Dziś Dzień Edukacji Narodowej. Dlaczego „narodowej”? Czy to oznacza, iż dzieci muszą się nauczyć, iż bycie Polakiem to coś lepszego niż bycie Niemcem, czy innym Murzynem?
Niektórzy używają określenia „Dzień Nauczyciela”. Mam jednak wątpliwości, czy „nauczyciela” i „edukacji narodowej” oznacza to samo? Edukacja to jednak nie tylko nauczyciele. To także media, to także rodzice, to także minister finansów, a choćby i premier.
Patrząc na ostatni rok, to adekwatnie dwie kwestie szkolne były najważniejsze: religia i edukacja zdrowotna.
Nie matematyka, nie fizyka, nie biologia, a choćby nie historia, czy literatura. Dlatego jestem odsiusiany (pissed-off po angielsku). Marnujemy czas na durne dyskusje o religii (powinna być skasowana w szkołach publicznych) i edukacji zdrowotnej (powinna być obowiązkowa we wszystkich szkołach), zamiast zająć się katastrofą poziomu nauczania znacznie ważniejszych przedmiotów.
Michał Leszczyński