoczenia woli wskazane jest zaproponowanie najdelikatniejszych rozwiązań; uważają, iż w propagandzie należy ukrywać wszystko, co może wzbudzić emocje lub zasygnalizować energiczną i ekstremalną postawę! Co za błąd! Narody były poruszane zawsze najbardziej przez poetów i biada temu, kto nie umiałby powstać w obliczu poezji, która niszczy, która obiecuje!

W ruchu poetyckim podnosimy ten gorący wysiłek Hiszpanii. Będziemy się poświęcać, wyrzekać i tryumf będzie nasz. Tryumf – po co wam to mówię? – którego nie zdołamy osiągnąć w najbliższych wyborach. W tych wyborach głosujcie na to, co wyda się wam mniejszym złem. Jednakże stamtąd nie wyjdzie nasza Hiszpania i nie tam są nasze wzorce. Jest to mętna atmosfera, już zmęczona, jak w knajpie po pijackiej nocy. Nie tam nasze miejsce. Tak, uważam, iż jestem kandydatem. Jednakże jestem nim bez wiary i bez szacunku. I mówię to teraz, kiedy może to sprawić, iż wszyscy wycofają swoje głosy. Wszystko mi jedno. Nie będziemy się kłócić z amatorami nędznych resztek po plugawej uczcie. Nasze miejsce jest na zewnątrz, chociaż być może przejdziemy przy okazji przez to drugie miejsce. Nasze miejsce to świeże powietrze, jasna noc, broń na ramieniu i gwiazdy wysoko nad głową. Niech pozostali dalej odbywają swoje zabawy. My, na zewnątrz czuwając w napięciu, zapale i pewności, przeczuwamy już świt w euforii naszych dusz.

Źródło: perio.unlp.edu.ar

Idź do oryginalnego materiału